jak zostac dobrym tłumaczem

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 41
poprzednia |
Co robić, gdzie sie uczyc, prywatnie czy państwowo, żeby byc dobrym tłumaczem z dobrym startem na rynku??
czy sama specjalizacja na studiach wystarczy? A może jest zbedna?
tlumacz powinien m.in. umiec znalezc rozne potrzebne mu teksty. Wpisz w wewnetrzną wyszukiwarkę 'tłumacz' i zobaczysz.
O tym można by zapewne napisać dość opasłe tomiszcze. Polecam lekturę:

http://www.serwistlumacza.com/
http://www.forumtlumaczy.pl/
http://www.globtra.com/forum/#2

Wbrew pozorom nie jest to odpowiedź "zbywająca" - po prostu wydaje mi się, że do wniosków na temat tego "jak zostać dobrym tłumaczem" każdy musi dojść sam. Jedyną w miarę oczywistą dla mnie rzeczą jest, że dobrze mieć do tego predyspozycje...
ale mnie chodzi o to, gdzie się KSZTAŁCIĆ żeby dobrze przygotowac się do zawodu tłumacza zarówno pod względem teoretycznym jak i praktycznym. Wiadomo, że dopiero praca w zawodzie i zdobywanie doświadczenia czynią prawdziwego tłumacza. Ale zanim się nim bedzie trzeba gdzieś zdobyc podstawy. Czy np lepiej postawić na studium kształcące tłumaczy czy wybrać uniwersytet...A może cos jeszcze...
>ale mnie chodzi o to, gdzie się KSZTAŁCIĆ żeby dobrze przygotowac się
>do zawodu tłumacza zarówno pod względem teoretycznym jak i
>praktycznym.

[Wzdycha]. Mówiłam - poczytaj. Niektórzy nie kształcą się nigdzie w tłumaczeniówce (mają wykształcenie medyczne, techniczne itd.) Inni są absolwentami filologii/lingwistyki. Jeszcze inni mają inne wykształcenie kierunkowe, ale robili studium. Sama musisz zadecydować, którzy z nich realizują taką ścieżkę kariery, która wydaje ci się "dobra".
1) Predyspozycje
2) Silne przekonanie
3) Zaangażowanie

