Doktorat??

Temat przeniesiony do archwium.
Chciałabym się dowiedzieć gdzie można zrobić doktorat po studiach magisterskich z jęz. angielskiego. Ale jak najbliżej Kielc...
a po co Ci doktorat z angielskiego?
żeby mieć inny skrót przed nazwiskiem? to nie najlepszy pomysł...
myślisz, że pracodawca będzie patrzeć jakoś dużo bardziej, porównując dwie osoby, z czego jedna ma magisterkę z anglistyki, a druga doktorat? Eeee ;)
lepiej zrób coś ze studiów podyplomowych, poza tym szukanie nie boli, google istnieje, a przy okazji coś takiego wyrwałem:
https://www.ang.pl/studia_doktoranckie_na_anglistykach_18995.html
nienajlepszy* tam miało być :P
Ok, źle sformułowałam pytanie...
Chodziło mi o doktorat w zakresie języka angielskiego.
Chciałam się dowiedzieć właśnie tego co jest w tym linku.
Dzięki za niego.
A co do Twojego zbulwersowania - nie chodzi o głupie dr tylko o to żeby poznać swoje granice, zdobyć coś na co patrząc za kilka lat, bedę dumna... Rozumiesz?
>>>zdobyć coś na co patrząc za kilka lat, bedę dumna
Dumna to mozesz byc z tego, ze kiedys trafi Ci sie dobry maz i dobrze wychowasz te 6cioro dzieci.
Spoko, rób co chcesz, przecież to Twój wybór. Ja czasem lubię walnąć swoją opinię, która może zabrzmieć trochę niestosownie, ale chyba nie o to mi chodziło. Pozdro ;)
Dumna to moge być z tego co sama osiągnę...
Ale dumna jak trafi mi się dobry mąż?? O czym ty mówisz???
Oki, rozumiem.
Dzięki za wyczerpujące odpowiedzi:)
Też pozdrawiam!
nie ma co słuchać innych w takich sprawach...to nie oni beda stawac przed Twoimi zyciowymi wyborami tylko TY
oczywiscie mozesz zasiegnac opinii innych ale za bardzo sie nia nie przejmowac:))
pozdro.
Pisz doktorat i miej z tego frajdę!
Dzięki za słowa otuchy. Właśnie o to chodzi, że jeden ma ambicje dobrze wychować dzieci, a drugi napisać doktorat:)
jedno drugiego nie wyklucza
Wiem, wiem że nie wyklucza. A czy ta 'frajda' to ironia z twojej strony??
nmzc:)
>Wiem, wiem że nie wyklucza. A czy ta 'frajda' to ironia z twojej
>strony??

Ta "frajda" to raczej nie ironia, mg sam to już przerabiał.

I jak doktorze, trudniej się żyje zmieniwszy literki przed nazwiskiem?
ano, przerabiałem.
Żyje się torchę inaczej - uczy się trochę inaczej itp.
Wlasnie mg - nie bylo okazji Tobie pogratulowac. Wiec serdeczne gratulacje (i nie wiem, czy faktycznie to tego warte, ale gratulacje takze z okazji objecia stanowiska, pewnie roboty od groma!).

Co do doktoratu: gdybym wiedzial, ile mnie to bedzie kosztowac stresu, nerwow, nieprzespanych nocy, dolowania sie, kryzysow, nigdy wiecej nie zdecydowalbym sie. Teraz to juz szkoda rezygnowac, kiedy 80% pracy juz zrobione. Wlasnie finiszuje 4 rozdzial. A z praca po dr wcale nie jest tak rozowo, niestety, smutne to, ale prawdziwe!

Pzdr.
>Wlasnie mg - nie bylo okazji Tobie pogratulowac.

Tak? Nie zauważyłem, że akurat Ty nie pogratulowałeś :-)


>takze z okazji objecia stanowiska, pewnie roboty od groma!).

