DO WSZYSTKICH LOWCOW CERTYFIKATOW

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 106
poprzednia |
Przepraszam wszystkich, ze będzie to forma artykulu ale jako doswiadczony (mam nadzieje) lektor chciałbym z okazji swiat cos pozytecznego napisac.
Certyfikaty , egzaminy staly się ostatnio niezwykle popularne. Każdy zdajacy zadaje pytanie: Do czego mi się przyda, co mi daje, jakie uprawnienia, czy będę mogl uczyc, tlumaczyc itd.
Przesledzmy może najnowsza historie j.angielskiego w Polsce. Na poczatku lat dziewiedziesiatych j. angielski stal się niezwykle potzrebny, otworzyly się granice, businees itd. A osob znajacych j. angielski było jak na lekarstwo.
Dzis może się to wydac smieszne, ale osoba która miala zdany FCE (dzis zdaja go nawet giomnazjalisci) miala wiekszy prestiz niz dzisiaj dr filologi angielskiej ! Osobie z FCE klaniali się wsyscy prezesi firm i dyrektorzy szkol. Proponowano mieszkania sluzbowe, prywatne szkoly oferowaly niezwyjle atrakcyjne pensje a w kolejce po korepetycje do osoby z FCE treba było się zapisac z rocznym wyprzedzeniem.
To se ne wrati jak powiadaja czesi.
Z roku na rok liczba zdajacych egzaminy przybywalo, powolano do zycia kolegia jezykowe, szkoly mnozyly się jak po deszczu grzyby. W 1992 wprowadzono CAE . Do roku 2000 certyfikaty jeszcze dawaly duze mozliwosci pracy itd. Same egzaminy to wielki dochod dla Cambridge, każdy niech wybuli 1800zl za 3 egzaminy razy setki tysiecy zdajacych na swiecie. Do tego dochodza podreczniki, testy itd. Z roku na rok nastepuje tez deprecjacja cetryfikatow, sa one już tylko papierkiem a nie wielkim dyplomem jak wspomniany FCE 15 lat temu.
Nasowa się pytanie czy warto w ogole sobie zawracac glowe egzaminami jezykowymi, który wybrac, czy zdawac wszystkie po kolei?
Odpowiedz jest krotka: warto i trzeba to robic z glowa.

Zdanie tego egzaminow Cambridge to w 70% umiejetnosci jezykowe a 30% stosowanie odpowiednich technik egzaminacyjnych. Niektorym sie udaje zdac pomimo nizszego poziomu jezykowego poprzez wlasnie cwiczenie powyzszych technik i metod. Ale to kwestia szczescia. Odwrotnie osoba na wysokim poziomie jezykowym może otrzymac nizsza ocene ponieważ brak jej wprawy z testami. Testy jezykowe to nie tylko sprawdzanie jego znajomosci. Do niektórych zadan potrzebne jest bardziej wysokie IQ werbalne niż jezyk...

A teraz egzaminy:

FCE- powinni go zdawac osoby które chca mieć udokumentowane solidne podstawy j. angielskiego i nie zamierzaja się dalej go solidnie uczyc. Bardzo mile widziany dodatek do CV w nieomal kazdym zawodzie. Ci którzy zamierzaja nadal się uczyc powinni się powstzrymac od tego egzaminu, zrobic sobie testy probne i zaoszczedzic troche pieniedzy na np. materialy do nauki na wyzszym poziomie.

CAE-ten egzamin jest troche malo moim zdaniem znany, wymyslono go w celach chyba marketingowych. Poziom jest naprawde duzo wyzszy od FCE i nie daje za to wiekszych uprawnien. (po za szkolami panstwowymi ale ma to być zniesione za 2 lata) Jeśli przeraza cie CPE a uwazasz, ze FCE to za malo wtedy może być to egzamin dla ciebie.
Nie zdziw się jednak, ze pracodawca zapyta się: “ a to CAE to takie cos jak FC “ Taka historia zdarzyla się w niemieckiej firmie bo szef starszej daty o CAE nie slyszal, znal tylko FCE :-)

