umowa o dzielo/umowa zlecenie...????

Temat przeniesiony do archwium.
31-60 z 68
Amused, z tym, ze trzeba tlumaczyc dokladnie to sie nie zgodze. No bo jak przetlumaczyc \"studia dzienne\" - \"daytime studies\"? Nie widzialam zeby ktos studia tak opisywal tutaj. Jest albo full-time, albo part-time, open-univesity i inne distance-learning, ale tego to raczej (raczej!) sie nie dopytuja. Pory dania nikogo tu nie obchodza. Podobnie z kotraktem o prace, bo tu (UK) sie raczej (raczej!) podpisuje \"employment contract\" a nie \"employment agreement\". Agreement wyglada jakby ktos sie \"umowil\", ze komus plot pomaluje. ;o)

Jak pisalam wczesniej, jesli sie da cos przetlumaczyc \"na zywca\" tak, ze to ma sens dla obcokrajowca (jezyk niewazny przecie) to fajnie, ale sa przypadki, ze ni w zab nie da sie \"doslownie\" tlumaczyc tak, zeby to \"drugiej stronie\" cokolwiek przypominalo. Kontrakty o prace moga byc \"permanent\", \"fixed-term\", \"term-time\" (np. nauczyciele albo osoby pracujacy w szkole, placone maja tylko za rok szkolny a nie przerwe wakacyjna), \"temporary\"...z reszta Ty to i tak wiesz, co bede \"modzic\". Jest do wyboru do koloru.

Co do wypisywanie typu kontarktu na CV to ja bym zostawila to w spokoju (tzn. nie wyszczegolnialabym typow kontraktow), chyba, ze z dat widac, ze obie prace sie \"nakladaja\", no to wtedy bym napisala typ pracy (part-time etc.), tak zeby nie bylo watpliwosci.
:o)

PS: Nieudany przyklad tlumaczenia: \"publican\" ->\"ksiegowy\", a to wlasciciel/zarzadzajacy pubem. Pubow (takich prawdziwych) w Polsce nie ma, wiec nie dziwota, ze tlumacz nie wiedzial i wygrzebal jakies staroangielso-lacinskie-nie-wiem jakie-jeszcze chaslo.
;o)
Wasze ostatnie wpisy trafnie podsumowały wasz poziom, zarówno językowy jak i intelektualny.

PS. Kto wam powiedział, że Żywiecki to od Żywca ?!
W \"mg\" wyraźnie widać, że to chwalenie sie tytułem mgr ! W moim przypadku nazwisko nie ma żadnego związku z piwem. Za to od was śmierdzi tanim piwskiem na kilometr, fuj ale smród !!!!!!!!!!!!!!!!, najlepiej wyjść z tej speluny i tu nie zaglądać. Jakas Cebula grozi pierdzeniem.............. tfu co za poziom.
Tak to jest jak rodzice maja kase ! Wówczas ich głupie dzieci bez problemów kończą UAM lub inne uniwersytety bądź jakieś prestiżowo przekupne uczelnie no i takie gówniarze sa
rozbawione.aż do.śmierci FUJ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
>Amused, z tym, ze trzeba tlumaczyc dokladnie to sie nie zgodze. No
>bo jak przetlumaczyc \"studia dzienne\" - \"daytime studies\"?

Cebulko, \"dokładnie\" nie znaczy \"dosłownie\". Kiedy ma się do przetłumaczenia nazwę rodzaju umowy, trzeba wziąć pod uwagę wiele rzeczy. Po pierwsze, czy takie umowy zawierane są w kraju, do którego idzie tłumaczenie, ale także - w skrócie - na jak dużą niedokładność można sobie pozwolić. Jeżeli chodzi o sformułowanie w cv, z którego ma wynikać, że byłuy to umowy zawierane poza (stałą) umową o pracę, wystarczy napisać \"short-term contract\" lub skorzystać z linków, które podesłałem. Natomiast, gdyby chodziło o wyszczególnienie obejmujące umowy zlecenia, umowy o dzieło, umowy o dzieło dydaktyczne, to wtedy trzeba by się bardzo namęczyć, próbując dobrać odpowiedniki pojęć, które nie istnieją w angileskim systemie prawnym.