Trochę jest pracy, tak. Ale widzę, jak działa uni od podszewki

>
>Co do doktoratu: gdybym wiedzial, ile mnie to bedzie kosztowac stresu,
>nerwow, nieprzespanych nocy, dolowania sie, kryzysow,

Ciekawe, bo wydawało mi się, że temat masz jasno określony, w dodatku oryginalny, no i przede wszystkim masz potrzebną wiedzę. A że czasem trzeba coś gruntownie zmienić (połączyć dwa rozdziały w jeden, usuwając kilka podrozdziałów, czy tuż przed oddaniem całości dorobić kilka tabelek ze statystykami [to akurat był mój własny pomysł]), to cóż, taka karma - uczymy się na błędach. Mnie dołowały sytuacje, kiedy się okazywało, że muszę pisanie odłożyć na jakiś czas, bo mam inne obowiązki.


>A z praca po dr wcale nie jest tak rozowo, niestety, smutne to, ale prawdziwe!


Uczelnie prywatne pewnie przyjmą Cię z pocałowaniem ręki, ale tam się nie rozwiniesz naukowo.

PS. Ponawiam zaproszenie na konferencję KJS. Referat na temat terminologii i języków specjalistycznych w pidżynach na pewno zrobiłby furorę.
Hej, to nawet nie chodzi o same pisanie, bo to - gdy mam czas - calkiem sprawnie idzie, ale o cala otoczke: studia dr, beznadziejny status doktoranta (obowiazki pracownicze, prawa, nawet nie-studenckie). Ale juz finiszuje, w przeciagu 2-3 miesiecy mam zamiar oddac calosc i uczyc sie do egz. dr (zostaly mi dwa - jezyk obcy i dyscyplina glowna).

Co do konferencji, dzieki serdeczne za zaproszenie, ale powiedzialem sobie, iz w tym roku nie jade nigdzie, ani nigdzie nie publikuje. I tak wyrobilem norme ponad 8 razy z publikacjami i konferencjami, i 5 razy z dydaktyka.

