Jaki stopień zawaansowania na FCE ??

Temat przeniesiony do archwium.
31-49 z 49
| następna
FCE z pewnością nie jest na poziomie intermediate, a z roku na rok jest coraz trudniejszy ( to już chyba bylo wcześniej powiedziane). Książki Enterprise istotnie mają nienajwyższy poziom, osobiście zdałam FCE po przerobieniu \"Enterprise 4\" + \"Fast Track to FCE\" + milion testow skserowanych z rozmaitych książek. Do egzaminu per se przygotowywalam sie 1,5 roku na kursie 8 godzin w tygodniu ( nie licząc pracy w domu), natomiast języka uczę się (na chwilę obecną czyli 1,5roku po FCE)- 13 lat. Uważam, że przerobienie książki na poziomie intermediate nie gwarantuje sukcesu, a jesli liczyć tylko na szczęście to wg mnie szkoda tych 500zl. Trzeba rozwiązywac sporo testów, gdyż przydaje się znajomość samej formuły egzaminu. aha i oczywiście wszystko zależy od predyspozycji- jedni zapamiętują słowka i zwroty szybciej, innym potrzeba nieco więcej czasu.
tak czy inaczej- powodzenia wszystkim zdającym !:)
maleństwo
500 zł to bardzo dużo za ten certyfikat. Zdawałam w grudniu i musiałam zapłacić prawie połowę mojej emerytury i potem nie starczyło na kieszonkowe dla wnusiów,ale wnusiowie mi wybaczyli i byli dumni ze mnie ,bo zdałam. I wcale nie przerobiłam tysiąca testów ,tylko raptem dziesięć. Przerabiałam pierwszą część książki Virginii Evans( Readingi i Use of English) i uważam jednak ,że ta książka ma za wysoki poziom w stosunku do rzeczywistego FCE,ale może i to nawet dobrze ,bo więcej się nauczyłam,niż było mi to potrzebne do FCE. Pozdrawiam.
>Przerabiałam pierwszą część książki Virginii Evans( Readingi
>i Use of English) i uważam jednak ,że ta książka ma za wysoki poziom w
>stosunku do rzeczywistego FCE,ale może i to nawet dobrze ,bo więcej
>się nauczyłam,niż było mi to potrzebne do FCE. Pozdrawiam.

Taaaak? :)
Bo ja przerabiałam 3 część książki tejże autorki i bardzo bym się cieszyła, gdyby poziom egzaminu był właśnie taki (w sensie, że nie trudniejszy!)...
Więc powiadasz, że w rzeczywistości egzamin jest PROSTSZY niż te papery w książce??? ;D To się baaaardzo cieszę :)))
Nie wiem jak to jest z readingami i UOE ale listeningi z tych książek są o wiele łatwiejsze niż na egzaminie, zwłaszcza z części 1 i 2. Listeningi z części 3 są już moim zdaniem trudniejsze od dwóch poprzednich, ale też łatwiejsze niż na FCE...
Są one bardzo dobre jako trening, bo przecież pierwsze \"sparringi\" nie mogą być zbyt trudne, aby nie zrazić \"zawodnika\". Tym nie mniej ktoś kto zalicza je na 80-90% może być potem niemile zaskoczony, jeśli w końcówce nie spróbował czegoś trudniejszego...
>Tym nie mniej ktoś
>kto zalicza je na 80-90% może być potem niemile zaskoczony, jeśli w
>końcówce nie spróbował czegoś trudniejszego...

Hmmm... dobrze wiedzieć... Ale codziennie słucham BBC, więc myślę, że nie bedzie tak źle...
A co kryje się pod pojęciem \"coś trudniejszego\"? Które ksiązki mają poziom porównywalny do FCE? Byłabym wdzięczna za odpowiedź ;)
NIe uwazam, ze listeningi z ksiazek i testow sa trudniejsze niz na egzaminie. Albo sie rozumie wszystko, co \"leci\" z tasmy (czasem widaomo jakies slowko niezrozumiale moze sie zdarzyc), co oznacza, ze mozna do listeningu przystepowac po zrobieniu kilku cwiczen tego typu, coby sie do podchwytliwych pytan przyzwyczaic.

Druga mozliwosc to, ze delikwent nie rzoumie wszystkiego, bo uczyl sie jedynie strategii rozwiazywania testow, a nie zroumienia mowy.

Doradzam dlatego przysluchiwanie sie jak najbardziej szczegolowe z wypisywaniem KAZDEGO nowego slowka, powtarzania calych zdan i konstrukcji za kaseta. (PO uprzednim sluchaniu nastawionym na rozumienie calosci). Potem proponuje opowiadanie sobie calosci, zeby przecwiczyc uzycie nowopoznanych zwrotow. W ten sposob mozna sie nauczyc automatyzacji, a takze uzywania praktycznego zwrotow, szczegolnie tych odmiennych strukturalnie od polskich. Jezeli nauczymy sie poprawnie wymawiac dane slowo, a nie po swojemu, czy jak nam sie wydaje, to na pewno je zrozumiemy podczas listening comprehension.

