jakie dobrze z angielskim? ciągle jakieś koleżanki mojej matki usiłują mi wcisnąć do nauki swoje lub koleżanek rozkapryszone dzieci, które wcale się nie chcą uczyć i że niby po znajomości to żeby tanio lub gratis, jak sie już wstępnie opędzę, to potem na uczelni jeszcze drugi szturm. a ja wolę prowadzić kursy, a nie latać po domach i wysłuchiwać jak to sie dziecku nie chce, bo ma klasówkę z religii i innego w-fu i zeby nie męczyć. ale ciekawsze były numery z odwoływaniem lekcji jak stałam przed klatką i miałam właśnie zadzwonić domofonem, ale sms przyszedł, albo wysyłanie mi maila, że nie będzie lekcji też na 2 minuty przed rozpoczęciem, no bo o co chodzi, mail został wysłany i już. albo sie przychodziło i słyszało, ze uczeń wyjechał i niewiadomo kiedy wróci, po co mi takie atrakcje?