pomocy, droga zyciowa

Temat przeniesiony do archwium.
Witam.
W tym roku pisze mature i najbardziej oczywiscie nastawiam sie na rozszerzony angielski. Poza tym pisze jeszcze WOS, no i oczywiscie podstawy. Bede probowac dostac sie na UW na amerykanistyke, poniewaz jestem bardzo zainteresowana kultura USA i wydaje mi sie, ze po prostu te studia bede traktowac jako rozwijanie swojego hobby. Ale domyslam sie, ze jest to kierunek, ktory w zaden sposob nie pomoze mi w zdobyciu pracy.
Myslalam o typowo filologii, ale ja nie przepadam za brytyskim angielskim, naprawde.
Nie wiem wlasciwie, co zrobic ze soba... moim najwiekszym marzeniem jest przeprowadzka do USA. Ogolnie nawet idac na te studia, licze na to, ze moze poznam jakies osoby na roku, ktore tez beda mialy takie plany, bo razem razniej. A tak na te chwile, jak z kims rozmawiam z bliskich, to wiadomo, ze puka sie w glowe, ze oszalalam.
Mam amerykanskie obywatelstwo, wiec kwestie stricte wizowe mnie nie martwia, bardziej martwi mnie to, ze mimo tego, ze mam tam troche rodziny dalszej, to i tak wiadomo, ze oni odpadaja jesli chodzi o "zwalanie sie na glowe".. po prostu nie jestem takim typem osoby, a wiem, ze tez oni niechetnie by chcieli taka sytuacje. Licze, zemoze przez ten rok, bede chodzic na zaoczne na amerykanistyke (jak sie dostane), bede gdzies dorabiac, odloze pieniadze i wtedy udaloby mi sie cos z tym zrobic? To znaczy wyjechac, wynajac cos malego i poszukac pracy? Wiecie to nie jest tak, ze chce wyjechac i nie wiem zarabiac miliony, czy ogolnie wyobrazam sobie tam kolorowe zycie, ja po prostu bylam pare razy w USA i tak mnie tam urzeklo wszystko, ze moim priorytetem stala sie emigracja tam... Chcialabym po prostu miec gdzie spac i miec za co jesc. Nie wiem, moze sprowadzcie mnie na ziemie, jestem za bardzo oderwana od jakiejkolwiek rzeczywistosci.. Ale tutaj wiem, ze raczej nie znajde szczescia.
Wiekszosc moich znajomych jest o wiele ambitniejsza, teraz wiadomo im blizej matury, kazdy mowi, ze dostanie sie tu i tu, potem bedzie pracowal dzieki tym studiom tam, ogolnie maja jakas wizje. Natomiast ja slucham tego z takim zalem do samej siebie, ze takie sobie marzenie "wybralam", ze najwazniejszy stal sie wyjazd do USA. Jakos tak nie cieszy mnie zadna tutaj wizja. Myslalam, zeby nie wiem sobie jakis kurs zzrobic, cokolwiek, co by w USA sie przydalo, ale prawda jest taka, ze tam tez z praca ciezko, wiadomo, ale nie ma rzeczy niemozliwych, prawda?
Czy jest dla mnie jakas szansa? czy jestem straconym osobnikiem i bardzo sie rozczaruje w zyciu...
edytowany przez borsuxx: 06 kwi 2014
Wg mnie, zawsze lepiej jest wyjechac po studiach.
A czy to wszystko sie uda - to zapytaj Boga. Tylko jak my wiemy, 'If you want to make God laugh - tell him your plans'.
Ale jak tylko dasz rady, to idz na studia.

« 

Pomoc językowa

 »

Pomoc językowa - Sprawdzenie