> Kontrakty o prace moga byc \"permanent\", \"fixed-term\", \"term-time\" (np. nauczyciele albo osoby pracujacy w szkole, placone maja tylko za rok szkolny a nie przerwe wakacyjna), \"temporary\"

I z tego wszystkiego tylko \"temporary\" pasuje, ale obejmuje zarówno umowe zlecenia, jak i umowę o dzieło. Jak wyzej. wiele zależy od stopnia dokładności.


>
>Co do wypisywanie typu kontarktu na CV to ja bym zostawila to w
>spokoju (tzn. nie wyszczegolnialabym typow kontraktow), chyba, ze z
>dat widac, ze obie prace sie \"nakladaja\", no to wtedy bym napisala typ
>pracy (part-time etc.), tak zeby nie bylo watpliwosci.

Na pl.hum.tlumaczenia mowimy
kontekst rulez :-)


>PS: Nieudany przyklad tlumaczenia: \"publican\" ->\"ksiegowy\", a to
>wlasciciel/zarzadzajacy pubem.

Dobre. Skąd ten przykład?
>>W \"mg\" wyraźnie widać, że to chwalenie sie tytułem mgr !

Niestety to wina rodziców. G po ojcu, a M to byla ich wspolna decyzja. Ty chyba masz jakis kompleks na punkcie wyzszego wyksztalcenia, bo zaden magister ine chwali sie tym tytulem.
A jezeli wypisujesz takie rzeczy na trzezwo, tym gorzej to swiadczy o tobie.
PLONK
Jaśnie państwo się oburzają, że pospólstwo nie dosć nisko sie kłania? Ale maniery jasnie państwa nieco nadwyręzone brataniem sie z motłochem, czyż nie?
A co takiego, panie mg było w mojej korespondencji, zeby pan tu, panie z rzyganiem wobec całej publiki wyskakiwał, jak jakis parobek.
Czym tak obraziłem kolegę? Czyzby pytaniem, o to co warto wiedzieć i czego uczyć innych i samemu się?
Nie trzeba kończyc studiów anglistycznych, zeby wiedzieć, ze nie ma adekwatnych odpowiedników w języku angielskim dla przytoczonych wyżej terminów. Ale od osób, które się uczyły, a teraz uczą innych można przynajmniej wymagać, aby z tego faktu nie robiły sensacji i były przygotowane, jesli sie juz fatyguja, na udzielenie najnormalniejszych w swiecie wyjaśnień ze wskazaniem na te terminy, a jest ich mnóstwo, które w zalezności od kontekstu, oznaczaja prace krótkotrwałą, jednorazowa, terminową i jakąkolwiek inną poza pełnym wymiarem. Od trywialnego part time job, po rzadko spotykane non-standard duty line.
Zamiast tego, zabawa w szyfry. A może zajrzyj tu, a może tam, a wogóle to, że to jest taki straszny problem jezykowy. I to wszystko z ust anglisty
Otóż, zapewniam, że nie jest to żaden problem. Tylko trzeba wiedzieć, a nie udawać, że chce sie pomóc, jak samemu się nie wie, albo raczej nie ma się ochoty wyjasniać odmiennych okolicznosci, które warunkuja zastosowanie akurat takiego, a nie innego terminu.
Wiec mi tu panie mg z rzyganiem nie wyskakuj, bo raz, że nie wiesz pan, do kogo mówisz, a dwa, że nie przystoi uczonemu i wychowawcy taki despekt względem samego siebie przede wszystkim czynić. Młodzież patrzy, panie kolego, młodzież
>A co takiego, panie mg było w mojej korespondencji, zeby pan tu, panie
>z rzyganiem wobec całej publiki wyskakiwał, jak jakis parobek.
>Czym tak obraziłem kolegę? Czyzby pytaniem, o to co warto wiedzieć i
>czego uczyć innych i samemu się?

Służę:
>Tak \"mg\" ty jesteś konkretnym przykłądem debila, który coś tam umie, a uważa sie za pępek świata, przykre tak jak w przypadku większości nauczycieli !

>Nie trzeba kończyc studiów anglistycznych, zeby wiedzieć, ze nie ma
>adekwatnych odpowiedników w języku angielskim dla przytoczonych wyżej
>terminów. Ale od osób, które się uczyły, a teraz uczą innych można
>przynajmniej wymagać, aby z tego faktu nie robiły sensacji i były
>przygotowane, jesli sie juz fatyguja, na udzielenie najnormalniejszych
>w swiecie wyjaśnień ze wskazaniem na te terminy, a jest ich mnóstwo,
>które w zalezności od kontekstu, oznaczaja prace krótkotrwałą,
>jednorazowa, terminową i jakąkolwiek inną poza pełnym wymiarem.

> Od trywialnego part time job,

To obejmuje m.in. prace na niepelny etat, czyz nie?

> po rzadko spotykane non-standard duty line.

Na tyle rzadko spotykane, ze wyszukiwarki tego nie znaja. I taki termin ma być zrozumiały dla angielskiego pracodawcy? Poza tym ja bym to rozumial jako okreslenie zakresu obowiazkow, a nie tytul dokumentu prawnego.
Dwa pudła.

>Zamiast tego, zabawa w szyfry. A może zajrzyj tu, a może tam, a wogóle
>to, że to jest taki straszny problem jezykowy. I to wszystko z ust
>anglisty

Szyfry? W pierwszej wypowiedzi podalem tlumaczenie.
Raczyłeś zajrzeć do tych linków, które podałem dzisiaj? I co?


>Otóż, zapewniam, że nie jest to żaden problem. Tylko trzeba wiedzieć,
>a nie udawać, że chce sie pomóc, jak samemu się nie wie, albo raczej
>nie ma się ochoty wyjasniać odmiennych okolicznosci, które warunkuja
>zastosowanie akurat takiego, a nie innego terminu.

Nie mam ochoty wyjasniac \"odmiennych okolicznosci, ktore warunkuja...\" bo to temat na obszerny wyklad. Podalem linki, kto chce, moze poczytac.


>Wiec mi tu panie mg z rzyganiem nie wyskakuj, bo raz, że nie wiesz
>pan, do kogo mówisz,

Wystarczylo mi to, co czytalem w twojej tzw. wypowiedzi. Trudno mi traktowac powaznie kogos, kto zaczyna od obrazania innych. Chcesz byc przydatny, to pomagaj piszacym. Po dwoch dniach od poczatku dyskusji podajesz dwa odpowiedniki, niestety, oba nie tego.

> a dwa, że nie przystoi uczonemu i wychowawcy taki despekt względem samego siebie przede wszystkim czynić. Młodzież patrzy, panie kolego,

I wyrobila sobie zdanie, kto chce pomoc, a kto trolluje. Pomagaj, a potem krytykuj.
W obronie mg i innych nauczycieli!!!! B. rzadko można spotkać na tej stronie tylu impertynentów na raz. Chyba jednak Panowie Ż. i O. zostali czegoś tam nauczeni przez swoich n-li skoro są na tej stronie.
>I wyrobila sobie zdanie, kto chce pomoc, a kto trolluje. Pomagaj, a
>potem krytykuj.

Amen.

:)
Chetnie ustosunkowałbym sie do powyższej wypowiedzi, ale jak to zrobic skoro identyfikuje ona mnie z panem Żywieckim, a wydawałoby się, że kazdy widzi róznice miedzy Żywcem, a Okocimiem i to zarówno pod względem smaku ( wypowiedzi), jak i banalnych, i literalnie trudnych do przeoczenia różnic literkowych. Prosze sie odnieśc do mojej wypowiedzi, jako Okocimskiego, nie sugerujac sie infantylnie, że za humorystycznym i przypadkowym nawiązaniem do czyjegos nicka kryje sie jeszcze coś więcej. A gdzie jezykowy słuch?
A teraz pisze jeszcze ktoś inny, bo Okocimski to nie Okocomski. Takie różnice literkowe. Jasne.
A uzupełniajac lukę w pana wyszukiwarce: non-standard duty line odnosi sie np do pracy nurków zatrudnianych w amerykańskiej marynarce wojennej, w razie pilnej koniecznosci uzupełnienia ich szeregów przez rezerwistów.
Do wielu przypadków, które my podciagamy pod zwrot \"na umowe\" ma natomiast zastosowanie proste sformuowanie \"occasional job (work)\"
>A uzupełniajac lukę w pana wyszukiwarce: non-standard duty line
>odnosi sie np do pracy nurków zatrudnianych w amerykańskiej marynarce
>wojennej, w razie pilnej koniecznosci uzupełnienia ich szeregów przez
>rezerwistów.

