Trudne

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 58
poprzednia |
Czy macie jakiś spis wyjątkowo trudnych dzieł z literatury po ang ?Jakaś 1 lub 2 ksiązki które są wyjątkowym wyzwaniem?
Szykuję się na "Ulissesa" i "Finnegan's wake" Joyce'a.
Czekam na rekomendacje
Dziękuję.
"Finnegan's wake" kicks ass! Jeszcze trochę Tamizy upłynie before I take on the stinker again :)) Pierwsza strona chyba nie jest po angielsku, a później I chose to have mercy on my four letters... eyes, I mean ;)
haha czyli jeden głos za Joyce'em
I won't be of much further assistance, for I quite rigorously shun difficult reading :)
może shakespeare? Po kiego chcesz takie rzeczy czytać skoro nawet krótkiego tekstu nie potrafisz bezbłednie napisać?
"młodości ty nad poziomy wylatuj" - slyszales juz to gdzies?
chodzi o dzieła czy po prostu o trudne książki?

Mi tam się "Ulissesa" dobrze czytało. Nie twierdzę, że wszystko zrozumiałam (tzn. nie tyle o słownictwo chodzi, ale o wszystkie odwołania do czegoś tam itd), ale jeśli chodzi o sam proces czytania to było ok.

"F.W." nie czytałam, ale ponieważ ani 'Ani Ulisses' ani 'Portret artysty z czasów młodości' mi sie nie podobały, za kolejną książkę Joyca nie zamierzam się zabierać.

Wyjątkowo trudne to będą WSZYSTKIE dzieła literatury staroangielskiej.
Wspomniany już Szespir - uuuuuuuu.....

Możesz sobie poczytać za to jakieś współczesne książki, które mają bardziej skomplikowane słownictwo.
Jak dla mnie czytanie dawnych dzieł literatury ang. przez przeciętnego człowieka jest bez sensu, bo niewiele ma tamten język wspólnego ze współczesnym językiem angielskim.

Np. "Trainspotting" (i 2 część "Porno") - jest w oryginale dosyć trudne do czytania ze względu na slang i szkocki dialekt.

Są też książki w których autorzy 'lubią' bardziej skomplikowane i wymyślne słownictwo - np. tak jest napisany "The Dante's Club".
Rings a bell....człowiek ma tyle na ile się czuje :)
słyszałaś to już gdzieś? ;)
>Są też książki w których autorzy 'lubią' bardziej skomplikowane i
>wymyślne słownictwo - np. tak jest napisany "The Dante's Club".
Dzięki wezmę tę ksiażke pod rozwagę.
Moje bylo do werfx (gość), gdyz wydaje mi sie, ze on rowna do nizszych. Co do Twojego cytatu - tak, ale z dodatkami. Choc bez dodatkow jest o wiele wiecej mowiacy ( i pasuje do mnie jak ulal).
A czy praktykujesz czytanie jakichs tygodnikow, miesiecznikow roznotematycznych typu FOCUS ( ma tam wszystko, jesli chodzi o slownictwo, od sztuki poprzez nauki scisle, paracostam...). Choc nie radze wlasnie tego czasopisma, mnie bowiem czytanie artykulow w nim zamieszczonych doprowadza do nerwicy. Traktuje o wszystkim i o niczym. Ja nie szukam w nim slownictwa, lecz paru ciekawych wiadomosci. FOCUS pisze bardzo powierzchownie. Ale jesli ktos nie chce sie wglebiac w problem, a ma na celu rozszerzenie slownictwa - polecam. Z pewnoscia ciekawsze niz wkuwanie slowek za pomoca SM - Bejotka nie czytaj!.
Pozdrawiam
> a ma na celu rozszerzenie slownictwa - polecam. Z pewnoscia
>ciekawsze niz wkuwanie slowek za pomoca SM - Bejotka nie czytaj!.

ale połączenie czytania Focusa z tworzeniem własnej bazy w supermemo - rezultaty na pewno byłyby dobre.
Zresztą tak chyba właśnie pisał kiedyś Bejotka, że najlepiej się uczyć na własnych bazach.
:)))
"Z pewnoscia ciekawsze niz wkuwanie slowek za pomoca SM - Bejotka nie czytaj!."

Ależ ja też uważam, że SM nie jest jedynym źródłem ani jedyną metoda nauki słówek. Pisałem również, że czytanie tekstow angielskich ze słownikiem YDP Collinsa może być i ciekawsze i skuteczniejsze, jeśli chodzi o naukę słówek, niż samo ich SM-kucie.

