Teraz na filologię angielską brany pod uwagę jest tylko pisemny oraz ustny egzamin maturalny.
A mam pytania do osób już zaprawionych w boju, na programach tłumaczeniowych (w szczególności chiński). Czy jesteście zadowoleni z poziomu i możliwości jakie oferuje UŚ w pomocy nauczenia się języków: arabskiego i chińskiego? Z jaką znajomością języka wychodzi nowy magister na rynek pracy jeśli jego własny wkład i determinacja też była spora? Po prostu nie chciałbym po raz kolejny wpaść w bagno, dosyć charakterystyczne dla naszej ojczyzny xP , które polega na pięknych ulotkach i otoczce reklamowej na miarę: "uczymy marsjańskiego i delfinowego i mamy nowoczesne techniki nauczania z najlepiej wykwalifikowaną kadrą w Polsce i w ogóle na świecie". A kiedy już się tam jest, to wcześniejsze zapewnienia zupełnie nie mają pokrycia. Dostaje się kserówki na czwartym roku o tym jak zamówić kawę w kawiarni, a na kolejnych zajęciach kserówka jak zamówić ciastko do kawy w tej samej kawiarni. Na innych zajęciach w salce katechetycznej będziemy oglądać film chiński, który nic nie wniesie. Ale jest chiński! I tym podobne przykłady (wiem że przekolorowałem ^^, ale parę razy się przejechałem na czymś takim w naszym kraju). W skrócie... Czy studiowanie na programach tłumaczeniowych (chiński lub arabski) na UŚ jest warte świeczki?