mam już dosyć...

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 31
poprzednia |
Czy istnieją ludzie którzy zwyczajnie nie są w stanie nauczyć się mówić po angielsku? Bo ja tłukę ten cholerny język już pół roku po parę godzin dziennie (szkoła językowa, konwersacje, plus supermemo, plus bbc, plus czytanie książek i słuchanie podcastów na okrągło), na głos i w zdaniach tak jak tutaj radzicie. Zrobiłam postęp w czytaniu, słuchaniu, rozumieniu i zasobie słownictwa, ale mówienie leży... ba, mam nawet wrażenie że jest gorzej niż było. Kiedyś mialam bardziej ograniczony zasób słów, ale mówiłam bardziej płynnie. Teraz od czasu do czasu udaje mi się błysnąć jakąś wykutą frazą, ale ogólnie straciłam wszelką płynność i robię podstawowe błędy gramatyczne (kiedy już je zrobię zdaję sobie sprawę jaką gafę strzeliłam i jeszcze bardziej się denerwuję). Wczoraj na konwersacjach i dzisiaj w szkole językowej nie mogłam w ogóle się wypowiedzieć - wszystkie konstrukcje zaczynają mi się już powoli plątać. Najśmieszniejsze że w domu z łatwością mogę prowadzić wyimaginowane konwersacje i nie mam problemu z ubieraniem myśli w słowa.
Teraz siedzę i zwyczajnie płakać mi się chce - wydaję tyle kasy na ten angielski, a efekty są żadne. Chyba nigdy nie uda mi się wyjechać z tego kraju i pracować w wyuczonym zawodzie, bo z takim angielskim nie przejdę nawet rozmowy kwalifikacyjnej.
W sumie nawet nie proszę o radę - czytam to forum od paru miesięcy i 90% rad w stylu "jak zacząć mówić" już stosowałam. Musiałam po prostu się wyżalić. Wszyscy którzy płynnie mówią po angielsku - nie macie pojęcia jak wam zazdroszczę.
Ja tez mam dosyć , nie na siłę, nie na siłę
Za duzo sie stresujesz tym ze cos mozesz zle wypowiedziec. Mow jak umiesz, a jak ktos sie posmieje to niech sie posmieje. Co Ci zlego to zrobi?
Ale ja się nie stresuje że ktoś się pośmieje-nawet z moim kulawym angielskim jestem najlepsza w grupie, (co raczej nie jest trudne skoro jako jedyna cokolwiek robię w domu). Nie mam też blokady w mówieniu po angielsku. Stresuje mnie tylko fakt, że po tylu miesiącach nic jest wcale lepiej. Poza tym interakcja z drugim człowiekiem i szybkie reagowanie no to co on powiedział jest dla mnie o wiele trudniejsza niż ćwiczenie typu "opisywanie obrazka" albo "co sądzisz o urządzeniach szpiegujących". W tym drugim mogę chwilę się zastanowić i w miarę spokojnie powiedzieć co myślę bez jakichś ogromnych błędow. Ale jak ktoś zapyta mnie o coś niespodziewanie-kaplica. Już nawet zaczęłam wracać do podstaw i kuć na pamięć całe zdania z BBC z serii "how to..." (wiecie, takie zwroty konwersacyjne etc), chociaż są raczej oczywiste..
poszukaj sobie osobe z ktora mozesz pocwiczyc ang (najlepiej jakiegos nativa)
niestety już na to wpadłam - mam konwersacje z amerykaninem. Cztery godziny lekcyjne w tygodniu, on, ja i moja koleżanka, więc nie można powiedzieć że to duża grupa. Rozumiem to co mówi, ale konwersacja z nim wymaga:
1. szybkości reakcji (a zanim wymyślę odpowiednią odpowiedź i przełożę ją na angielski tak żeby była sensowna i bez błędów mija "trochę" czasu)
2. nieformalnych zwrotów i słownictwa
Właśnie po tych konwersacjach czuję się jak kompletne zero - koleżanka zrobiła duży postęp, używa więcej phrasali i krótkich sensownych zwrotów, często zasłyszanych od niego a ja jak ten jełop. Najgorsza jest świadomość że znam więcej słów niż ona - na zajęciach prawie zawsze omawiamy jakiś tekst i 99% słów jest mi znana, a ona często pyta o znaczenie. Niestety w angielskim liczy się nie to ile słów i konstrukcji znasz, ale ilu realnie używasz.
Także ponawiam pytanie: czy spotkaliście się z przypadkiem kiedy człowiek opanował nieźle angielski "bierny" i pisemny, a w mówieniu mimo starań zupełnie mu nie idzie?Kto po prostu nie jest w stanie posługiwać się jezykiem obcym ze względu na brak zdolności intelektualnych? Ech, chyba szukam po prostu wymówki żeby odpuścić sobie ten język... :(
hej!
Myślę, że mamy podobny problem. U mnie biernie tez jest nienajgorzej natomiast z mówieniem fatalnie. Większośc osób mysli ze mój ang jest słaby a w rzeczywistości nie jest az tak zle. I pamięć jest dobra, szybko się uczę, motywacja silna, ale kompletnie nie potrafie tego wykorzystać podczas rozmowy.
ja mam tak samo... u mnie co najmniej godzina dziennie idzie na same powtórki, więc zwroty teoretycznie powinnam mieć obcykane, ale w rozmowie nie jestem w stanie przywołać żadnego (no, max. 1-2 jak mam dobry dzień). Czuję się jakbym utknęła z zasobem 2000 podstawowych słów i mimo wszelkich wysiłków nie mogła ruszyć dalej.
I najbardziej mi przykro kiedy ktoś mówi "no widzę, że bardzo się starasz" i oboje wtedy wiemy że podtekst jest taki "starasz sie, ale nie robisz postępów".
A jak sie tych słówek i zwrotów uczysz? Wkuwasz tylko czy układasz z nimi różne zdania? Jeśli tylko wkuwasz, to znasz je tylko biernie i dlatego nie możesz ich przywołać w rozmowie.