CPE- Najstarszy egzamin i najbardziej znany w swiecie. Jesli chcesz zdac CPE to musisz przeczytac tysiace stron tekstow, spedzic setki godzin ogladajac TV; do tego musisz poznac techniki rozwiazywania tekstow, nauczyc sie pisac teksty akademickie, czuc style. Za to masz dyplom honorowany przez wiele uniwersytetow (choc szala przegina się ostatnio w strone IELTS) Jeśli masz wyzsze studia to po zdobyciu uprawnien pedagogicznych jestec w pelni kwalifikowanym nauczycielem (Na razie wystarczy w szkolach panstwowych CAE ale chyba go skresla z listy tak jak fce_) Możesz otworzyc biuro tlumaczen (choc nie przysieglych do tego tylko mgr filologi stosowanej)

I na koniec:

W rzeczywistosci nauka jezyka to ciezka praca, Aby opanowac jezyk obcy w stopniu funkcjonalnym nalezy spedzic na nauce ok 1500 godzin. Starsi moga sobie te liczbe podwoic. 3000 godzin nie jest przesada.
To skad się biora ci którzy po roku czy 3 latach niby swietnie znaja jezyk?
Wielu czesto i celowo zaniza swoja prace nad jezykiem (mowiac: ja zdalem cae po 2 latach itp.) aby pokazac innym jaki sie to niby jest zdolny. Zwykly popis.
zgadzam sie w 100%
bardzo to madre i interesujace co wlasnie przeczytalam
Sama prawda!!!
fajnie że czasem ktoś poświęci chwilkę i napisze tekst, który niesie dużo informacji i lekko się go czyta. oby więcej takich mądrych osób zaszczycało te stronkę!!!
CZEKAM NA WIECEJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Aby opanowac jezyk obcy
>w stopniu funkcjonalnym nalezy spedzic na nauce ok 1500 godzin. Starsi
>moga sobie te liczbe podwoic.

Absolutnie sie nie zgadzam z tym. no chyba ze mowisz o 80 letnich staruszkach z demencja mozgu:))))

W podstawowce 1-3 klasa mialam problemy na skupieniu si e i nauczeniu sie wiersza na pamiec. Pierwszy jezyk obcy przyszedl dosc ciezko. Angielski juz ciut ciut latwiej. A Francuskiego ucze sie 2 razy szybciej.
To nie kwestia wieku ALE WYCIWCZONEJ PAMIECI, skupienia sie, determinacji i umiejetnosci nauki obcego jezyka:))
Starsze osoby czasem wykrecaja swoje lenistwo zwalajac wine na slaba juz pamiec:)) Moja mama miala 60 lat jak zaczela sie uczyc ang. Dzis ma 63 lata i uwazam ze zna na poziome CAE.

A co do egzaminow to zgadzam sie: Bzdura. Na nic mi sie ani FCE ani CPE nie przydaly, a na studiach w USA jeszcze wiele wiele sie uczylam:)) i do dzis ucze j. ang. na kazdym kroku:))), zreszt atak samo j. polskiego:))))
ALE............
Takie egzaminy to dobry srodek motywujacy do nauki.... I lepiej jak mlodziez snobuje sie na Cambridge Certyfikaty niz na kolczyk w pepku;) hahahahahah
Musze przyznac ze w POLSCE w 3 lata to chyba nie jest do osiagnieca. ZNam to teraz po sobie uczac sie francuskiego w kraju nie francuskojezycznym. I mimo ze slucham TV5 non stop, czytam , chodze na lekcje konwersacji, to widze ze nie beda to 3 lata:)))


Tak po 3 latach nauki ang ( zaczynajac od zera) zdalam CPE. CPE to nie jest znowu jakis specjalistyczny egazmin. Poziom okreslilabym jako....MATURALNY.CPE jest sensownym i praktycznym egzaminem jesli chodzi o organizacje.
TOEFL(zdawalam) i IELTS maja znacznie wiecej tekstow naukowych, bo wlasnie takowe teksty czyta sie bedac na studiach:)
A juz o GMACIE nie wspomne... GRE GMAT Itd maja najtrudniejsza czesc z j.ang, poniewaz jest to dla POSTGRADUATE STUDENTS
ALE:
bylo to w Londynie, mialam 15 godz tyg zajec z ang i angielskojezycznego narzeczonego od 2 roku nauki.....
CPE na C nie jest tak trudno zdac w 3 lata chodziac do szkoly jezykowej za granica. Nie jestem w tym wyjatkiem ZADNYM.
ZRESZTA.... po 3 lata nauki bedac na zajeciach 5 razy w tyg, i nieustannie bedac bombardowanym ang to KAZDY w mojej klasie zdawal to CPE jakos. No najdluzej po 3.5roku.....
Chyba ze ktos opuszczal zajecia....