- studia translatorskie np. KJS, ILS, podyplomowe tłumaczeniowe
- wąska specjalizacja pomaga
- długie lata dłubania w rzemiośle :)
merix-
piszesz prawde, ale mysle, ze 'karmisca' miala na mysli cos takiego. Pojde do szkoly, na ktorej przeciez mnie dobrze przygotuja, a pozniej tylko bede czekac, jak wszyscy beda pukali do moich drzwi. Zrozumienie 'trzeba lat doswiadczenia' - to nie rok, dwa. Mysle, ze to nie zawod ale 'poswiecienie' - bo za 10-15 lat mozesz dopiero pisac, ze jestes dobrym tlumaczem
zgadzam się z przedmówcą. To wszystko swięta prawda, wiadomo że dopiero praktyka czyni mistrza. Ale od czegos trzeba zaczac i o to mi chodzio. I wcale nie mysle, jak ktos napisal, ze pojde do szkoly i to mi wystarczy - sadzicie ze totalnie nie orientuje sie w temacie skoro o nim pisze??
Studia nie przygotują do zawodu w takm stopniu jak praktyki w biurach lub u tłumacza przysięgłego.
Pytasz o zawód do którego nie ma jednej jedynie słusznej drogi dojścia. Granice wykonywania tego zawodu wyznacza ustawa o zawodzie tłumacza przysięgłego i to w zasadzie tyle.I są to granice istotne jeśli masz ambicje złożyć egzamin i zostać tłumaczem przysięgłym.Poza tym droga wolna.Trzeba mieć tę iskrę bożą, sporą wiedzę, trochę szczęścia i jak najwcześniej zacząć doskonalić swój warsztat w praktyce.Teoretycznie w Polsce tłumaczem może też zostać obcokrajowiec pod warunkiem ,że zna przy tym doskonale język polski.A są takie przypadki-znam pewnego Japończyka,który jest w Polsce tłumaczem przysięgłym bo jest muzykologiem, miłośnikiem Szopena i ukończył w USA studia przypominające naszą polonistykę. I to chyba wszystko.Studium nie jest wcale gorsze od studiów, często wymaga już sporej jeśli nie olbrzymiej wiedzy już na etapie samej rekrutacji i bardzo intensywnej pracy.Wybór specjalizacji jest bardzo istotny i najlepiej kiedy wynika z twojego wykształcenia w jakiejś branży, jakichś umiejętności specjalistycznych (np.lotnictwo, rybołówstwo,ogrodnictwo) lub naprawdę poważnych zainteresowań (bo może interesujesz się konstrukcją statków, rowerów , radarów,obrotem nieruchomościami,chorobami wirusowymi albo czymś podobnie wyspecjalizowanym).A tłumacz idealny to osoba dwujęzyczna (z mieszanego małżeństwa lub w mieszanym związku,mieszkająca wiele lat za granicą i świetnie władająca językiem rodzimym) non stop zanurzona w obu językach między którymi tłumaczy. Może dodam,że w obecnych czasach w minimum dwóch językach.
To czy wybrać studia zależy też od obecnego poziomu twojej wiedzy.Jeśli obecnie słabo znasz język,czyli poniżej poziomu Proficiency (można go traktować jako pewien punkt odniesienia), szczególnie jeśli masz mały zasób słownictwa albo złą wymowę a chcesz być tłumaczem ustnym to polecam studia.Bo masz na nich więcej czasu na przyswojenie sporej ilości materiału. Studium może po prostu ze względny na bardzo intensywny tryb nauki przerosnąć kogoś o niskim poziomie wiedzy.Bo na zajęciach w studium po prostu najczęściej powtarza się tematycznie uporządkowane słówka i od razu tłumaczy się teksty, dokumenty.Nikt ci nie mówi jak coś przetłumaczyć tylko pyta "a jak by to Pan/Pani przetłumaczył np.Anglikowi, który chce zrozumieć umowę a nie zna polskiego prawa spółek?".
Czasem ludzie po filologii też wymiękają na szkoleniach branżowych np. z tłumaczeń prawniczych bo po prostu brak im podstawowej wiedzy z tej dziedziny. Bo np.żeby prawidłowo przetłumaczyć zadatek to trzeba wiedzieć czym on z punktu widzenia prawa polskiego jest i czym się różni anglosaska definicja prawna tego pojęcia od definicji polskiej.Ja np. nie mam z tym problemu bo miałam na studiach sporo o prawie ale koleżanki z pewnego mojego kursu miały z tym spory problem. I przykłady z każdej węższej dziedziny tłumaczeń można mnożyć.
Bycie tłumaczem to nie tylko znajomość języka, to znajomość danej dziedziny, której tłumaczenie dotyczy.
to wiadome. Nie mozna tłumaczyc nie wiedzac co sie tlumaczy. Mam w tym roku na studiach tlumaczenia i doskonale wiem na czym to polega. Ale narazie koncze licencjat FA i nie wiem czy dalej na magisterke na spcjalizacje tlumaczeniowa (ktorej praktycznie nigdzie nie ma jesli chodzi o tlumaczenia pisemne) czy jakies studium...
Nie wszyscy od razu wiedzą jak coś przełożyć. Czasem pomysły przychodzą gdy kładziemy się spać lub wstajemy z łóżek :) Oczywiście lepiej tłumaczyć pisemnie, bo można pomyśleć, poszukać informajci. Podczas tłumaczeń ustnych leci się lawinowo i nie ma czasu na zastanawianie się jakby to czy tamto ująć inaczej :)

