Ja brałam dziekankę właśnie po półtora roku. Studiuję anglistykę więc wyjechałam do Anglii-i gdybym miała się cofnąć w czasie, zrobiłabym to samo!!!Wyjazd bardzo mi się przydał. Nic nie zastąpi kontaktu z żywym językiem. Mimo że znajomi Angole kiedy się dowiadywali jakie słownictwo mamy na uczelni łapali się za głowę, to jednak uważam że ten wyjazd przyniósł mi BARDZO DUŻO korzyści, może nie pod względem gramatyczno-leksykalnym(okazało się, ku mojemu zdziwieniu, że w Anglii nie mówią pięknie skonstruowanymi poprawnymi zdaniami, tylko robią czasem więcej błędów niż moi uczniowie!O święta naiwności!) ale pod względem przede wszystkim kontaktu z kulturą, ludźmi, poznania skrawka innej kultury. Patrząc z tej perspektywy, polecałabym każdemu wyjazd. Ale patrząc od strony studiów, to pamiętam, że po powrocie naprawdę bardzo trudno było mi wrócić do trybu uczelnianego-rok przerwy to jednak długo, i mimo że w Anglii również się uczyłam, kiedy wróciłam nie mogłam się przyzwyczaić do starego trybu życia. I przyznam że gdyby nie mój mąż, to nie wiem czy wróciłabym tak szybko:) Sama zdecydujesz co zrobić-ale na pewno przy takim wyjeździe benefits outweigh the drawbacks;) Pozdrawiam