Najszybciej postępy widać tylko na początku nauki, bo wystarczy nauczyć się kilkudziesięciu czy kilkuset słów, trochę podstawowej gramatyki i już można proste zdania układać. Im dłużej się uczysz i im więcej wiesz, tym jest trudniej to wszystko poukładać sobie w głowie. Na pozimie intermediate jest bardzo trudno zaobserwować efekty nauki. Jest to tzw. plateu effect. Wiele osób na tym poziomie się poddaje i przerywa naukę, bo nie widząc efektów, myśla że nie ma sensu się dalej uczyć.
edytowany przez eva74: 19 maj 2011
Robię sobie kolekcję supermemo. Np.
"nabijać się z kogoś" (przetłumacz)
poke fun at sb
Some of the kids were poking fun at Judy because of the way she was dressed.
Stop poking fun at me!

Tzn. zawsze mam pod spodem jakieś przykładowe zdania w jakich można użyć jakiegoś określenia. Kiedy się uczę, uczę się na pamięć zwrotu, za każdym razem czytam na głos zdania i czasem układam własne, podobne zdania, zwłaszcza kiedy jest cała fraza. Wydaje mi się że po iluśtam razach powtarzania wreszcie umiem przywołać ten zwrot w ułamku sekundy, ale NIGDY nie udało mi się go użyć w rozmowie, chociaż było wiele okazji.
I słyszałam o fazie plateau. Właśnie myśl że jestem w tej fazie, że człowiek robi postępy skokowo, że muszę się wdrożyc do języka, że mój mózg musi zrobić magiczne "pstryk" i nagle będę znała angielski o wiele lepiej utrzymywało mnie w dyscyplinie. Ale po pół roku chciałabym zobaczyć JAKIKOLWIEK efekt. Czasem robię w rozmowie takie błędy jak "make a crime" chociaż dobrze wiem że powinno być "commit a crime". Po prostu jak mówię to mam wrażenie że mózg mi się wyłącza :(
gramatyki uczy sie przez robienie cwiczen z gramatyki, rozumienia co ludzie mowia przez sluchanie i ogladanie tv, rozumienia tekstu poprzez czytanie, wiec mowienia mozna jedynie nauczyc sie przez... dokladnie, mowienie!
To co piszecie, ze robicie podstawowe bledy w mowieniu mimo ze piszac lub rozwiazujac zadania nigdy byscie ich nie popelnili, to po prostu za malo mowienia. Przypomnijcie sobie czy uczac sie gramatyki na poczatku nie popelnialiscie prostych bledow mimo ze w sumie znaliscie zasady? Wszystko zalezy tylko od tego jak duzo cwiczycie. I tak to prawda, niektorym zajmie to dluzo dluzej niz innym, ale w koncu kazdemu sie udaje. Na nauke mowienia nie ma jakiegos cudownego sposobu. Trzeba po prostu mowic i mowic. A po pewnym czasie sami zauwazycie, ze mowicie nie myslac nawet nad tym co mowicie i czy to jest poprawnie.
Jezeli macie tak, ze rozumiecie co do was mowia, i wiecie co odpowiedziec ale jezelil macie to zrobic to nagle sie glubicie, zacznijcie od nauki wyrazania wlasnych mysli. I nie chodzi tylko o rozmowe z kims, ale gdy jestescie sami po prostu glosno opowiedzcie jakas historie, odpowiedzcie na jakies pytanie. Wazne zeby robic to na glos, w glowie zawsze wszystko brzmi inaczej i latwiej.
Myslę ze masz rację. Ćwiczenia gramatyczne wykonuje codziennie, czytanie i pisanie ćwicze codziennie także. Słuchanie co najmniej 3 razy w tygodniu a mówienie rzadko. Niestety. Więc ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia i ta propozycja mówienia do siebie moze spowodowac ze moze sie w koncu rozkręcimy . A w domku na spokojnie łatwiej bedzie nam zauważyc nasze błędy i starac sie je poprawiać.
Jak czytam posty milila87, to tak jakbym widział siebie:). Czyli bardzo dobre czytanie, nieźle pisanie i gramatyka, średnie słuchanie i tragiczne mówienie... Ogólnie rzecz biorąc bierny język jest ok, ale aktywne mówienie fatalnie. Też nie wiem co z tym zrobić - najchętniej pogadałbym z jakimś Anglikiem, ale nie mam niestety takiej możliwości.

