Polacy pracujący w Anglii coraz częściej myślą o powrocie do kraju. Dlatego, że już zarobili. Bo tęsknią. I w kraju żyje się coraz lepiej. Ponad połowa polskich emigrantów w Wielkiej Brytanii chce wrócić do domu. I wraca - pisze "Poska".
Dworce autobusowe i kolejowe, lotniska w całym kraju pełne są Polaków, którzy po kilkudziesięciu miesiącach pracy na Wyspach Brytyjskich znów wykupili bilet - tym razem powrotny, do kraju. Rzeka emigrantów, która ruszyła z Polski w stronę Zjednoczonego Królestwa w 2004 roku, kiedy po wejściu do UE otworzył się tam dla nas rynek pracy, nie zawróciła biegu. Jednak zaczął już płynąć w stronę Wisły coraz bardziej wartki strumień tych, co wracają.
Z badań zrobionych pod koniec ub. roku przez Centrum Stosunków Międzynarodowych przy Uniwersytecie Warszawskim wynika, że 51 proc. emigrantów przebywających w Zjednoczonym Królestwie chce wrócić do kraju. Jedni już, za miesiąc, za chwilę, inni mówią o 5-10 latach, ale fala powrotów właśnie się rozpoczęła.
Z pewnością nie będzie tak, że dwa miliony polskich emigrantów niespodziewanie staną na ojczystej ziemi z okrzykiem: "Wróciliśmy!" - uspokaja dr Paweł Kaczmarczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami przy Uniwersytecie Warszawskim. Jednak to Polska jest krajem, z którym wiążą przyszłość: mają tu domy, rodziny, wysyłają im pieniądze, inwestują. Tam, w Anglii, Irlandii czy Szkocji nie żyli naprawdę: siedzieli na walizkach, tylko praca, praca, żeby zarobić. Czekali na sprzyjające okoliczności, by mieć pretekst do powrotu, by nie wyjść na nieudaczników. I oto te okoliczności nadeszły.
A do tego wszystkiego dochodzi straszna tęsknota, przez socjologów określana jako "psychologiczne skutki długotrwałej emigracji". Ludzie popracowali, zarobili, ale nie wrośli. Czują się wyobcowani, samotni, brakuje im bliskich. Kontrast chrupiących schabowych i mikrofalówkowego żarcia jedzonego ze styropianowej tacki sprawia, niejednego wyprowadza z równowagi. Chcą wracać.
Tęsknota działa w dwie strony - wzdychają ci, co na Wyspach, płaczą ich rodziny w kraju. Najpierw są przysięgi wierności, a potem frustracja, bo rzadko komu wystarcza seks dwa razy w roku. Jest samotność, szukanie ciepła, drugiego człowieka, zdrada i wyrzuty sumienia - czytamy w "Polsce".