Nie wiem, gdzie ten egzamin bedziesz zdawal, ale podejrzewam, ze kryteria sa wszedzie podobne. Egzamin z angielskiego jest trudny, ale jest do zdania - w koncu co roku kogos na te studia biora :-) co prawda zdarzaja sie i takie rzeczy, jak w przypadku mojego kolegi, ktory podchodzil do egzaminu wstepnego z Profem zdanym na A w kieszeni (nie zwolniono go z egzaminu), i dostal 4. Gramma na egzamin absolutnie w calosci. Jak juz sie czesc pisemna przejdzie to reszta to pikus.
Z polskiego bym nie panikowala - sa trzy pytania. Na dwa trzeba odpowiedziec - sam sobie wybierasz, ktore chcesz zreferowac. Dwa dotycza literatury polskiej/powszechnej - tyle ile w szkole sredniej. Zupelnie nie wychodza poza podreczniki, tyle, ze trzeba miec je porzadnie przeczytane i nauczone. To trzecie pytanie dotyczy polskiej gramatyki (i to jest to 'poza' program, bo wracamy do podstawowki - rozbiory zdan, czesci mowy, troche terminow z teorii literatury - wystarczy przejrzec podreczniki. Tyle tylko, ze troche sie tego nazbiera. Ja sie akurat z marszu nastawilam, ze tego pytania nie wybieram i troche sobie odpuscilam przypominanie sobie takich rzeczy). Niestety i tak do tego wrocisz, czy Ci sie to podoba czy nie na fonetyce angielskiej, gdzie trzeba bedzie robic porownania aparatu mowy i kuc te wszystkie dzwieczno-szczelinowe i co z nich wynika u Anglika ;-) Ble... do tej pory mi sie rece poca jak pomysle.
polskiego sie nie boj, ale nie lekcewaz przeciwnika, bo ludzie lubia sobie to odpuscic (bo przeciez sa swietni z anglika) i potem leja egzamin na finiszu. W tym szalenstwie jest metoda (z czego cytat? ;-)) - komisje angielskie tez siedza na egzaminie z polskiego, bo w koncu wybieraja ludzi do studiowania badz co badz literatury i historii (na dodatek x2 - GB i US), wiec chca wiedziec co delikwent soba reprezentuje.