też chciałam po 7 latach nauki iść na niemiecki, ale okazało się, że muszę na rosyjski od zera;(
prawda jest taka, że na 100% będzie wiadomo już w trakcie studiów, na pierwszym roku. U nas były listy, nikt nie wpisał się na rosyjski, pod koniec 1-go roku powiedzieli, że rosyjski dla wszystkich. Po 3 latach na dyplomie licencjackim jest tak napisane:
XXX ukończyła filologię angielską z językiem rosyjskim
Do tego dostajesz suplement, w którym jest napisane, że wg tego i tego rozporządzenia MEN angielskiego możesz uczyć tu i tu, a rosyjskiego w podstawówkach i gimnazjach (!!) i potem spis odbytych praktyk.
W praktyce wyglądało to tak, że więcej od 2 roku siedziało się w instytucie filologii rosyjskiej (bo tam zajęcia, uczą cię wykładowcy filologii, nie jak na lektoratach), nawet 6x1,5h tygodniowo.
Nie ukrywam, że było to męczące, szczególnie jeżeli ktoś zaczynał od zera (nie znał bukw nawet itp) i od razu wymagano od niego poprawności (jak to jest na filologiach wszystkich). Jeżeli ktoś wcześniej uczył się tego języka, to OK dużo wyniesie na pewno, ale dla kogoś od zera abstrakcją jest słuchanie po roku nauki wykładu z literatury rosyjskiej po rosyjsku.
Generalnie wykładowcy nie robią problemów i nawet jak nam słabo idzie można się prześlizgnąć, ale w sumie czy o to chodzi? Dla mnie był to zmarnowany czas, bo teraz rosyjskiego nie kontynuuję, nie był to język, którego chciałam się tak intensywnie uczyć i spędzać czas do 20 w instytucie filologii rosyjskiej, a NIE angielskiej.
Pomysł z dwukierunkowością jest trafiony, ale tylko wtedy kiedy daje się studentom wybór i mogą kontynuować język z liceum-wtedy ma to sens.
Poza tym to trochę źle świadczy o uczelni, że wypuszcza absolwentów z takimi papierami i wypisuje gdzie można rosyjskiego uczyć,a mnie się wydaje że skrzywdziłabym te dzieci nawet w podstawówce swoją niekompetencją;)
Generalnie UP znane jest z różnych pomysłów, a instytut neofilologii przoduje w rankingu absurdów czasem;)