Najtrudniejszy etap to ten post CPE... gdzie zaaczyna sie szlifowanie jezyka: wymowy, wzbogacanie slownictwa nowo tworzace szie wyrazenia itd.
>>>Absolutnie sie nie zgadzam z tym. no chyba ze mowisz o 80 letnich staruszkach z demencja mozgu:))))

I nastepnie:
">CPE na C nie jest tak trudno zdac w 3 lata chodziac do szkoly..
> Moja mama miala 60 lat jak zaczela sie uczyc ang. Dzis ma 63 lata i uwazam ze zna na poziome CAE..

Peter11 powiedzial 3000 godzin co przy 8-godzinnym dniu pracy nad jezykiem daje rok (dla ludzi z demencja!). Nauka Twoja i Twojej mamy nie byla podzielona nawet na dni; byla nonstop - 'full immersion'- 24h minus spanie. 16 godz dziennie przez 3 lata to ... to 17520 godzin nauki. Twoja 'funkcjonalnosc' (CPE) obejmuje bardziej zlozone funkcje niz ta zupelnie podstawowa (zalozmy, ze o takiej Peter11 wspomnial), ale to wlasnie te 14520 godzin, ktore robia tu roznice. Jak widzisz 3000 godz to nie tak wiele. A Dla Twojej mamy wielkie KUDOS za osiagniecie 'funkcjonalnosci' w ogole; a za te szybkie 3 lata jeszcze wieksze.
ooo moja sympatia do mnie napisala:)))

ja nie dyskutuje w ogole kwestii godzin tutaj Ja nie mam pojecia ILE godzin ja sie uczylam, czy moja mama. Sam wiesz, z wlasnego doswiadczenia, ze tego sie nie liczy.... Bo i jak mierzyc godz na tel z kims po ang:)) albo ogladanie TV po ang:)))
Wiesz, moja mama zna juz dobrze niemiecki, rosyjski i lacine a to na pewno ulatwilo jej nauke angielskiego. Do tego jest typem gryzipiorka. Aby byc dokladnym to ocenilabym jej znajomosc gramatyki i czytanie( czyta ostatnio biografie Clintona i slucha na CDs) na wyzsza niz CAE. CAE byloby rozumienie, a nieco nizej nic CAE mowienie, jako ze ma tylko 2 razy w tyg lekcje konwersacji. Moja mama uczyla sie sama + miala 2 razy w tyg konwersacje. Przeczytala gramatyke, wykula na pamiec, zrobila cwiczenia do FCE potem CPE z paru ksiazek, a potem czytala juz ksiazki i pisala wypracowania, ktore nauczycielka jej sprawdza. Pracuje tylko na pol etatu. Mieszka w Polsce. Ma czas na czytanie wielu.... ksiazek.

Co do mnie... hmm jak powiedzialam 15 godz na tydzien 3 godz tyg., no i fajktycznie to bylo total immersion, choc w pierwszym polroczu jak nic nie rozumialam to bardzo to bylo stresujace. 1 rok metoda Callana w Londynie ( znaja mnie tam do dzis bo bylam tlumaczem na j. polski wstepu do metody Callana) , 2 kolejne lata to bylo w Holborn School of English. Spotkalam 1 bardzo zdolne osobe, lekarza, ktory zdawal po 2.5 roku CPE. A po 3- 3.5 roku to nic nadzwyczajnego dla zdolnego czlowieka. Sa cale kursy w UK ktore wlasnie maja w planie przygotowanie do CPE w 3 lata i 30%-40% klasy zdaje. Zalezy od wlasnej nauki w domu tez. To tylko jak sie mieszka w Polsce to tak dlugo trwa, albo teraz u mnie z francuskim.....( poza Francja)
aha... Niemiecki mialam w podstawowce 2 lata, w szkole sredniej 4 lata na studiach 5 lat i jeszcze chodzilam na lekcje prywatne kiedys.... Mature z niemieckiego zdawalam.
Uczono i uczono mnie tego niemieckiego i jak slimak sie to wloklo ehhhhh i nadal moj niemiecki jest porownywalny do poziomu FCE w ang o ile nie ciut gorzej.....