Pzdr.
>Co do konferencji, dzieki serdeczne za zaproszenie, ale powiedzialem
>sobie, iz w tym roku nie jade nigdzie, ani nigdzie nie publikuje. I
>tak wyrobilem norme ponad 8 razy z publikacjami i konferencjami, i 5
>razy z dydaktyka.
>
Gratuluję "Przodownikowi Pracy" ;-)
Fakt,życie doktoranta nie pieści.Nie zazdroszczę.
A co do konferencji-nie ma czego żałować.Bardzo często to strata czasu, jeszcze częściej działa po prostu jak okazja do schadzek i libacji (niestety :-/ I tak jest niemal w każdej branży-o tym akurat coś niecoś wiem.I w konferencjach nie gustuję.Jeśli jakieś mają dla mnie znaczenie to da się je zliczyć na palcach jednej ręki.)
Jeśli czemuś jeżdżenie na konferencje służy to zadzierzganiu znajomości a to może robić w inny, mniej czasochłonny sposób.Lepiej pracować indywidualnie, publikować,czasem wystąpić gdzieś z jakimś referatem.Ale w konieczność prezentacji pracy można zaangażować kogoś innego z kogo można zrobić współautora i po krzyku.Nie trzeba nigdzie jechać.
Uprzedzając ewentualne oburzenie mg-moje uwagi nie dotyczą twojej propozycji tylko samego mechanizmu funkcjonowania zdecydowanej większości konferencji w naszym kraju.
Dlatego generalnie jestem na nie, chyba,że dane wydarzenie naprawdę jest warte uwagi-wtedy robię wyjątek od reguły i biorę w nim udział.
A do autorki wątku-wychowanie bardzo małych dzieci może być trudno połączyć z doktoratem bo oprócz samej nauki i pisania pracy jest sporo innych zajęć.
Z mojej perspektywy praca na uczelni i doktorat są raczej dla singli a nie dla ludzi mających rodziny na utrzymaniu, chcących pracować.
to ja pewnie jeździłem na mniejszośc konferencji, bo nie zauważyłem zapijaczonych mord. W jakiejż to dziedzinie na konferencjach głównie piją?
W każdej-medycyna,nauki społeczne, językoznawstwo, prawo.
Mam wrażenie,że translatoryka w miarę jeszcze trzyma poziom ale też nie wszędzie.Ale to dość specyficzne, raczej hermetyczne środowisko indywidualistów, którzy wewnętrznie niezbyt się integrują i (z tego powodu,tak sądzę) nie wytwarzają pewnych patologicznych mechanizmów wynikających z wysokiego stopnia poufałości między członkami danej grupy.
A najbardziej chyba baluje Warszawka i goście z USA, ale nie tylko.Tu uogólnianie mogłoby być krzywdzące i dla nacji i dla płci,bo źle wspominam wybryki wielu mężczyzn a Panie raczej pozytywnie.Ale to moje subiektywne doświadczenie. Co więcej jedną panią o wątpliwej reputacji i dość rozrywkowym podejściu do konferencji też spotkałam.Btw, byłą jedną ze współorganizatorek takiej imprezy a potem przewinęła się przez łóżko połowie uczestników imprezy.To była chyba moja 3 konferencja, jeszcze młodej studentki.Pozostał niemały niesmak.Rzeczywiście w dużej mierze kobiety podchodzą chyba do takich spotkań poważniej, często mają rzeczywiście coś do powiedzenia.A z mężczyznami-cóż, różnie bywa.To nie miejsce na rzucanie nazwiskami ale wierz mi są tacy co wręcz słyną z bycia "konferencyjnym lovelasem" i bynajmniej nie zaprasza się ich z powodu wartości ich wystąpień tylko ze względu na znajomości i koneksje.Np. w Krakowie i Wrocławiu konferencji z udziałem pewnego szacownego profesora unikam jak ognia.
Fakt, miałeś szczęście.
Ja szczerze mówiąc, może też racji płci-kobiety w takiej atmosferze często stawiane są w dziwnych , krępujących sytuacjach mam już uraz do tego typu spotkań.A tobie mogę tylko pogratulować,że nie traciłeś do tej pory czasu na żenujące pseudonaukowe spotkania.Ja stety, niestety swego czasu musiałam często, gęsto bawić się w tego rodzaju wyjazdy i niewiele z nich wspominam jako wartościowe doświadczenie intelektualne.
>Btw, byłą jedną ze współorganizatorek takiej imprezy a potem przewinęła się przez łóżko połowie uczestników imprezy

Fiu, fiu, a ile trwała ta konferencja, tj. ile nocy?
I nie chodzi tylko o zapijaczone mordy.Ale np. o to,że idziesz korytarzem w przerwie a obcy facet (w garniturze, pełna kulturka) klepie cię w tyłek i chwali,że masz ładny i myśli,że jest cool.
On-szacowny gość, starszy człowiek, ty-młodszy, nie tak szacowny, współorganizator imprezy.I co zrobisz? Strzelisz na odlew w pysk?
Gdyby życie było piękne i nic by nas nie ograniczało to byłaby moja pierwsza reakcja.Niestety życie jest bardziej skomplikowane.
Następnego dnia życie toczy się dalej,jedne fałszywy ruch i wpakujesz się w bagno,z którego trudno wyjść.A masz na to zajście potem świadków?
To tylko jeden przykład, z autopsji.
Czasem jak widzę takie szacowne grono to myślę,że mniej razi mnie zapijaczona morda niezakłamanego robola sączącego jabola pod sklepem.Taki facet przynajmniej jest szczery i nie odnosi się do mnie z niczym nieuzasadnioną wyższością.
A o tym,że naukowcy piją to każdy wie.Nikt się już z tym nie kryje.
Wiesz ile razy studenci np. UJ w czasie studiów pili z wykładowcami? Oczywiście po godzinach, kulturalnie. Sądzisz,że nie przekłada się to na ocenianie? Dla mnie sama forma takiego spoufalania się z kadrą to przesada, co dopiero fakt,że niejako popularyzuje to alkoholizm wśród młodych ludzi.I nie są to sytuacje incydentalne tylko nagminne więc dobrego imienia naukowców czy akademików jako grupy o jakimś wyższym morale odbiegającym od polskiej przeciętnej raczej nie będę bronić.Co do morale kadry akademickiej to już nie mam złudzeń.
3 dni, wyszłam z niej na ostatnich nogach bo ciągle było coś do roboty.
Pani organizator była zbyt zajęta kursowaniem między pokojami,żeby np. przebukować bilety gościom z Rosji i Litwy kiedy pojawiły się problemy z podróżą powrotną.Chyba strajki kolejarzy wtedy były, to było w maju.
A Pani była w ogóle oficjalnie kochanicą profesora, który na otwarciu był z żonką a potem odesłał ją do domu i ruszył na łowy wśród gości z innych krajów.
hej!