Ogladanie BBC czy CNN i filmow anglojezycznych jest podstawa. Bo celem jest rozumienie mowy, nie jedynie zaliczenie testu na 66%, czy ile kolwiek jest wymagane.

POzdrawiam,
Kociamama.
to chyba kiepsko tego angielskiego uczysz , ja mam fersta moze nie na A ale zdalam i jestem pewna ze nie jestem jescze na intermediate troche mi brakuje do tego , uczylam sie angola 4 lata przeskoczylam z zupelnie podstawowej ksiazki do tej co przygotowuje do egzaminu to byl szok najpierw ale nawet do tego ze sie 80% nie rozumie mozna przywyknac troche sie wie , czesc sie strzela i ma sie szczescie i sie zdaje , tymi naukowymi nazwami zaanwasowania nie okreslisz czy to juz twoj czas czy nie
>NIe uwazam, ze listeningi z ksiazek i testow sa trudniejsze niz na
>egzaminie.

Sorry za przytyk - ale Ty zdaje się jesteś belfrem i umiesz ten język dość dobrze to pewnie dla Ciebie wszystko co leci z taśmy jest w miarę zrozumiałe. Ja na ten przykład umiem dość dobrze rosyjski i dla mnie wszystko co leci po rosyjsku z taśmy lub TV jest od razu zrozumiałe (chyba że trafi się jakieś nowomodne słowo, które pewnie i tak można \"paniać\" z kontekstu. Tak że ja już w rosyjskim zatraciłam zdolność uchwycenia co jest trudne a co nie - dla mnie wszystko jest po prostu proste (ale mi się tu przytrafiło takie mydło mydlane ;)
A w angliku nie czuję się tak dobrze zwłaszcza ze słuchaniem. Wiem co mówie... Tym bardziej że te 30 listeningów \"własnousznie\" przetrawiłam i mam porównanie z tym co było na egzaminie i co miałam na próbnych. Oczywiście jak komuś słoń na ucho nie nadepnął (tak jak mi) to może mieć inne odczucia...

Po za tym uważam, że gdy się przygotowujesz przed egzaminem to lepiej te kasety traktować jako jenorazówki. Ja bym tu poszła na ilość - im więcej ich wysłuchasz tym lepiej...

Ps. Tak na boku nick \"Weronika ;)\" to była \"Weronika\" (ta od Callana) - w tzw. międzyczasie ktoś za mnie się zarejestrował pod moim nick\'iem a ja z pewnych powodów chcę pozostać anonimowa...
Ja miałam trochę trudniejsze listeningi próbne ale zapewniała je szkoła więc trudno mi powiedzieć skąd one pochodziły. W domu słuchałam litestengi z książek Evans i Golda i traktowałam to jak trening.
Było już kilka wypowiedzi na temat poziomu ich trudności; zajrzyj np tu:

https://www.ang.pl/forumw.php?IDt=2105
https://www.ang.pl/forumw.php?IDt=4347

lub najlepiej sama użyj wyszukiwarki...
Teraz jestem belfrem, to prawda, ale tez sie kiedys przygotowywalam do FCE. I na szczescie mialam nauczycieleke, ktora stawiala na nauczenie sie jezyka, a nie techniki rozwiazywania testow wylacznie.

FCE bylo czyms jakby przy okzaji, nie celem samym w sobie. Na lekcjach ogladalismy filmy BBC, (nie seriale czy fabularne, ale bardziej reportaze). Ogladalismy je po 2-3 razy, sami robilismy notatki zwracajac uwage na niezrozumiale/ciekawe zwroty i slowka, dostawalismy tez zwroty, slowka od nauczycielki przed kolejnym obejrzeniem, takze przy drugim lub trzecim obejrzeniu wszystko bylo jasne. To nie koniec, oczywiscie. potem mielismy za zadanie dyskutowac na ten temat UZYWAJAC nowych zwrotow, potem mielismy za zadanie przygptpwac speeche na ten temat, czesto melismy jakies cwiczenia ze slownictwa z tym tematem zwiazane. Na koncu trzeba bylo napisac \"report\" (z uzyciem nowych wyrazen przyswojonych w danym bloku tematycznym oczywiscie).

Oprocz tych filmow raz w tygodniu mielismy zadanie domowe pt. obejrzec wiadomosci po angielsku i zdac sprawozdanie, ale nie w dwoch czy trzech zdaniach, tylko 3-5 min plynnego mowienia. (Oczywiscie z uzyciem nwo poznanych zwrotow)

Tym sposobem przed FCE rozumialam praktycznie wszystko za wyjatkiem poszczegolnych slow. (I reszta klasy tez, nie jestem ewenementem).