Dlatego predyspozycje są tak b. ważne. Dobry słuch też się przydaje. Szczególnie gdy ktoś mamrocze coś pod nosem. Nie wiem czy jesteś świadoma (Ty autorko tego wątku) jak cholernie odpowiedzialna to robota i jak wymagająca. Tłumacz podobnie jak dziennikarz musi dużo czytać, najepiej śledzić wiadomości, być na bieżąco, poza tym znać zasady j. polskiego jak własną kieszeń i wykazywać się odpornością na stres. Ogólnie rzecz biorąc, zastanów się czy jesteś na to gotowa :)
Nie wiesz co dalej i oczekujesz od nas podjęcia za ciebie decyzji?
Wybacz ale to twoje życie.Na nic nie masz gwarancji i to twoje wybory.
Żeby iść do studium trzeba mieć najczęściej jakieś magisterium.
Ale niekoniecznie musi to być magisterium z filologii.
Co wcale nie musi ci sugerować w jakim kierunku iść.
Specjalizacja na studiach licencjackich w niewielkim stopniu oddaje realia pracy tłumacza. Pisząc bez praktyki,że wiesz o co w tym chodzi grubo się mylisz.
To tak jakby student po ekonomii po analizie prostego bilansu stwierdził,że wie na czym polega praca księgowego.Wierz mi,zajęcia na uczelni mają nikłe jeśli jakiekolwiek przełożenie na rzeczywistość.Poszukaj praktyki, choćby jako wolontariusz i zobacz jak praca wygląda od kuchni bo może się okazać,że warunki pracy to nie twoja bajka.
Ja na przykład tłumaczenia pisemnie uwielbiam (lubię sobie sam na sam obcować ze słowem pisanym) a znam ludzi po filologii, którzy studiowali z myślą o nich a jak przyszło co do czego to stwierdzili,że nie pasują im długie godziny ślęczenia przed komputerem albo,że brak im kontaktu z ludźmi w pracy.I teraz nie bardzo wiedzą po co te 5 lat studiowali i co ze sobą zrobić.
>Nie wszyscy od razu wiedzą jak coś przełożyć.
Może to zabrzmi ortodoksyjnie ale dla mnie w przypadku tłumaczy ustnych jest to oznaką braku predyspozycji do wykonywania zawodu.
W przypadku tłumaczeń pisemnych czas pracy też się liczy bo ważna jest terminowość a nie jedynie rzetelność przekładu.
Podobnie w przypadku osób o tendencji do powolnego formułowania myśli bo tłumaczenia ustne wymagają sporego refleksu,szybkiego, jasnego i poprawnego reagowania na czyjąś wypowiedź.
Pośpiech w przypadku tłumaczeń pisemnych jest często podwójnie szkodliwy - dla tłumacza i klienta.

Podczas tlumaczeń ustnych, zgoda. Musi być ten element uchwycenia głównej myśli i element poradzenia sobie z myślę nieuchwytną. Ale to też kwestia wypracowania sobie pewnych reguł, umiejętność sporządzania notatek i koncentracja.
Nie mam na myśli pośpiechu ale pewną naturalną skłonność.Nie wiem czy wiesz co dokładnie mam na myśli.Osoby myślące bardziej matematycznie czasem mają wolne przetwarzanie informacji językowych i równie spowolniony sposób formułowania wypowiedzi,czasem mają problem z niuansami językowi gdy słowo nie ma idealnego odpowiednika w obcym języku, czasem mają problem z tym,że zbyt wiele osób wypowiada się na raz lub z brakiem logiki (w sensie logiki formalnej) wypowiedzi.Pisze o tym bo miałam okazję poznać takie osoby i z tego co wiem nie dały sobie rady w zawodzie, mimo kierunkowego wykształcenia i z powodu natury swych predyspozycji poszły w kierunku profesji technicznych.
Dlatego najlepiej radzą sobie humaniści, którzy nie mają wykształcenia technicznego, matetematycznego ani jakiegokolwiek innego, które by się wiązało z naukami przyrodniczymi.

Można się zastanawiać nad warstwą językową i lingwistyczno-techniczną, ale tylko w tłumaczeniach pisemnych. Gdy się tłumaczy ustnie (symultanicznie) w ogóle nie szuka się ciekawych wyrażonek, tylko się leci z koksem, że tak się kolokwialnie wyrażę. Co innego tłumaczenia ustne na konferencji poświęconej zagadnieniom technicznym, tam sprawdzają się inżynierowie, naukowcy, którzy doskonale władają j. angielskim.
Pewnie za 10 lat wystarczy zbadanie ilości istoty białej w mózgu,przeprowadzenie kilku testów techniką obrazowania aktywności mózgu i będzie wiadomo kto nadaje się na tłumacza a kto nie ;-),kto ma wrodzoną łatwość posługiwania się językiem.Pewnie wtedy to co mam na myśli będzie określanie jako zbyt długi okres latencji czy spowolniona komunikacja pomiędzy półkulami mózgowymi.I może będzie wykluczać z zawodu tłumacza tak jak skrzywiona przegroda nosowa z zawodu pilota samolotu.
Narazie mamy jedynie wynikające z doświadczenia niezbyt ostre kryteria określania profilu osoby mającej predyspozycje do wykonywania zawodu.I błędne wybory niestety nadal się zdarzają.
Tak. Dynamika reakcji i percepcji jest istotna. Ale przecież ośrodki myślenia i mówy są zlateralizowane w innych miejscach. Więc jak to jest, że niektózy szybciej łapią, kojarzą i produkują słowa, a inni muszą to przemielić i odpowiednio obrobić, by sformułować wypowiedź. Czyżby tłumacze z prawdziwego zdarzenia mieli jakieś inne, dodatkowe kanały, przegrody komunikacyjne, swoiste infostady, które działają jak megaszybkie przekaźniki prądotwórcze (sentencje i wypowiedzi)? Ciekawy to temat.
>Dlatego najlepiej radzą sobie humaniści, którzy nie mają
>wykształcenia technicznego, matetematycznego ani jakiegokolwiek
>innego, które by się wiązało z naukami przyrodniczymi.
Tu się nie zgodzę.To już zależy od branży.Np. z prawem najlepiej radzą sobie prawnicy-praktycy (tu pomaga znajomość orzecznictwa, zasad sporządzania pism procesowych), podobnie np.z wąsko wyspecjalizowaną techniką.
Na pewno humaniści dobrze radzą sobie w tłumaczeniach literatury pięknej,w przekładzie idiomów,przysłów,humoru językowego.Z tym to już bywa różnie.
Mają więcej istoty białej w mózgu-to już wiemy na pewno.Może gęściej upakowane neurony pomiędzy półkulami mózgowymi (superłącze między obiema półkulami),najprawdopodobniej dominację lewej półkuli mózgowej (stałą lub zmienną) i aktywniejszą czyli lepiej ukrwioną korę mózgową-to tak w skrócie z dotychczasowych badań.
A do do meritum-,
wg mnie należy samemu dużo zgłębiać, poddawać w wątpliwość obcne teorie (mówię tu o pracach odtwórczych), czytać wiele, przykładać nos w kartki i śledzić budowę zdań, struktury gramayczne, jakoś wyłapywać zalezności, kojarzyć słowa, koncepty i idee, no i systematyzować, robić notatki, też dużo rozmawiać z innymi, polemizować, bo to rozwija naszą wrażliwość na słowa, buduje naszą pewność siebie (oby nie za bardzo) i usprawnia nasze wypowiedzi, ustanawia wiedzę na gruncie dwóch języków, często mylnie ujmowanych jako, umiejętności czy zdolnośći i znajomości ich reguł.

Właśnie balansowanie na krawędzi pomiędzy dwoma idiolektami (sposobami artykułowania w innych językach) sprawia, że zaczynamy się bez obaw posługiwać językami, nie trwoniąc przy tym czasu na poszukiwanie i wyłuskiwnaie kwiecistych wyrażeń i w drgim przypadku, wyłuskiwanie znaczeń w ogólnym rozumieniu. Szkoda czasu :)
Z tym zgadzam się całkowicie ;-)
>Tak. Dynamika reakcji i percepcji jest istotna. Ale przecież ośrodki
>myślenia i mówy są zlateralizowane w innych miejscach. Więc jak to
>jest, że niektózy szybciej łapią, kojarzą i produkują słowa, a inni
>muszą to przemielić i odpowiednio obrobić, by sformułować wypowiedź.
>Czyżby tłumacze z prawdziwego zdarzenia mieli jakieś inne, dodatkowe
>kanały, przegrody komunikacyjne, swoiste infostady, które działają jak
>megaszybkie przekaźniki prądotwórcze (sentencje i wypowiedzi)? Ciekawy
>to temat.

