Problem z ocenianiem

Temat przeniesiony do archwium.
Jestem na pierwszym roku. Jak się zachować kiedy pani oceniająca wypracowania obniża ocenę za błąd, który jest błędem jedynie w jej przekonaniu lub przekreśla wyrazy (poprawne gramatycznie itp.) i wstawia synonim tylko dlatego, że bardziej jej się widzi.. Czy uważacie, że wszelkie swoje wątpliwości powinnam u niej rozwiązywać, czy po prostu zacisnąć zęby? Przyznam, iż obawiam się, że będzie owa pani patrzyła na mnie niezbyt przyjaznym wzrokiem. A przede mną jeszcze ponad dwa lata...
Pomyśl, że u mnie jest pewien mgr, który za błąd gramatyczny,zły article i jeszcze jakiś inny błąd z jego listy w pracy semestralnej/egzaminie/teście odejmuje 33% z całości punktów i nie ma szansy zdać jak próg 60%, chyba że wszystko ma się na 100, wtedy można sobie na błąd pozwolić. Wychodzi na to, że jak się nie jest pewnym czegokolwiek lepiej nie napisać i nie dostać punkta, niż stracić 33% LOL Marne to pocieszenie ale zawsze;)
Często studentowi na I roku trudno jest ocenić, czy dana forma lub słowo jest naprawdę poprawne, mimo iż wierzy w swoją nieomylność. Często dane słowo nie może byc użyte ze względu na kolokację (po polsku lepiej brzmi: frazeologię) lub styl (np. zbyt formalny lub zbyt kolokwialny). Zwykle jednak wiedza językowa wykładowców (nawet magistrów)jest "nieco" większa niż wiedza studentów I roku. Najlepszym źródłem sprawdzenia poprawności jest jakiś korpus języka angielskiego. Polecam szczególnie British NAtional Corpus on-line. Pełna wersja jest płatna, ale wersja "simple search" jest za darmo, więc można sobie sprawdzić poprawność jakiiejś frazy. A z asystenetem/tką zawsze można rozmawiać na temat błędów. Ważne, żeby to robić uprzejmie.
Często studentowi na I roku trudno jest ocenić, czy dana forma lub słowo jest naprawdę poprawne, mimo iż wierzy w swoją nieomylność. Często dane słowo nie może byc użyte ze względu na kolokację (po polsku lepiej brzmi: frazeologię) lub styl (np. zbyt formalny lub zbyt kolokwialny). Zwykle jednak wiedza językowa wykładowców (nawet magistrów)jest "nieco" większa niż wiedza studentów I roku. Najlepszym źródłem sprawdzenia poprawności jest jakiś korpus języka angielskiego. Polecam szczególnie British NAtional Corpus on-line. Pełna wersja jest płatna, ale wersja "simple search" jest za darmo, więc można sobie sprawdzić poprawność jakiiejś frazy. A z asystenetem/tką zawsze można rozmawiać na temat błędów. Ważne, żeby to robić uprzejmie.
Sylvie, to na AP takie potwory dręczą studentów? Aż strach pomyśleć z kim ja piję kawę na przerwach... :-)))
Czy ja mówię, że mnie dręczą? uwielbiam AP i wykładowcy są naprawdę super, ten przypadek jest odosobniony;) Często robię błędy literówki z pośpiechu np hasn't bee (n) i na gramie luz po prostu od mgr PO nie dostaje punkta i tyle:) ale takie coś u innego pana kosztuje 33% i nie ma przeproś;)ot taka ciekawostka dla narzekających na ocenianie;)
just kidding... :-))
Widać metoda tego pana działa:D wszyscy się tak bali tych błędów, że ich nie narobili:D w sumie jak ktoś zagrozi, że 33% zabierze to tysiąc razy pomyślisz przed i tysiąc razy przeczytasz to co napiszesz;)
Cześć,
Nie twierdzę, że mam większą wiedzę od wykładowcy (wiem, że jej nie mam), ale szokiem dla mnie jest kiedy używam wyrażenia wypowiedzianego poprzednio przez innego wykładowcę, które później okazuje się być niepoprawne. Nie wiem wtedy kto ma racje...
Temat przeniesiony do archwium.

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia