licencja na nauczanie przy założeniu szkoły jęz.

Temat przeniesiony do archwium.
Mam pytanie dotyczące założenia szkoły językowej.
Noszę się z zamiarem założenia takiej szkoły. Jestem magistrem historii ze specjalizacją nauczycielską. Obecnie studiuję na filologii angielskiej, jestem na drugim roku studiów licencjackich. Uczę od kilku lat w szkołach państwowych- również języka angielskiego, jestem także lektorem metody CAllana.
Chciałabym nawiązać kontakt z osobą prowadzącą szkołę językową, by uzyskać kilka porad.
MAM JEDNAK PYTANIE: czy osoba, która tak jak w moim przypadku nie posiada pełnego wykształcenia z języka może prowadzić zajęcia w założonej przez siebie szkole? Jak rozwiązana jest sprawa z kuratorium? Czy jeśli szkoła nie posiadałaby uprawnień z ramienia kuratorium , to zajęcia mogłyby być prowadzone przez "nie w pełni kwalifikowanego" lektora?
Pozdrawiam
Wybacz Agusia, ale jak czytam takie posty to nóż mi się w kieszeni otwiera. Po pierwsze: zastanów się czy masz "jaja" aby kręcić własny business? To że robisz trzeci fakultet nie znaczy wcalem, że dasz sobię radę z "własną" szkołą. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę na co się porywasz. Szkoła językowa to firma, to wykwalifikowany personel administracyjny, to lektorzy, to marketing w najszerszym tego słowa znaczeniu, to profesionalizm na każdym kroku. Jeśli nie masz pojęcia o czym mówię to daj sobie spokój. Szkoda twojego czasu i pieniędzy. Takie "szkółki" otwierane w jednym pokoju zamykają się szybciej niż otwierają, a ich "właściciele" przez lata spłacają należności. Lepiej prowadz korki w mieszkaniach z dziećmi to lepiej na tym wyjdziesz.
Kto może prowadzić zajęcia językowe - każdy. Nawet tynkarz nie mówiący wogóle po angielsku, tylko że jego zajęcia skończą się po pierwszej godzinie... Masz odpowiedz na pytanie kto może...
A to, że prowadzisz zajęcia metodą Callana - no cóż nie ma się czym chwalić. To może robić trzecioklasista z podstawówki bez przygotowania, potrafiący jedynie w miarę czytać...

Powodzenia w Businessie...
Dziekuje serdecznie za odpowiedz, pomimo, ze zadnych konkretow nie podano. Łatwo jest krytykowac osoby dopiero raczkujace w biznesie, formum jak mniemam stworzone jest po to by niesc sobie nawzajem pomoc...
"profesionalizm na każdym kroku", no coz murarzem nie jestem, zajec w piwnicy prowadzic nie mam zamiaru, co do "profesionalizmu" kazdy jakos kiedys zaczynal...
forum a nie formum- moja pomylka...
Jeśli jesteś pewna tego, co chcesz robić i jak chcesz to robić, to, po co pytasz? Nie wiem, czego oczekujesz: przyklaśnięcia, poklepania po plecach, słów: dzielna dziewczynka - gratuluję, odwagi?
Jeśli liczysz na to, że ktoś, kto zna się na temacie, kto przeszedł tę drogę lub przechodzi ją nadal poda ci gotową receptę, to jesteś w ogromnym błędzie. Popatrz na swoją ignorancję... Nawet nie próbowałaś zagłębić się w tematykę działalności świadczącej usługi językowe, nie wiesz i nie wysilasz się, aby dowiedzieć czegokolwiek. Piszesz o "licencjach", choć takie nie istnieją. Nie wiesz nic o tym a żalisz się, że nie otrzymałaś KONKRETÓW... Daj spokój, sama musisz wiedzieć, czego chcesz... Niestety to, o czym piszesz leży w sferze twoich marzeń... co gorsza prawdopodobnie tam zostanie. FORUM jest po to aby pomagać, masz rację - więc ja ci pomagam: idz na etat do szkoły państwowej i zejdz na ziemię. Podsumowanie: do businessu trzeba mieć jaja i głowę ... Pozdrawiam i mimo wszystko życzę powodzenia.
Ja uważam, że prowadzenie własnej małej szkoły językowej jest dobrym pomysłem. Sam taką prowadzę i nie narzekam. Nie mam żadnych metodyków nad głową, którzy myślą, że pozjadali wszystkie rozumy po przeczytaniu paru książek. Moi słuchacze nie czują się traktowani bezosobowo jak w wielkich językowych molochach. Myślę, że taka forma to przyszłość nauczania języków, ale na to trzeba jeszcze trochę poczekać, aż ludzie zorientują się, że reklama i rozmach z jakim działają duże szkoły językowe wcale nie musi oznaczać jakości.

pzdr.
Ja uważam, że jeśli nie spróbujesz to nie będziesz wiedziała. Moje osobiste refleksje (miałam okazję pracować w jednej z początkujących szkół, akurat nie była to dobra firma, ale może się przyda na zasadzie 'czego nie robić'):

1. Firma zarządzana była przez jedną i tą samą osobę w 2 dużych miastach w Polsce, odległych od siebie o jakieś 200km.
2. Na początku kiedy przyszłam do pracy zatrudniała bardzo wielu lektorów (chodziło o dojazd do uczniów) ale nie posiadała księgowej.
3. Lektorom płacono niewiele, momentami trzeba było dokładać się do biznesu. Niektórzy lektorzy dostawali samochody służbowe. Lektor musiał płacić za benzynę i parking.
4. Firma stawiała na marketing i produkowała mnóstwo niepotrzebnych kubków, długopisów, toreb, teczek itp. zamiast płacić lektorom.
5. Nie stawiano absolutnie żadnych wymagań lektorom. Przyjmowano do pracy bez jakichkolwiek uprawnień metodycznych, nie sprawdzano znajomości języka.
6. Była olbrzymia rotacja lektorów. Jeden z moich słuchaczy (11 lat) miał 3 różne lektorki w ciągu pół roku.
7. Lektorzy nie dostawali najmniejszego nawet zaplecza, mam na myśli pomoce naukowe itp. Nikt nie sprawdzał warunków pracy (np. praca w pomieszczeniu, gdzie z zimna para leci z ust), nikt nie sprawdzał czy zajęcia mają sens, nikt nie pytał słuchaczy o opinie o lektorach itp.
8. Na koniec każdego miesiąca właściciel firmy rozmawiał z każdym lektorem dlaczego tak mało pieniędzy przyniósł firmie, pytał czy nie zdaje sobie sprawy, że samochody służbowe są na kredyt i czy aby 'na pewno chcemy uczyć'.
10. Jednym z obowiązków lektora (charytatywne i nie zawarte w umowie) było reklamowanie firmy: rozklejanie plakatów, roznoszenie ulotek, opowiadanie o firmie, okłamywanie słuchaczy ('pana syn potrzebuje zajęć 3 razy w tygodniu a nie raz i to na niższym poziomie') celem uzyskania jak największych dochodów i jak najdłuższego utrzymania słuchacza przy firmie.
11. FORMALNOŚCI - po rezygnacji z pracy nie można się doprosić o tak prozaiczną rzecz jak rozwiązanie umowy. Samochód służbowy przechodzi w ręce nowego lektora 'na słowo honoru'. W umowie nie było słowa o tym, iż lektorzy 'z samochodem' muszą przynosić firmie określoną ilość pieniędzy miesięcznie; właściciel firmy ustalał tę zasadę ustnie z każdym lektorem, zmieniając zdanie od spotkania do spotkania.
12. Firma do tej pory (a działa już chyba 3 lata) nie ma siedziby.
Niestety wiele szkół, także tych dużych, uskutecznia bezpardonowe parcie na kasę. Wydają mnóstwo pieniędzy na reklamę i muszą to jakoś sobie odebrać. W tym momencie najważniejsze jest, żeby za wszelką oszczędzać, np. na jakości poprzez płacenie marnych groszy lektorom, którzy często mają także marne kwalifikacje. Business is business. Ja uczę da siebie i nie bawię się za bardzo w reklamę. Najlepszą reklamą są referencje zadowolonych uczniów.
Serdecznie dziękuję za odpowiedzi, bardzo mi miło, że znalazły się osoby, które chciały mi pomóc.
Pozdrawiam
To co tu piszesz, to sie w głowie nie mieści. Co to za cwaniaki? Chciałabym ich z daleka omijać.
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Studia językowe

 »

Pomoc językowa