Nie wiem czy to zalezy tylko od ilosci godzin. TOTAL IMMERSION w obcym kraju DAJE OGROMNA ROZNICEw szybkosci nauki!!!!!
Uwazam ze nauka mieszkajac wsrod native speakers jest o 80% szybsza niz ta w kraju!
>Mieszka w Polsce. Ma czas na
>czytanie wielu.... ksiazek.
Niezle. Myslalem, ze jest razem z Toba w SF.

> 2 kolejne lata to bylo w Holborn School of English
a nie Hogwarts School Of Witchery And Wizardry :/ ?
ja sie ucze ang od 2 klasy a jestem w na roku nkjo to w podstawówce NIC!!!!!!! ogolniak 3 /4 klasai teraz teb 1 rok to dopiero mozna mówic o nauce i co .....mam poziom fce po 12 latach nauki
A wyszlas juz za niego za mąż ? :)
Liczbe godzin trzeba traktowac orientacyjnie. Mozna spedzic 3000 godzin na nauce i sie niczego nie nauczyc. Rozne metody nauki roznia sie efektywnoscia i retencja. Z tekstu czytanego zapamietujemy ok 10% (orientacyjnie), sluchanego 30%, jesli jestesmy uczestnikiem akcji 70% Czym wiecej zmyslow angazujemy tym lepiej. Na tej liscie wynikow badan najwieksza retencje mialo...."jednoczesne nauczanie innych"- ok 90%

Po drugie jest cos takiego jak wrodzona zdolnosc przyswajania jezyka ktora zanika po przekroczeniu chyba 14 roku zycia. Nie oznacza to, ze starsi sie nie moga jezyka nauczyc, robia to jednak inaczej.
Jest to spowodowane rowniez zmianami w profilu inteligencji. Z wiekiem spada iq na skali wykonawczej (fluid intelligence) a rosnie na skali werbalnej.
Rowniez roznimy sie pod wzgledem biologicznym np pojemnoscia pamieci krotkotrwalej, zdolnoscia do skupienia uwagi itd. Ale jak to wynika z rozkladu normalnego Gaussa, ok 65% populacji to ludzie przecietni i do takich adresowany jest system edukacji.
Co do CPE w 2 lata to nie wierze. Osobiscie zdalem CPE po 8 latach intensywnej nauki. Iq werbalne mam 125, mierzone przez psychologa.
Po 3 latach dosc intensywnej nauki wlasnej (nigdy nie mialem ang w szkole, a lektoraty na tudiach to bylo posmiewisko) zdalem FCE w 1990 r i potem egzamin wstepny do NKJO. Po 1 roku nauki (ponad 20 h tygodniowo+praca wlasna) grupa byla na poziomie FCE A po drugim CAE trzecim CPE razem dawalo to ok 3000 godzin !!! z FCE do CPE. I tak wielu mialo jeszce duze problemy (pomimo znajomosci fonetyki, literatury ktorej nie ucza na kursach) Gdyby to tak bylo proste to po 3000 godzin nauki ( wtym z 2000 czystej PNJA) bylibysmy native speakerami. A rzeczywistosc jest taka, ze niektorzy z dyplomami popelniali basic mistakes, wymowie nie wspomne.
Nie wiem, bylo to juz prawie 10 lat temu, moze teraz mlodziez jest zdolniejsza, ma dostep do lepszych materialow, zaczyna nauke w przedszkolu. Ja jednak uczas sie jezyka przeszedlem ciezka prace i w bajki nie wierze.
Całkowicie się z tobą zgadzam,liczbe trzeba traktować orientacyjnie, bo to wszystko zależy od naszych predyspozycji i zdolności językowych.Ja angielskiego uczę się od dawna.Miałam go w podstawówce i naprawde byłam dobra ,a potem przyszło liceum gdzie angielski miał być na wysokim poziomie( wkońcu był to kierunek językowo-menażerski),ale niestety tak nie było bo nauczyciel wcale się nie starał żeby nauczyć nas czegoś,więc moge powiedzieć że mój angielski staną w miejscu.Potem zdałam na anglistykę i nadrobiłam wszystkie zaległości.Więc naukę angielskiego w liceum uważam za czas stracony.Ale pamiętajcie,że warto poświęcic jest nawet 3000 godzin żeby nauczyć się języka bo to kiedys i tak się przyda.A jak wyglądał angielski w waszych szkołach, czy nauka w liceum dała wam dużo?
a ja przygotowując sie do CPE nie liczę godzin tylko uczę się na bieżąco tego co mam na studiach, poza tym mam 5 książek i kasety i co jakis czas rozwiązuję sobie test CPE (co tydzień listening, reszta- jak mam czas) i myslę że podejdę sobie na spokojnie w grudniu, akurat w wakacje przysiądę bardziej, bo będę mieć więcej czasu.
nie uważam też nauki angielskiego w szkole średniej za czas stracony. w pierwszej klasie babka postawiła mi 2 na koniec a byłam pewna że umiem na więcej i sie zawzięłam, postanowiłam mieć 6 na końiec 4 klasy i na maturze. po kolei było FCE, poźniej CAE, teraz anglistyka a i CPE to na pewno nie będzie koniec mojej nauki angielskiego.
jeśli już chodzi o wymiar godzin, był czas (rok czy dwa) kiedy w liceum miałam 5h tygodniowo + do tego 8 godzin kursu CAE i 6h kursu typowo na filologię. Czyli w sumie 19 godzin. Nie narzekałam:)