Rzeczywiście ciekawe. Zgadzam się, że są osoby, które na dzień dobry wykazują talent w tej dziedzinie, ale jak to z każdym talentem czy predyspozycjami, trzeba je rozwijać. Trochę (no dobra, nie trochę, dosyć mocno) ostatnio zaniedbałam swoje ćwiczenia i bardzo spadła mi szybkość procesowania informacji. Tak więc trzeba ćwiczyć, iskra boża to nie wszystko. Załączam więc youtube czy serwis ćwiczeniowy dla tłumaczy i "lęcę z tym koksem" ;)

A wracając do pytania autorki wątku: zerknij na ofertę Szkoły Tłumaczy i Języków Obcych w Poznaniu. Zajęcia tam są płatne, ale nie odbywają się w trybie dziennym (jeśli zależy Ci na tym, żeby jednocześnie pracować), zjazd jest w każdy weekend.
Poczytaj też o Centrum Szkoleń Tłumaczeniowych w Sosnowcu, to też podobno nie najgorsza szkoła.
Żeby być dobrym tłumaczem trzeba znać bardzo dobrze oba języki, ojczysty dużo lepiej. Ponadto trzeba znać dziedzinę, której będzie tłumaczenie dotyczyło. W przypadku tłumaczenia np z angielskiego, trzeba znać polski, angielski i prawo, jeśli tłumaczymy dokumentację UE, bądź chcemy być tłumaczami przysięgłymi.
A teraz ja się całkowicie z tym zgodzę.

Dodam tylko, że trzeba mieć przekonanie do tego, co się robi. Pasja wspomaga i przyspiesza proces zapamiętywania i ewoluujemy nawet w formułowaniu myśli. Przychodzą np. ciekawsze zwroty do głowy, właściwie nie wiadomo skąd. :)
Thoma, własnie myslałam nad ta Szkoła Tłumaczy i Jezyków Obcych w Poznaniu.

I zgadzam sie z kimś, kto napisał że mając specjalizacje tłumaczeniową na licencjacie tak naprawde niewiele o tym wszystkim sie wie. Na pewno!! Nie twierdzilam nigdzie, ze mam tłumaczenia w jednym paluszku, nie wiem skad takie wnioski? Duzo jeszcze przede mna i przed kazdym kto dopiero zaczyna z tym przygode. I ta przygoda raczej nigdy sie nie konczy, bo to praca bez dna. Mowilam tylko, że zdaje sobie sprawe z tego czym jest zawod tlumacza i co moze mnie czekac. Chociaz robie dopiero licencjat (i wiem ze moge podskoczyc prawdziwym tlumaczeniom, dobrze o tym wiem) to Zdazylam juz sobie to wszystko uswiadomic i staram sie przygotowywac do tego psychicznie. Interesuje sie tlumaczeniami, pasjonuja mnie, wiec nie wiem skad u Was wnioski ze nie wiem o czym mowie!

A ja chcialam tylko dowiedziec sie w jakim kierunku powinnam teraz pojsc, w koncu chyba mozna na tym forum liczyc na doswiadczonych ludzi ktorzy dobrze poradza albo przynajmniej opowiedza o swoich doswiadczeniach. To oczywiste, ze kazdy sam podejmuje zyciowe decyzje, ale chyba ma prawo najpierw zasiegnac informacjii zanim podejmie jakas decyzje z pewnością.

Nie musicie mi mowic, ze tlumaczenia to "kobyla", juz troche zyje na tym swiecie i orientacje mam w sprawach, ktore mnie interesują, ba, sa pasjami. I dobrze zdaje sobie sprawe z tego, ze moge sie rozczarowac, ze to moze okazac sie ponad moje sily i predyspozycje. Ale jesli czlowiek nie sproboje to sie nie przekona.
studia pomogą.
Można wiele zrobić samodzielnie, ale studia zmuszają do systematyczności i do uczenia się wszystkiego w sposób bardziej uporządkowany. I częściej jesteśmy na nich oceniania.

To + DUŻO własnej pracy to jest to:)
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 41
poprzednia |

« 

Pomoc językowa - Sprawdzenie

 »

Pomoc językowa - Sprawdzenie