Mam pytanie do MR JULKA :) w sumie nie wiem czy moge w tym typiku ale chyba tak...bo przecież Ty jestes na doktoranckich, a moje zapytania też są z tym powiązane. Pisałeś kiedys, że Twoim marzeniem/planem/celem (nie pamiętam dokładnych słów) było studiowanie we Wrocławiu (mgr i doktoranckie). Jesli to nie jest tajemnicą, to mogę z czystej ciekawości spytać dlaczego? Wydaje mi sie, ze kady plan a tym bardziej wybór jest czymś spowodowany. Co się kryło za Twoim? Miasto, uczelnia etc? Mam nadzieje ze to głupio nie zabrzmiało i nie odbierzesz tego negatywnie, po prostu sama tez mam dokładnie przemyslane plany co do tego "co dalej?" a Ty jesteś świetnym przykładem że marzenia można spełnić jeśli bardzo się tego chce.
Ja tez po licencjacie chciałabym zmienic uczelnie i miasto mimo, że uczelnia tu ok, zycie tez. Ale mam swoje dobrze przemyślane plany. Denerwuje mnie tylko czasem jak ludzie reagują gdy o nich słyszą (jakby niewiadomo co to było ;/) Mam dośc pytań: az tak daleko?! zostawisz znajomych?! zmienisz całe zycie po raz kolejny?! nie jest Ci tu dobrze!? tu masz znajomych a tam nic! ale po co?!Niestety czasem takie opinie się słyszy, może nie zawsze ale jednak. Ci ci mają wiedzieć to wiedzą o moich planach, jeśli to się ziści to i reszta się dowie. Ja osobiście traktuje to normalnie, bo przecież normalnym jest że ludzie się przenoszą, zmieniają miasto uczelnie itp ;) Czy Ty tez miałes takie uwagi? bo z tego co pamietam masz jedenak kawałek do Wrocławia.

oczywiście opinie innych też mile widziane ;) i gratujuję determinacji i samozaparcia wszytskim doktorantom!

Pozdrawiam
Znalem Wroclaw od malego i zawsze mi sie podobala atmosfera tego miasta, a poza tym tutaj mialem mnostwo znajomych, rodzine (moi rodzice pochodza spod Wro) itp. Po licencjacie, chcialem pojsc na studia mgr na dobrej uczelni, z niezlym poziomem, potem chcialem robic dr. UWr wtedy jako jedna z nielicznych uczelni oferowala studia mgr dzienne, wiec dostalem sie na UWr, skonczylem na nim studia mgr i podyplomowke, w miedzyczasie wyjechalem na stypendium, potem wrocilem dostalem sie na st. dr i tak juz zostalo. Jakos sie udalo zrealizowac wieksza czesc planow zawodowych - teraz jeszcze tylko dokonczyc i obronic doktorat i bedzie 100%.
Pzdr.
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Pomoc językowa - Sprawdzenie

 »

Pomoc językowa - Sprawdzenie