Posiadanie CPE świadczy o dobrej znajomości jezyka. W mniejszym lub wiekszym stopniu czlowiek rozumie typowe teksty gazetowe/internetowe na poziomie nativow. Zazwyczaj w 'wiekszym'. Jest tez w stanie wyprodukowac tekst lub wypowiedz na poziomie nativa lub zblizonym do nativa. Oczywiscie nie wyzbiedzie sie swojego akcentu z jezyka rodzimego, wiec tutaj nativi maja przewage. To wszystko nie znaczy jednak, ze non-native zna j. angielski na poziomie nativa, bo o ile kazdy native zna slowo 'to dither' nie znaczy to, ze ktos podchodzacy do CPE musi je znac. Zreszta CPE jest podzielone na A, B, C... Wiec na to tez powinno sie zwrocic uwage, a nie tylko na sam fakt posiadania przez kogos w/w dokumentu.
Certyfikaty jezykowe nie maja nic wspolnego z tlumaczeniami. Certyfikaty potwierdzaja, ze ktos posluguje sie w jakims tam stopniu j. obcym, a NIE swiadcza o tym, jakie ktos ma umiejetnosci translatoryczne.
Ja moze podam swoj przyklad. :) Bo przyklady z zycia wziete i znane z autopsji sa najbardziej wiarygodne.
Jak poszedlem na studia, to znalem niemiecki na poziomie (tak mysle) +ZMP, jednak pierwsze zajecia z tlumaczenia byly dla mnie (i dla kazdej innej osoby w grupie) tragedia. Co z tego, ze bezstresowo gadalismy, zartowalismy i rozumielismy niemiecki w kazdej formie. Jak przyszlo nam tlumaczyc, zlapalismy sie za glowe. Musielismy dopiero pocwiczyc, posluchac rad naszej pani profesor i w koncu polknac bakcyla tlumaczen.