pozdrowionka dla wszystkich zdających i tych którzy już mają certyfikaty:)

ps. gdzie można dowiedziec sie czegos wiecej o innych egzaminach niz Cambrige?mam na mysli tefl, ielts czy gre? interesuje mnie poziom CPE (czy sa jakieś egzaminy powyzej tego poziomu?)

Aguś
wszystko zalezy od nauczyciela - ja w podstawowce mialam bardzo dobrze wykladana gramatyke natomiast w liceum nauczylam sie wlasciwie uzywac jezyka angielskiego - nauczycielka byla Hinduska ktora wychowywala sie w Londynie i polskiego nie znala, wiec wyboru nie bylo tylko sie nauczyc. I trzeba przyznac ze wszyscy co mieli z nia zajecia po angielsku potrafia sie dogadac... Pila byla jak diabli ale wszyscy mature z angola zdali. Szkoda ze juz nie uczy - wrocila do Anglii z tego slyszalam... Szkoda bo takich nauczycieli brak...
no i sie pozniej przydalo - teraz musze operowac angielskim no i jakos tam udalo mi sie IELTS zdac na 7 points :-P
Ogólnie w Polsce jest tak, że trzeba mieć ogromne szczęście, żeby się nauczyć języka w państwowym liceum. W większości szkół najwyższy poziom jaki uczeń może osiągnąc to fce (w klasie maturalnej sie robi intermediate lub upper) i nie ważne, że połowa grupy ma CAE. Bez samodzielnej nauki ani rusz. A z Ritą się zgadzam, bo w kraju anglojęzycznym nauka wygląda zupełnie inaczej, jak po lekcji trzeba i tak się porozumieć po angielsku na każdym kroku i nawet jestem skłonny uwierzyć, że 3 lata starczą. Ucząc się w Poslce jest zupełnie inaczej i wiele osób po 10 latach nie może zdać nawet FCE
ehhhhhh chcialabym Hogwarts School Of Witchery And Wizardry....... moglabym rzucic jakies zaklecie i znalabym kilka jezykow bez wysilku:))))
Peter, no o 2 latach i CPE to nie slyszalam. Jak mowilam pewnego "genialnego" lekarza spotkalam co w 2,5 lata zdal CPE, ale mieszkal w Londynie caly czas, chodzil do szkoly kul dniami i nocami i do tego nic innego nie robil- nie pracowal.
Ale 3- 3.5 sa absolutnie OSIAGALNE dla 30-40% klasy uczacej sie 15-20 godz tyg w szkole i przebywajacej w kraju anglojezycznym.
buhahahahahah ehhhh the romantyczne Polki:))))) Zawsze wychwyca jakies romantyczne elementy nawet jesli to tylko wzmianka:)))Wszedzie wesza Harlekina:)))
No i jak ja moglam nie na pisac Happy End w tej historii!!!! ..... zaraz sie domagaja szczegolow...hahahahhaah
Byl i Happy End:))))) I wszyscy miod pili i dobrze sie bawili, a co wiedzialam to opisalam hahahahhaha