Nauka słówek może być czyms rozwijajacym intelektualnie, pod warunkiem, że jest prowadzona w sposób inteligentny.
To_ja poza tym że poznaję trochę literatury to największą zaletą czytania "archaicznych" "ciężkich" czy jak tam to określicie pozycji z klasyki jest fakt, że potem kiedy sięgam po "the Economist" (czasem włąśnie to czytuję) teksty są bardzo klarowne i wydają się znacznie mniej skomplikowane. Zależy też z jakiej literaury się przestawiam bo są prosztsze i trudniejsze dzieła włąśnie dlatego założyłem ten wątek. Czekam na dalsze sugestie. Bejjotka może TY coś dorzucisz ?:)

PS. Dla mnie trudne są niektore pozycje Dickensa ale najtrudniejsze jak na razie Walter Scott, muszę się wyteżać żeby rozumieć pewne aluzje, pewien humor i dowcip w opisie. Też nie uważam żeby to był całkowity przeżytek bo np. użycie jakiegoś słowa oznaczonego jako literary nie zawsze jest chyba złe np. spill blood (lit.) ? chyba na jakimś egzaminie albo w rozmowie nie brzmi to zbyt pretensjonalnie albo abandon oneself to sth ( może to juz bardziej ale też bym nie skreślał.
Pozdrawiam i czekam na sugestie.
>czytania "archaicznych" "ciężkich" czy jak tam to określicie pozycji

to niekoniecznie to samo, bo o ile archaiczne są cieżkie, to niekoniecznie wszystkie ciężkie są archaiczne:)

> jest fakt, że potem kiedy sięgam po "the Economist" (czasem
>włąśnie to czytuję) teksty są bardzo klarowne i wydają się znacznie
>mniej skomplikowane

aaaa.....to polecam ci czytanie tekstów prawnych i prawniczych (potem teksty w the Economist to już w ogóle bułka z masłem.....:))))
Pamiętam jak kiedyś znalazłam zdanie które miało coś ponad 600 słów:D
>to niekoniecznie to samo
Czego nie twierdziłem.

bo o ile archaiczne są cieżkie, to
>niekoniecznie wszystkie ciężkie są archaiczne:)
Truizm :)

>aaaa.....to polecam ci czytanie tekstów prawnych i prawniczych (potem
>teksty w the Economist to już w ogóle bułka z masłem.....:))))
hehe domyślam sięto taka extraklasa wśród gobbledegook ;)

>Pamiętam jak kiedyś znalazłam zdanie które miało coś ponad 600 słów:D
Hah dobre w Ulissesie podobno jest rozdział 60 stron bez jednego znaku przestankowego no periods, commas etc.

Jedyne co jest zupełnie nieprzydatne z dzisiejszego punktu widzenia to taki zapis np. szkockiej wymowy po ang np. muck = much, hae, maen, suld = should etc. bo tego sie naprawde nigdzie nie spotka to taka ciekawostka raczej mało przydatne praktycznie wszystko inne - można spotkać (wliczając formal very fomrmal literary).
Np. żurnalist będzie coś opisywał i żeby nadać czemuś wyraźniejszy charakter użyje jakieś archaicznej konstrukcji. Albo parafrazy takiej konstrukcji co zupełnie eliminuje Twoje rozumienie artykułu publicystyki itp bo jeśli nie znasz słowa parafrazowanego - to i samej parafrazy nie zrozumiesz :)
Bar... ja Ci zazdroszcze: "największą zaletą czytania "archaicznych" "ciężkich" czy jak tam to określicie pozycji z klasyki jest fakt, że potem kiedy sięgam po "the Economist", teksty są bardzo klarowne i wydają się znacznie mniej skomplikowane."

Ty musisz miec jakies bardzo ciekawe polaczenia miedzy szarymi komorkami. Ja czytajac "Co do grosza" ( Archer), moge pojac takie podstawowe zwroty ekonomiczne jak: shares czy royalties. Czytajac "Pierwszy miedzy rownymi"( ten sam autor) ucze sie paru zwrotow politycznych. Natomiast zwroty takie jak: Zero-Defects Management, po przeczytaniu "Ulissesa" czy nawet nauczeniu sie go na pamiec, beda dla mnie wciaz czarna magia. Jak Ty to robisz, ze po klasyce rozumiesz wiecej z ekonomiki dla mnie bedzie niezglebiona tajemnica.
Zazdroszcze Ci.
Pozdrawiam
It's plain as pikestaff.
Ciut sie usmialem ale ironia nie trafiona.
Bardziej obrazowo:
Wyobraz sobie ze posyłasz swoje dziecko ( lub poślesz) do szkoły zwyczajnej i bedzie mialo 5.
Albo do szkoły z małymi Einsteinkami. I tu bedzie mialo 3 moze 4. Po ktorej szkole bedzie inteligentniejsze,bystrzejsze etc?
Mimo ze w tej drugiej bedzie miało gorsze stopnie to bedzie duzo wyzwan bedzie wiekszy trud itd. Poziom będzie wiekszy i to znacznie. I nie będziesz mogła powiedzieć tak : e tam wcale nie jest madrzejszy bo 1 czy 2 zadan ktore zrobilo dziecko ze zwyklej szkoly nie umie. To nie ejst miernik. Miernikiem jest całokształt. To jak mu zadasz ileś zadań wtedy jak wypadnie. Wypadnie lepiej bo bedzie przyzwyczajone do trudnych zadan, większych wyzwań.
Czy wszystko zrozumiałaś dokłądnie ?

