praca nauczycielska, jak masz mgr, to chyba nie ma problemu coś znaleźć,
a tłumacz to chyba czeka na zlecenia, nie ma stałych godzin i pensji, tak myślę.
ja jeszcze bedę nauczycielką przez 3 dni, a potem już nie, umowa mi się kończy, a już nie bedę, bo mam tylko licencjat z ang, a nie mam mgr, więc dyrekcja już będzie zatrudniała mgr od września.
ciekawa rzecz mi się zdarzyła wczoraj, a mianowicie : dzwoni do mnie pani z agencji rekrutacyjnej, że kiedyś składałam cv do nich ( nie na stanowisko tłumacza, tylko managerskie, zero doświadczenia w tłumaczeniach wyszczególnionego w cv) i widzą, że znam angielski i potrzebny jest tłumacz to pytam o szczegóły, jaka dziedzina, ustne czy pisemne, a pani na to, że co to za róznica, bo przecież znam angielski, no to pytam kiedy i się okazało, że już jutro potrzebują kogoś do Bukaresztu czy Budapesztu, a jak pytam kiedy lot, to powiedziała, że nie wie, bo dojazd własny, tez macie takie telefony???oczywiście nie przyjęłam oferty, dzieci w szkole trzeba uczyć.
co wogóle sądzicie o takie ofercie?
bo mi sie wydaje ona mocno dziwna.
a może u tłumaczy to chleb powszedni?
ale moim zdaniem, to powinni podać dziedzinę,
bo to, że znam angielski wcale nie znaczy że wiem wszystko o wszystkim,
no ale jednak tłumacz powinien jednak się orientować w tematyce konferencji, żeby ją tłumaczyć, prawda?
np czasami tłumaczę dla mojego szefa instrukcje do aparatów fotograficznych, lub tłumaczę jak co robić, np o ustawieniach osi pryzmatów do robienia zdjęc panoramicznych, 3D, skutki przesunięć punktu nodalnego i jego korekcja softwarowa itp, to nie wierzę, że anglista z mgr by sobie z tym poradził, bo sobie już kilku nie radziło przede mną, np tłumaczenie obsługi
palmtopów i gdybym się nie znała na tym, nie poklikała sobie w te palmy, to bym nie wiedziała jak to dokładnie wytłumaczyć.
a ja po prostu jestem gadżeciarą i to lubię.
jako jedyna w szkole mam komórę lepszą od uczniów,
bo uwielbiam nowinki techniczne,
ostatnio ojcu ucznia konfigurowałam słuchawkę na bluetootha,
przyniósł instrukcję po angielsku,
także chyba nie pasuję do szkoły jak byle gadżet kosztuje więcej niż wynosi pensja.
no ale nie blokuję miejsca innym.
ale jakby mi dali do tłumaczenia konferencję np prawniczą, to serio bym sobie nie poradziła, te ustawy, poprawki itp. a przecież znam angielski niby.