W kwestii Birmingham z całego serca odradzam, mam osobiście jak najgorsze wspomnienia z tej mieściny...z pracą słabo, pełno naszych i ciapatych...za to Londyn...ech....wiem że wielu powie, że w tam to dopiero nie ma po co jechać, ale wierzcie mi że to będą albo Ci, którzy nie znają języka, albo Ci, którzy liczą tylko na innych a na siebie nie potrafią...pewnie, że na Victorię ani pod ścianę płaczu nie przychodzą kurierzy z zaproszeniem do pracy, choć wielu jest takich co w to wierzą. Jeśli posługujecie się angielskim w stopniu komunikatywnym to cała reszta to już bułka z masłem...ja co roku w każde wakacje odwiedzam Londyn i robię dokładnie to co zrobiłabym chcąc ulokować się w Warszawie, kupuję gazetę, czytam ogłoszenia na sklepowych wystawach, wynajmuję pokój, i zaczynam szukać pracy...zwykle zajmuje mi to 2-3 dni, a ponieważ wybieram zwykle południe Londynu, pracuję zwykle dla Anglików tzn. w angielskich pubach, restauracjach...byłam nawet dyspozytorką w przedsiębiorstwie taksówkowym, a ostatniego lata kasjerem i deputy managerem w zakładach bookmacherskich:), zazwyczaj jadę sama i liczę tylko na siebie i jak na razie nieźle mi to wychodzi. Nie zaprzeczam być może mam po prostu szczęście... czego i Wam z całego serca życzę!!!Pozdrawiam