Ponawiam prośbę o jakieś stodgy books bo tyle wpisów a mam na razie jedną rekomendacyję tj. "The Dante's Club"
Na dziś siężegnam mam sporo pracy.
mg może Ty mógłbyś coś podsunąć?
Thanks a lot
Wytlumaczyles mi lopatologicznie cos co wcale nie bylo powodem wymiany naszych zdan ( zreszta z tym ostatnim sie zgadzam z Toba). Mnie tylko chodzilo, ze dales niefortunny przyklad: Ulisses - zrozumienie ekonomii. Tylko tyle. Z cala reszta zgadzam sie, podoba mi sie to co robisz i mowie to NAPRAWDE powaznie.
Koniec dyskusji.
Pozdrawiam
">Wyobraz sobie ze posyłasz swoje dziecko ( lub poślesz) do szkoły
>zwyczajnej i bedzie mialo 5.
>Albo do szkoły z małymi Einsteinkami. I tu bedzie mialo 3 moze 4. Po
>ktorej szkole bedzie inteligentniejsze,bystrzejsze etc?
>Mimo ze w tej drugiej bedzie miało gorsze stopnie to bedzie duzo
>wyzwan bedzie wiekszy trud itd. Poziom będzie wiekszy i to znacznie. I
>nie będziesz mogła powiedzieć tak : e tam wcale nie jest madrzejszy bo
>1 czy 2 zadan ktore zrobilo dziecko ze zwyklej szkoly nie umie."

Twój przykład jest wielce nietrafiony. Zakładając, że użyłeś einsteina jako synonimu geniusza, to jeśli dziecko miałoby w takiej szkole same 3 i 4 również musiałoby być geniuszem. Przecież oceny musiałaby być dostosowane do poziomu uczniów. Gdyby posłać przeciętnie uzdolnione dziecko do szkoły z tylko wybitnie uzdolnionymi dziećmi prawdopodobnie nauczyłoby się znacznie mniej niż w normalniej szkole. Po prostu nic by nie wynosiło z lekcji dlatego, że nie rozumiałoby o czym w ogóle na nich mowa. Z tego powodu nie ma sensu w jednej klasie uczyć tępaków i zdolnych uczniów, bo albo tępaki nic nie będą rozumieć albo zdolni uczniowie będą się po prostu nudzić na lekcjach
>Po
>>ktorej szkole bedzie inteligentniejsze,bystrzejsze etc?


najważniejsze jest, żeby było mądre. A do tego nie trzeba chodzić do szkoły, jak to sam określiłeś, z 'Einsteinkam'. Dziecko moze byc również inteligentne i bystre po zwyczajnej szkole, jak coś go będzie szczególnie interesowało, to najwięcej i tak nauczy sie sam, w domu.

Ja tam nie chciałabym, zeby moje dziecko było wybitnie inteligentne i bedzie chodzilo do zwyczajnej szkoły, ze zwyczajnymi dziećmi. No chyba, ze samo bedzie chcialo czegos innego. Ale mam jeszcze na to kilka lat.
" >Ja tam nie chciałabym, zeby moje dziecko było wybitnie inteligentne"
W to to juz nie uwierze.
">bedzie chodzilo do zwyczajnej szkoły, ze zwyczajnymi dziećmi" z tym sie zgodze ( o ile, tak jak piszesz, bedzie tego chcialo).

Caly czas jestesmy poza tematem - autor chcial jakies tytuly. GDZIE ONE?
Pozdrawiam
retorax
>Twój przykład jest wielce nietrafiony. Zakładając, że użyłeś einsteina jako >synonimu geniusza,
Widzisz nie rozumiesz od poczatku uzylem go jako synonimu idioty
.

iwonnabp
Wiem i masz rację ale to był pewien przykład. Oczywiście że może być inteligetntne i supermądre po zwykłej szkole ale chodziło mi o to że jeśli wpuścisz człowieka do "trudniejszego" środowiska, inteligentniejszych ludzi to raczej będzie równał w górę- nie będzie miał wyjścia. I nie chcę roztrząsać jakichś znów detali zaraz ktoś sie do przecinka doczepi -nit-picking - tak jest bo każdy ma instynkt samozachowawczy i instynktownie nawet w trudnej sytuacji bedzie chcial sobie poradzic. Wiele takich trudnych sytuacji i ...one już nie są trudne. uf...(teraz ktoś może napisać że bazuję na najprymitywniejszych instynktach)
To_ja dziękuje mam na razie 1 tytuł...
iwonabp możesz polecić coś, jakiś challenge ?:)
...(teraz ktoś może napisać że bazuję na
>najprymitywniejszych instynktach)

Ty w ogóle bardzo prymitywny jesteś :(
Naprawdę mi zależy na jakichś rekomendacjach.
Po raz ostatni siem pytam czy ktoś zechce dołożyć cegiełkę ?
Thanks in advance
Retorax, wytlumacz.
Nie ma tu nic do tlumaczenia, po prostu takie odniosłem wrażenie.
Na czym opiera sie to Twoje wrazenie?
To jest po prostu prowokator. Zjawia sie nagle, pyta odp i ubliza i nie zamierzam tracic na niego czasu. Jeśli masz chwilkę mg to moze byś coś polecił?
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 58
poprzednia |