No cóż, widzę, że dyskusja się rozwija.
A ponieważ to ja ją rozpętałam, to pozwólcie, że przedstawię swój punkt widzenia:
Tak, uważam, że trzeba 'tępić' takie osoby, które chcą mieć dobre oceny dzięki oszustwom. Tutaj raczej zdania nie zmienię.
Rozumiem przy tym, że raczej trudno być dobrym ze wszystkiego. Że czasu brak. Czasami zdolności. Czasami chęci. Tylko, niech ktoś mi wytłumaczy, dalczego taka osoba twierdzi, że MUSI mieć dobre oceny. Wg mnie nie musi. Dobre oceny nie są dla wszystkich, one są dla najlepszych.
Ja nigdy nie miałam pretensji o to, że np. mam dopuszczający z geografii, która mnie wcale nie interesowała. I nie widziałam też powodu, żeby się uczyć na lepszą ocenę czegoś czego nie lubię skoro w tym czasie można było porobić np. dodatkowe zadania z fizyki czy poczytać jakieś książki z biologii. Z matmy umiałam dostatecznie żeby zaliczać testy no to miałam dostateczne.
I to jest dla mnie normalne: o dobre oceny walczyć tam gdzie nas coś interesuje.
Co do próśb (??) o napisanie prac, to naprawdę czasami czytam je z niedowierzaniem. A to pewnie wszystko przez moją mamę, która mimo, że była nauczycielką nie chciała czytać moich prac twierdząc, że:
a) ja mam swoich nauczycieli
b) to ja mam dostać ocenę
c) jest zmęczona
d) ona ma własnych uczniów
e) nie chce jej się
f) przecież nigdzie nie jest powiedziane, że mam mieć 5.
Owszem wytłumaczyć wytłumaczyła, ale tylko (czy może AŻ) tyle.
Co jeszcze?
Nie siedzę 24/7 przy kompie, tak jak ktoś sugerował. W sumie chętnie bym posiedziała, bo lubię, ale dwa lata temu nawet wszystkie gry wyrzuciłam... (z ogromnym żalem:((
W realu jestem dosyć pozytywnie nastawiona do ludzi. No chyba, że trafię na gościa, który uparcie twierdzi, że swoją pracę napisał sam, mimo, że ja mu właśnie powiedziałam, że to co mam przed sobą to fragment 3 rozdziału "Alicji w krainie czarów".... Tak, tak...praca przepisana co do jednego przecinka, a delikwent twierdzi, że on tylko kilka słówek przepisał:)))
I tak na koniec: jak na razie (na przykładzie przyjaciół i nie tylko) życie udowadnia, że oceny to nie wszystko. Tak się czasami rozglądam i myślę: ten kiedyś matury kiedyś nie zdał, ten na zaoczne poszedł, bo coś tam, ktoś inny ileś tam egzaminów oblał, etc., etc.... I co z tego? Właściwie nic. Mało istotne są teraz te ich oceny.