Dlatego sadze, ze lepiej jest rzucic sie na prawdziwy \"listening\", wtedy ten z kasety nie sprawia zadnych trudnosci.

POzdrawiam,
KOciamama.
>
>Dlatego sadze, ze lepiej jest rzucic sie na prawdziwy \"listening\",
>wtedy ten z kasety nie sprawia zadnych trudnosci.
>

Oczywiście, oczywiście ... masz rację. Tak jest najlepiej jak ktoś ma dużo czasu z którym nie wie co ma zrobić.
Jednak jest różnica między angielskim jako takim a angielskim, do zdawania FCE. Należy też nauczyć się techniki tego zdawania, aby nie być zaskoczoną. Po to właśnie jest to forum i o to ludzie się pytają. Po za tym część ludzi chce \"zaliczyć\" FCE bo to łady kawałek papieru z połyskującym paskiem - jak znalazł, gdy się chcesz pochwalić przed pracodawcą... A gdy faktycznie będzie musiała używać tego języka na codzień w pracy (wbrew pozorom to zawsze nie jest jednoznaczne z wymogiem znajomości języka przy składaniu papierów) to się już douczysz na bieżąco... Oczywiście to jest chytra taktyka i nie powinna być stosowana ale tacy są ludzie ;) To jest Ekonomia w czystej postaci: jak się nie narobić, dużo zrobić i jeszcze więcej zarobić :)

Bo po co ludzie zdawali by FCE jeśli każdy by tylko chciał się uczyć języka dla własnej satysfakcji (sobie a muzom: jak rzekł kiedyś poeta) ? Wtedy ten papierek nie miał by racji bytu.
Wg mnie nauka akurat jezyka obcego, tym bardziej angielskiego, nie jest strata czasu... No ale wiem, ze w zyciu doroslym trudniej juz tego czasu az taka kupe znalezc jak w czasie podstawowej, gimnazjum i liceum, dlatego uwazam, ze idealnie, gdyby ludzie wychodzili z liceum z biegla znajomoscia angielskiego, a przynajmniej biegla komunikacja, czyli mowienie + rozumienie (tak jak mie sie udalo dzieki super nauczycielce).
Fajnie gdyby to wlasnie matura zyskala wiarygodnosc i nie trzeba byloby zdawac drogich egzminow CAmbrodge dla poswiadczania znajomosci tego jezyka.

zauwazylam, ze w innych krajach Europy egzaminy nie sa az tak modne jak u nas. Np. w Skandynawii nikt o nich nie wspomina, ale z kazdym po angielsku mozna sie porozumiec bez problemow ( z 40 letnim kierowca autobusu rowniez). A wielu jeszcze mowi plynnie i z amerykanskim akcentem. POziom jezykowy nauczyciekli akademickich jest za to imponujacy.

POzdrawiam,
KOciamama.
>A wielu jeszcze mowi plynnie i z amerykanskim
>akcentem

amerykanski akcent jest lepszy niz britiszz?
chyba to kwestia gustu....
Tego nie powiedzialam,

ale wg mnie lepszy jest akcent podobny do jakiejs odmiany (british, american, australian, irish itp.) niz nie podobny do niczego, albo z silnymi naclecialosciami jezyka rodzimego, bo to po prostu utrudnia komunikacje.

Pozdrawiam,
KOciamama.
Fce jest zdecydowanie na poziomie upper-intermediate.Obecnie ucze sie w Anglii w Solihull College i tylko na tym poziomie mozna pisac Fce zadne pre-intermediate,czy intermediate.Pozdr:)
Zgadzam sie z toba kociamamo,bardzo ciezko rozmawia sie z Francozem czy Wlochem po angielsku,ktory mowi swoim rodzimym akcentem.
>Wg mnie nauka akurat jezyka obcego, tym bardziej angielskiego, nie
>jest strata czasu...

Święte słowa ;). Nauka czegokolwiek jest zwykle pożyteczna, wymaga czasu, ale też kosztuje (Ty jako nauczycielka też za coś musisz kupować chlebek). I w dorosłym życiu zwykle tak jest że albo ma się czas albo pieniądze. Żadko kto ma nadmiar jednego i drugiego, niestety...

A to zawsze rodzi pokusy pójścia na skróty.

Oczywiście najlepiej by było aby to szkoła podstawowa, średnia czy też wyższa zapewniała odpowiedni poziom edukacji. Ale zwykle tak nie jest. Nie ważne już kto jest za to winien - czy marny poziom tejże, czy też wrodzone tępota lub lenistwo własne ;) Wina zwykle leży po środku.
kociamamo, tych nalecialosci nikt sie nie pozbedzie... mozna je starac sie zminimalizowac, acz native speaker i nie tylko ZAWSZE je uslyszy i to z latwoscia....
Temat przeniesiony do archwium.
31-49 z 49
| następna