Przepraszam ze nie napisalam szczegolow mojego zycia ale....... nie wydawalo mi sie to istotne dla tematu.....
Czy mogłabym dostać Twój email bo chcialabym się z Tobą skontaktować! To mój [email] Jeśli masz chwilke to bardzo bym prosila abys przesłała mi swój email gdyż mialabym do Ciebie pare pytan! pozdrawiam
Ty nie bądź taka hop do przodu :) bo to prawdopodobnie przez tego Harlekina Twoje zycie potoczylo się tak a nie inaczej :) Nic tak naprawde nie musialam wychwytywac, bo mysle że to bardzo wazny element Twojej historii. Dostarczyl Ci motywacje. Pewnie tez dlatego Twoja mama zaczela uczyc się angielskiego – chce rozumiec swoje wnuki :) Nie jest to absolutnie atak z mojej strony na Ciebie – wrecz przeciwnie, bardzo dobrze Cie rozumiem. A swoja droga, to nie pomylilas się – jestem romantyczna Polka :D
nie odczulam tego jako atak. Absolutnie nie. Raczej mnie to bardzo rozbawilo.

Wiesz, wyjscie za maz nie jest szczytem marzen dla wielu kobiet, i dla wielu osob takie ceremonialy sa bez znaczenia. Malzenstwo malzenstwem, pobralismy sie w koncu aby tesciowa pzrestala dreczyc, ale zycie toczy sie dalej. Moje zycie potoczyloby sie jak sie toczy bo do USA tak czy tak pojechalabym na studia jak pojechalam. Bo planowalam to wczesniej Wybacz ale wyjscie za maz tutaj w niczym mi nie pomoglo ani w niczym nie zaszkodzilo. Maz nie prowadzi mnie za raczke przez zycie. Moja motywacja do nauki itd bynajmniej nie wywodzi sie z powodu za maz pojscia:)) hahahahaha Zawsze lubilam szkole itd. Zreszta co to ma za znaczenie... Po kolejnych juz magisterskich studiach za grancia studiach na bezrobociu tez bylam przez pewien czas i studia bynajmniej nie gwarantuja ci zaraz pracy, zwlaszcza w dobie recesji ekonomicznej w USA.
Ale to prawda i totaj masz racje- dla mojej mamy motywacja byla nauka j. angielskiego aby rozumiec co sie dzieje jak przyjedzie mnei odwiedzic. A co do wnukow mojej mamy hehehe, takich nie planujemy narazie i moze wcale. Zupelnie zadawalam sie kotem i psem. jako ze w swiecie istnieja rozne modele zycia, nie kazdy czlowiek ma potrzeby modelu zycia z Harlekina rodem. Pozdrawiam i klaniam sie.
Ja myśle że CPE jest dla niektórych ludzi osiągalne po roku nauki a może nawet wcześniej. Co nie zmienia faktu że dla ogółu matołów przygotowanie sie do CPE jest bardzo czasochłonne, szczególnie w kraju gdzie sie mówi innym językiem.
czesc kasiul! :) wybieram sie na studia do anglii i dostalam tzw. conditional offer, polegajaca na zdaniu okreslonego certyfikatu (IELTS na 6.0) na wydzial science prog jest nizdzy niz na humanistyczne, a tam sie wybieram. mam 3 miesiace, a obecnie jestem na poziomie fce/cae
Ile czasu zajelo Ci przygotowanie do egzaminu? czy mozna go szybko powtarzac, czy rzeczywiscie w odstepach 3-miesiecznych? Co sadzisz o tym egzaminie? Co sprawilo Ci najwieksza trudnosc? moim problemem z reguly jest miszczenie sie w czasie? jak nad tym cwiczylas? :) z gory dziekuje za odpowiedz, pozdrawiam, maja
Odstepy 3miesieczne, tyle ci daja czasu na podszkolenie ang - minimum. No w sumie to do samego egzaminu ocknelam sie na jakies 4 dni przed i zaczelam dopiero wtedy robic testy :) A z pisaniem problemu nie mialam bo z reguly szybko pisze :) Troche sie pogubilam na listeningu bo ostatnia czesc podawala odp za odp gdy w poprzednich czesciach odpowiedzi padaly z odstepem czasowym. wzieli mnie z zaskoku :) w sumie nie powinnas miec problemu z uzyskaniem 6 punktow.
Co sadze? Sympatyczny jest dla obcokrajowca :) Tzn faktycznei sprawdza czy dasz sobie rade w zyciu anglojezycznym a nie jakies transformacje i gap fillings :)
A ja się uczę języków zupełnie inaczej, jestem po anglistyce, ale wymowy języków uczę się najłatwiej poprzez piosenki, śpiewam sobie razem z płytą, bardzo fajne ćwiczenie wymowy i gardła też.