Swoją drogą w myślach również potrafię czasami tworzyć naprawdę świetne wypowiedzi po angielsku:P. Gorzej jak przychodzi na serio coś powiedzieć:/
edytowany przez p13rr3: 10 cze 2011
A small suggestion: try reading screenplays out loud (google: screenplays online). There are hundreds available. Screenplays are the most dialogue-rich reading material you can find. Pick a movie you are familiar with, and start reading it aloud, or with a friend.

If you own/or can rent the original (English) movie, even better. Practice reading it out loud. Check back to the movie to pattern your dialogue against the original.

The dialogue will be very natural sounding....but beware of certain genres.
Give it a try, maybe it will be fun to try something different.
Moim zdaniem: mówić, mówić, mówić. Nie koncentrować się na poprawności (przyjdzie z czasem), nie frustrować popełnianymi błędami, nie skupiać się na tym, by użyć jak najwięcej trudniejszych słówek. W przypadku języków już tak jest, że bierny zasób słownictwa znacznie przewyższa zasób aktywny, a na co dzień używamy iluś tam podstawowych słówek (nawet w przypadku języka ojczystego! Jeżeli nie zaczynamy nagle rozmawiać na jakieś bardziej dla nas nietypowe tematy, to okazuje się, że tak naprawdę nie używamy wielu różnych słów - choć oczywiście mamy ich sporo na podorędziu).

Jeżeli zależy nam na wyeliminowaniu jakiegoś określonego rodzaju błędów czy na aktywnym opanowaniu pewnej listy zwrotów - to w moim przypadku przydawało się wyznaczanie bardzo konkretnych "celów" wypowiedzi (czyli piszę sobie na kartce: dziś uważam na zastosowanie czasu przeszłego i w przypadku wypowiedzi dokładam wszelkich starań, żeby właśnie czas przeszły był OK). Albo robię sobie listę 5-7 zwrotów/słówek, i postanawiam je wpleść w moją wypowiedź. (To można zrobić w formie zabawy w grupie - wszyscy piszą po parę trudnych słówek, mieszamy, losujemy i staramy się potem w wypowiedzi użyć jak najwięcej z nich (można dorzucić tu ograniczenie czasowe).