Typowa praca na umowe zlecenie. Przeciez oni nawet nie zlatuja do wody, tylko po prostu nurkuja.

>Do wielu przypadków, które my podciagamy pod zwrot \"na umowe\" ma
>natomiast zastosowanie proste sformuowanie \"occasional job (work)\"

I dlaczego nie zaproponował Pan tego okreslenia kilka godzin wcześniej?

Istotnie, \"rzyganie\" odnosiło się do Żywieckiego. Pana nick i sposób argumentacji był na tyle zbliżony (brak argumentów merytorycznych i powtarzanie \"czego was nauczyli\"), że nietrudno było utożsamić obie osoby. Zwłaszcza że wytworność stylu nie przeszkadza Panu przejść do porządku dziennego nad tym potokiem pomyj ze strony Żywieckiego. brak komentarza na ten temat w pierwszej Pana wypowiedzi oznacza pełną aprobatę.
Jeżeli Pan uczy, to wie Pan, że wskazanie rzetelnych źródeł jest takim samym dobrym rozwiązaniem jak wyjaśnienie czegoś dogłębnie samemu. Nadal nie wiem, o co Pan ma do mnie pretensje. Dlaczego nie podoba się \"contract for a specific task\"? Nie wymysliłem sobie tego.
Nie wiem czego nauczył sie pan Żywiecki, ale Pan Okocimski zawdzięcza nauczycielom nieocenioną możliwość wieloletniej obserwacji ich powolnego idiocenia i wpadania w nerwice, a wszystko dlatego, że w wiekszości nie wiedzą na co sie porywają.
Toż sie usiamialam do lez czytajac dialog...a raczej dyskusje miedzy panem mg (szacunek) a panem/panami Tyskimi tfuuu Zywieckim i Okocimskim. I tak chcialam wtracic niesmialo (a co, doleje jeszcze troche oliwy do ognia), ze praca nurków zatrudnianych w amerykańskiej marynarce
>wojennej, w razie pilnej koniecznosci uzupełnienia ich szeregów przez
>rezerwistów to taka jest srednio zyciowo-codzienna sytuacja.
Nie wiem dlaczego, w pańskim ujęciu umowa-zlecenie zawierać musi w sobie element \"zlatywania\", w taki przypadku mówilibysmy bowiem raczej o wypowiedzeniu umowy, a i to raczej przez \"wylecenie\", niż zlecenie.
Do dyskusji Pana z Panem Żywieckim nie wtrącałem się słusznie przewididując, że jego obcesowość i zupełny brak panowania nad formą wypowiedzi, czyni z niego raczej potencjalną ofiarę, niż tryumfatora w jakiejkolwiek dyskusji, a juz tym bardziej kiedy zupełnie niefortunnie obrał sobie za przeciwnika właśnie Pana.
Nawiązałem jedynie, do tego fragmentu jego chaotycznej wypowiedzi, który zwracał uwagę na to, zeby nie komplikować prostych w sumie sytuacji językowych przez przesadne akcentowanie ich nieprzystawalnosci do praktyki naszego jezyka. Parę charakterystycznych zwrotów rozwiązałoby ten problem już u jego zarania.
Nie mam nic przeciwko \"contract for a specific task\" z tą tylko uwagą, że ta konstrukcja odnosi sie raczej do pisemnej umowy spisanej pomiedzy pracownikiem, a posrednikiem na rynku pracy, w sytuacjach umowy bezposredniej z pracodawcą raczej sie z tym nie spotykamy.
>Nie wiem dlaczego, w pańskim ujęciu umowa-zlecenie zawierać musi w
>sobie element \"zlatywania\",

Taki żart \"zlecenie-zlatywać\". Jak tam słuch językowy?
Czy rezerwiści podpisują umowy-zlecenia, kiedy ich się powołuje?