Co do angielskiego, to bardzo lubię ćwiczyć z Sarah Connor ostatnio, a francuski z Garou i Celine Dion, choć jest tez dużo innych, do tego poznaję mnóstwo piosenek i spiewam sobie na imprezkach lub caraoke.

Z niemieckiego nie wiem co wybrać, może coś znajdę, bo tez sie uczę, ktoś ma jakieś pomysły?

moja korepetytorka z francuskiego dziwiła się, że od pierwszej lekcji miałam swietną wymowę i dobrze mi ida łączenia, ale to zasługa pani Celine Dion. próbowałam też hiszpańskiego z Christiną Aquilerą, ale chyba to nie jest język, który bym chciała znać.

z angielskiego poznałam dużo collocations właśnie z piosenek,
np Sting ma ciekawe teksty, Porcupine Tree, U2, Eminem tez dostarcza dużo interesującego słownictwa, pomimo tych przekleństw,
ale ciekawe jest uczenie się rapowania, najpierw uczę się powoli w normalnym tempie a potem coraz szybciej i moge już śpiewać z Eminemem.

Korzystając z okazji pragnę przeprosić wszystkich moich sąsiadów za wszelkie niedogodności związane z nauką języków przeze mnie.

Wybaczcie, plizzz!

Ktoś tez się tak uczy wymowy jak ja?
Jeszcze co do dyskusji nt certyfikatów, to mam LCCI 3, pracodawcy nie wiedzą co to jest, mam tez FCE i CAE, namówili mnie moi studenci do zdawania razem z nimi po zakonczeniu naszego kursu, teraz namawiają mnie na kurs do CPE, jako 1 z nauczycieli, żeby ich uczyć, a potem żebym to zdawała wraz z nimi, oni jeszcze mają zajęcia z innymi 2ma nauczycielami. zastanawiam się czy to CPE mi się do czegoś przyda? i tak pracodawcy nie wiedzą co to takiego, pewnie usłyszę, że to chyba coś jak FCE, tylko mniej znane...

piszą np w wyborczej że certyfikaty to "passport to employment", ale to jakaś bzdura, bo na spotkaniu o pracę pani z międzynarodowej agencji rekrutacyjnej nie miała pojęcia co to jest CAE i kazała mi mówić, od czego jest dany certyfikat, np że LCCI pokazuje, że umiem pisać po ang, a CAE to że czytać czy mówić, czy też że gramatykę znam? a to FCE to taki zaawansowany od wszystkiego wg tej pani był, najlepszy ze wszystkich, jak stwierdziła "o ile się orientuje".

a jak ma się dyplom anglistyki to to wcale nie znaczy, że się zna angielski, bo pani gdzies czytała, że na anglistyce nie uczy się języka, tylko o języku, więc po anglistyce nie zna się języka, tylko wie się coś tam o języku, to taka jakby polonistyka o angielskim, to tak jak na polonistyce nie uczą polskiego i takie wywody mi wciskała.

potem były pytania jakie przedmioty miałam w liceum i czemu wybrałam takie a nie inne studia a nie ekonomię bo po ekonomii sa najlepsze perspektywy pracy, a co ja znajde po tej anglistyce? czekałam tylko, jak wyciągnie chusteczkę i łezkę obetrze, tak mnie żałowała, że takie studia to strata czasu.

strata czasu to rozmawianie przez agencje rekrutacyjne o pracy.

stanowisko było w dziale importu, gdzie wymagali języka ang, a z reszty mieli przeszkolić. ponoć mam szanse, bo mam FCE, a tego firma wymaga,
tylko pani musi się dowiedzieć co to jest ta reszta moich certyfikatów, co odzwierciedlają, bo ona o takich nie słyszała, to musza byc jakieś niszowe, tanie certyfikaciki, co studenci zdają podczas lektoratów, jak pani stwierdziła. ona zna tylko takie popularne jak ACCA, CIM, MBA i wtedy wiadomo, że człowiek zna język i ona nie musi nawet testu z ang dawać do wypełnienia.

widzicie, a niby to CAE takie popularne się zrobiło wśród pracodawców wg British council.
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 106
poprzednia |