Droga Herbatopijco, pozwolę sobie na początku nawiązać do Twojego postu z 6 stycznia 2007 o 10:28, który to post figuruje jako odpowiedź na moje spostrzeżenia.
Otóż ja się wcale nie unoszę. Do lewitacji mi bardzo daleko. Więcej,ani trochę się nie irytuję . Siedzę sobie spokojnie przed klawiaturą i poświęcam swój czas (nie wyzłośliwiając się, iż jest on cenny, albo, że mógłbym ciekawsze rzeczy robić) na rozwój ciekawej dyskusji na temat czasownika 'to want'. Zaś mój głos jest tak łagodny, że Tadeusz Mazowiecki to przy mnie ostatni furiat. Nawet emotikony, które zdobią Twoje wypowiedzi, a których to osobiście nie znoszę, wprawiają mnie w stan głębokiego relaksu. Tak więc bardzo proszę, za co byłbym wdzięczny, aby nie przypisywać mi wyimaginowanych stanów emocjonalnych. Choćby nawet takie zarzuty były zakończone nawiasami i dwukropkami.
Jeśli chodzi o rozwój dyskusji to już ze dwa razy o tym pisałem. Przedstawiłaś dwa zdania z użyciem czasownika 'to want'. Są osoby, które uważają jedno ze zdań za nieprawidłowe. Odchodząc na chwilę od kwestii poprawności popatrz logicznie na punkt widzenia tych osób. Załóżmy, że ktoś pyta jaka jest różnica w znaczeniu między następującymi zdaniami:
a) Jestem w sklepie.
b) Ja być w sklepie.
Podjęła byś się tłumaczenia jaka jest różnica w znaczeniu? Ja bym się nie podjął. Powiedział bym, że drugie zdanie jest niepoprawne. Stąd właśnie bierze się kierunek rozwoju naszej dyskusji na temat czasownika 'to want'.
Co do gramatyki i wspomnianego podręcznika to zgadzam się z Helper'em, że nie można stosować reguł dotyczących czasowników z grupy A do grupy B czy C. Nawet gdyby te trzy grupy były podobne. We wspomnianym przez Ciebie fragmencie „A Practical ...” czasownik 'to want' nie został wymieniony. Zresztą w całej książce słowo 'wanting' występuje parę razy bądź w innym kontekście (w czasie present perfect continuous) bądź jako imiesłów. 'Are you wanting...' nie pojawia się wcale.
Co do zmiany znaczenia czasowników (tych wymienionych we wspomnianym fragmencie) to powiedział bym, że w większości zmiana znaczenia jest znaczna.
'liking', 'loving', 'wanting' – Niech sobie będą, nikt nie zaprzecza ich istnieniu. Padły jedynie słowa na temat ich poprawności, czy też raczej jej braku. A używane to one oczywiście są, tak samo jak *'He don't like ...' - jeszcze rzadziej, co nie znaczy nigdy. To, że coś występuje nie znaczy, że jest poprawne. A w gramatykach, jak się okazało, przykładów na 'wanting' nie uświadczysz.
A co do 'nieoficjalnej gramatyki' to kłania nam się 'spoken English', a to pojawia się i u pań Thomson i Martinet i u pana
Swan'a,
Murphy'ego i Hewings'a, żeby daleko nie szukać. Zaś jeśli mowa o 'oficjalnej gramatyce', czyli jak mniemam tej właściwej językowi literackiemu (a zarazem naturalnemu współczesnym) to nie wypada nawet myśleć o takiej konstrukcji jak 'Are you wanting...'. Chyba, że się mylę, wtedy czekam na sensowne argumenty. Pozdrawiam.
P.S. Jako, ze powyzszy post pisany byl dnia wczorajszego to winszuje rozwiana wszelkich watpliwosci.