Największy błąd - przynajmniej w moim przypadku - to ogólne postanowienie, że "od dziś będę mówiła ładniej, poprawniej i używała jak najwięcej "fancy words" z ostatniego semestru." Rzadko kiedy to działa, natomiast zwykle jest piekielnie frustrujące.
Rome wasn't built in a day, in fact it took them over 1,000 years if not more.....
Aha, i ja sama na sobie wiem, ze jak DUZO czytasz, (nawet na glos) to niema takiej sily zebys nie zapamietala cos z tych slow.
Taak, tylko 1000 lat, albo nawet 10 lat to dla mnie trochę za długo. Nie spodziewałam się że po pół roku intensywnej nauki będę znała język perfekcyjnie, ale chciałabym zobaczyć jakiś postęp w porozumiewaniu się. Co do czytania na głos, to czytam na głos, ucze się na głos, powtarzam na głos i pamiętam praktycznie wszystko kiedy słyszę bądź czytam te słowa - zawsze, tylko nie wtedy, kiedy mam coś powiedzieć. Ostatnio na angielskim walnęłam piękne zdanie "I'm learning here from the beginning of the semester". I żeby nie było, w pisemnych testach gramatycznych wypadam najlepiej w grupie - tylko jakoś nigdy nie jestem w stanie użyć wyuczonych form P. perfect w naturalnej rozmowie.
Rzecz w tym by zaakceptować, że takie problemy są częścią nauki języka obcego, i doświadcza ich wiele osób. Nie ma co się załamywać - droga od poprawnie wypełnionych ćwiczeń gramatycznych do automatyzacji danej konstrukcji jest dłuuuga. Od jak dawna uczysz się angielskiego? Tzn. czy pół roku temu zaczynałaś zupełnie od podstaw lub jako false beginner? Pół roku to naprawdę jest niewiele czasu...
Angielskiego uczyłam się jakieś 8 lat od drugiej klasy szkoły podstawowej, ale potem przerwałam naukę. Po długiej przerwie zaczęłam się uczyć od powtarzania poziomu FCE, ale okazał się dla mnie trochę za łatwy (szczególnie słownictwo, ale też większość gramatyki). Nie zdawałam zadnych certyfikatów i w tej chwili szczególnie mi na nich nie zależy, ale testy z FCE Gold plus robię na 80-100 procent (słuchanie i czytanie zawsze na 100 procent) i raczej ta książka nie stanowi dla mnie problemu, więc zakładam że teraz powinnam być na poziomie pre-CAE.
Zaznaczam, ze podczas "nie uczenia się" mialam sporo biernego kontaktu z językiem - oglądałam sporo seriali, filmów bez lektora, czytałam średnio zaawansowane książki (typu HP, Pride i prejudice albo serie Twilight), słuchałam audiobooków, ale robiłam to wyłącznie dla przyjemności. Na pewno mam jakieś miejscowe zaległości z gramatyki, ale pracuję nad nimi sama z gramatyką Murphiego. Gorzej że nie umiem użyć czynnie ok. 50% struktur i słów które znam biernie, nawet jeśli jestem z nimi osłuchana i wielokrotnie je powtarzalam.
Skuteczną dla Ciebie może być metoda Szylara. Jej opis znajdziesz na http://www.goldenline.pl/ i http://angielski-online.pl/.
Jest nudna jak flaki z olejem, ale skuteczna. Możesz ją połączyć z SuperMemo. To znaczy tak długo powtarzać cykl: "wysłuchaj lektora - nagraj się - porównaj te dwa dźwięki" aż uznasz, że mówisz po angielsku.

Pamietaj, ze uczyć sie jezyka trzeba mówiąc głośno i wyraźnie. Ważne jest też, żeby uczyć sie słówek z przykładami, najlepszy do tego jest program Profesor Henry - Słownictwo.
O, to zmienia postać rzeczy.

Po pierwsze, masz już duże sukcesy w nauce języka (wierz mi :)). Spójrz na to pozytywnie: przez podstawówkę i gimnazjum, które dla wielu osób stanowią czas zmarnowany językowo (mimo uczęszczania na zajęcia) opanowałaś angielski na poziomie umożliwiającym posługiwanie się językiem dla różnych "przyjemnościowych" celów. Poziom pre-CAE to naprawdę dużo!

Po drugie, jak wspomniałaś, jesteś stety/niestety na tym poziomie znajomości języka, gdzie postępy są mniej zauważalne, co oczywiście bywa frustrujące. I pod tym względem będzie tylko trudniej :). A już zwłaszcza jeśli chodzi o stosunek biernego i aktywnego zasobu słownictwa.

Możesz popróbować programów do nauki słownictwa - mnie na tym etapie dużo dawał "Profesor..." wydawnictwa Edgard (zwłaszcza ćwiczenia polegające na tłumaczeniu wyrazu z polskiego na j. obcy). Możesz mówić do siebie po angielsku, i spróbować przestawić język wewnętrznych monologów. Ale przede wszystkim kontynuuj czytanie, słuchanie, oglądanie filmów, seriali i programów po angielsku (poszerzaj spektrum tematyczne, zwiększaj poziom trudności). Efekty będą, choć przyjdzie na nie trochę poczekać... nie ma co załamywać się po pół roku!

