>Wlasnie mg - nie bylo okazji Tobie pogratulowac.
Tak? Nie zauważyłem, że akurat Ty nie pogratulowałeś :-)
>takze z okazji objecia stanowiska, pewnie roboty od groma!).
Trochę jest pracy, tak. Ale widzę, jak działa uni od podszewki
>
>Co do doktoratu: gdybym wiedzial, ile mnie to bedzie kosztowac stresu,
>nerwow, nieprzespanych nocy, dolowania sie, kryzysow,
Ciekawe, bo wydawało mi się, że temat masz jasno określony, w dodatku oryginalny, no i przede wszystkim masz potrzebną wiedzę. A że czasem trzeba coś gruntownie zmienić (połączyć dwa rozdziały w jeden, usuwając kilka podrozdziałów, czy tuż przed oddaniem całości dorobić kilka tabelek ze statystykami [to akurat był mój własny pomysł]), to cóż, taka karma - uczymy się na błędach. Mnie dołowały sytuacje, kiedy się okazywało, że muszę pisanie odłożyć na jakiś czas, bo mam inne obowiązki.
>A z praca po dr wcale nie jest tak rozowo, niestety, smutne to, ale prawdziwe!
Uczelnie prywatne pewnie przyjmą Cię z pocałowaniem ręki, ale tam się nie rozwiniesz naukowo.
PS. Ponawiam zaproszenie na konferencję KJS. Referat na temat terminologii i języków specjalistycznych w pidżynach na pewno zrobiłby furorę.