„Articles ?” What are articles? Never heard of them! –rzekł jeden z wykładowców angielskiego na ILS-ie, zapytany o to czy w liczbie słów w wypracowaniu uwzględniane są „articles.” I choć szczęki nam opadły i z hukiem uderzyły o wykładaną postsocjalistycznym linoleum podłogę, to ostatnim tchnieniem, podtrzymywani resztkami nadzieji, wydukaliśmy: a, an, the... Załapał. „Articles” będą uwzględnione, a my uratowani. A propos ratowania, na fasadzie budynku ILS-u (który w zasadzie mogłby uchodzić za nieoficjalne muzeum socjalizmu) powinien widniec napis: „Ratuj się kto może” –prztłumaczony na kilka języków oczywiście . Takie sytuacje powtarzają się na ILS-ie zatrważająco często. Udziałem studentów jest wszechobecna paranoja. Słowa klucze do ILS-u to bezproduktywność i nuda. Aha, jeszcze socjalizm, począwszy od wyglądu budynku, poprzez kilometrowe kolejki po wszystko aż po praktyki stosowane wobec studentów (spróbujcie chociażby załatwic cos w sekretariacie dla studentów, che che...). Drogi męczenniku niedoli: znasz język, ale nie za dobrze? A może po prostu stękasz a nie mówisz? Nie martw się – i tak mówisz lepiej od większości wykladowców. Na ILS-ie i tak się nie zbłaźnisz bo języka nie używa się w ogóle – ani w mowie ani w piśmie. Ani be ani me. Ani kukuryku. Zamiast zapiać, można najwyżej zalać, pałkę. Albo zawyć, z rozpaczy a potem zalać pałkę. Pomódlcie się za męki moje i innych studentów ILS-u a modlitwę zakończcie tymi oto słowy: I uchroń nas panie od zła wszelkiego, teraz i na zawsze i na wieki wieków - Amen. [email]