Jeśli chodzi o mówienie - wydaje mi się, że za wszelką cenę chcesz uniknąć popełniania błędów, a kiedy jakiś Ci się przydarzy, bardzo się frustrujesz. Spróbuj ćwiczyć wypowiadanie się bez tych paru sekund na zastanowienie - takie błyskawiczne reakcje. Możesz zrobić sobie małe karteczki z różnymi sytuacjami/zadaniami językowymi i ćwiczyć w ten sposób szybkie reagowanie: losujesz karteczkę, czytasz polecenie i NATYCHMIAST zaczynasz mówić. Innymi słowy, Twój największy problem to IMHO nie tyle ilość przyswojonych aktywnie zwrotów i słówek, tylko to:

"a zanim wymyślę odpowiednią odpowiedź i przełożę ją na angielski tak żeby była sensowna i bez błędów mija "trochę" czasu"

Rzecz w tym, że musisz zwalczyć w sobie chęć "wymyślania" odpowiedzi i przekładania jej na angielski. Jak pisałam wyżej, ćwicz to błyskawiczne reagowanie po angielsku. Nie myśl na razie o bogatym słownictwie i poprawnej gramatyce - popracuj nad zautomatyzowaniem samego mówienia. Jeśli nie masz w najbliższych planach zdawania żadnych egzaminów, certyfikatów itd. odpuść sobie na razie typowe ćwiczenia gramatyczne.
www.w3bstar.pl można sobie pogadać z wieloma osobami których się nie zna i w ten sposób nabywać umiejętności do sprawnego posługiwania się językiem angielskim,
Zapomnij o szukaniu ludzi na Skypie ;x znajdę ich za Ciebie i spotkacie się na Teamspeak'u 3

Zalety Teamspeak 3 w porównaniu do Skype'a:
-brak potrzeby rejestracji
-brak potrzeby zbierania loginów innych użytkowników w celu nawiązania
komunikacji
-komunikacja poprzez serwer dzięki czemu nawet przy słabym łączu można rozmawiać jednocześnie z wieloma osobami(coś jak konferencja głosowa)
otoja, na tej stronie to jest jakiś ponglish, nie english. ludzie piszą z dużymi błędami (a jak się patrzy na błędy to sie je utrwala), ciągle piszą po polsku i nie chca mowić przez micro :/ Ale dzięki za to że chciałes pomoc :)
Lepsze są tego rodzaju strony międzynarodowe. Nie podam z pamięci żadnego adresu, ale jest tego całkiem sporo, Google na pewno pomoże (a może i było coś na ten temat na forum). Czasem można też znaleźć kogoś na wymianę językową - bywają osoby (również anglojęzyczne), które chcą nauczyć się j. polskiego i zgadzają się na konwersacje (pół na pół) na Skypie. Polecam!
ja korzystam czasem ze strony www.speak-english-today.com
czasem trafi sie ktoś sensowny do pogadania. Pozd
spróbowałam ze speaking24.com. całkiem znośnie, ale nic specjalnego... pewnie zależy to od rozmowcy na jakiego się trafi.
Hej hej... odgrzebałam stary wątek. Po prostu MUSIAŁAM się pochwalić tym, że przełamałam się trochę i obecnie mówię już całkiem znośnie (przestałam robić podstawowe błędy, nie mylę okresów warunkowych i potrafię poprawnie użyć Present Perfect, a co najważniejsze przy rozmowie na zwykłe tematy bardzo rzadko "brakuje mi słów"). Ba, po egzaminie ustnym na wakacyjnym kursie językowym lektor powiedział że nie mają tak wysokiej grupy :-) A teraz wzięłam sobie prywatnie lektora z nastawieniem na słownictwo i gramatykę i przerabiamy tylko teksty Advanced a nawet niekiedy New Proficiency. I radzę sobie (w dwustronicowym artykule z Guardiana nie znam max kilku słów).
Także warto uczyć się samemu. Prędzej czy później robi się duuuży skok do przodu.
Gratulacje!
Gratuluję! Tylko tak trzymać :)
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 31
poprzednia |

« 

Pomoc językowa - Sprawdzenie

 »

Pomoc językowa