Bossszzz co za legendy krążą o tym kierunku. W Waszych wypowiedziach fil-angielska jawi się niczym obóz survivalowy dla Legii Cudzoziemskiej;))
Bez przesady.Ktoś powiedział,że trzeba naprawdę to kochać.Zgadzam się jesli chodzi o same studia; ktos, kto idzie na anglistyke tylko dlatego,ze nie ma lepszego pomyslu, a np matura mu nieźle poszla,prawdopodobnie po roku okdryje ze to kierunek nie dla niego.Bo fil-ang to nauka o języku, a nie nauka języka,nie jakiś kurs językowy.
Natomiast 10 godzin dziennie...hmmm...wg mnie to troche przesada,zeby tyle siedziec nad czymkolwiek, musi za tym stać naprawdę wielka pasja.Ja osobiscie nie znam osoby, ktora by siedziala te 10 godzin:))
Jeśli faktycznie warunkiem dostania sie i utrzymania na fil-ang byloby skakanie z ksiązki na książke przez 10 godzin,to musialby tak postepowac kazdy student fil-ang,a nie sądzę,zeby ktos tak robil.
Nie mozna dać sie zwariować i przede wszystkim uwaam ze nie poiwno traktowac sie kazdej opinii jak wyroczni, bo kazdy ma swoje zdanie,kazdy ma inne umiejętności i mozliwości, no i co niektorzy lubią straszyć i wyolbrzymiać sprawę:) pozdrawiam.