>Nawiązałem jedynie, do tego fragmentu jego chaotycznej wypowiedzi,
>który zwracał uwagę na to, zeby nie komplikować prostych w sumie
>sytuacji językowych przez przesadne akcentowanie ich
>nieprzystawalnosci do praktyki naszego jezyka. Parę
>charakterystycznych zwrotów rozwiązałoby ten problem już u jego
>zarania.

Proszę zaproponować różne odpowiedniki \"umowy zlecenia\" i \"umowy o dzieło\".


>Nie mam nic przeciwko \"contract for a specific task\" z tą tylko uwagą,
>że ta konstrukcja odnosi sie raczej do pisemnej umowy spisanej
>pomiedzy pracownikiem, a posrednikiem na rynku pracy, w sytuacjach
>umowy bezposredniej z pracodawcą raczej sie z tym nie spotykamy.

Proszę się w takim razie ustosunkować się do wcześniejszej wypowiedzi (cytuję z pamięci): \"ha, ha, ha (...) dobre ale w sytuacji, gdyby chodziło o płatnego mordercę\". Czy płatni mordercy składają swój podpis na umowach ze zleceniodawcami? I skąd Pan o tym wie? Robi się groźnie, jeżeli jeszcze przypomnę te słowa \"bo raz, że nie wiesz pan, do kogo mówisz\".
Poza tym w zapytaniu, które dało początek tej jakże wytwornie kończącej się dyskusji nioe byłonic, co by wskazywało na wyłącznie ustną formę umowy.

A oskarżenia pod m.in. moim adresem o gardzenie pospólstwem i motłochem pojawiały się już wcześniej i nie były firmowane przez żądnego Okocimskiego, wobec czego powziąłem podejrzenie, że mam do czynienia z tą samą osobą, która zmienia sobie nicki jak chce.
Panno Jill, to był tylko przykład, jak różne mogą być określenia, na prace tymczasową, czy też zleconą, w zależności od różnych okoliczności i uwarunkowań środowiskowych . Mój zupełny brak zażyłości z panem Żywieckim został już omówiony i cieszę się, że przyjęty do akceptującej wiadomosci przez pana mg. Oliwy do ognia dolewamy, aby zaognić sytuację. Nie wiem co niewinna i raczej filuterna uwaga panienki mogłaby mieć z tym wspólnego.
:) Hej Mg!
Przyklad jest z tlumaczenia mojego aktu slubu (trzeba miec zrobiony jak sie chce slub brany za granica zarejestrowac w PL). Na angielskim akcie slubu (nie wiem jak jest na polskim) jest rubryka gdzie wpisuja zawody ojcow. No wiec moj tesc to emerytowany hmmm...\"publican\".
:o)
Pyszne!
i ja tez sie dołaczam-naprawde duzo wiesz i jestes swietna!! pozdrawiam:)
I ja tez - jezeli tego do tej pory nie pisalem, mysle, ze przynajmniej dalem odczuc.
Ze słuchem wszystko raczej w porzadku, żart za żart pomieszczony był w tym samym pierwszym zdaniu mojej odpowiedzi.
Miałem wrażenie, że nie musielismy nawet zgadzać się co do tego, ze dokładnych odpowiedników wyrazeń umowa zlecenie, umowa o dzieło w jezyku angielskim nie ma. Sa natomiast inne odnoszące sie tego charakteru pracu i w miedzyczasie całkiem sporo ich juz tu zaproponowano. Od siebie dodam, ze najbardziej rozpowszechnioną formułą w CV-kach jest zwrot \"to be employed on a temporary basis..., a może sie mylę?
Z \"contract for a specific task\" jest i tak jak pisałem i tak jak się z tego smiałem, zależy czy podchodzimy do tego formalnie, czy informalnie. Ale tego typu stwierdzenia nie wystepują raczej w podaniach i ankietach o przebiegu pracy zawodowej, ani w tym pierwszym, ani tym bardziej w drugim kontekście. Przypominam, że punktem wyjscia, była prośba o podanie angielskich zwrotów, które maja być spożytkowane własnie w tym celu.
Co do prośby o pewną wstrzemięźliwość w sugerowaniu interlokutorowi, po czym rzyga, to miałem tylko to na myśli, ze tak naprawde nigdy nie wiemy, kto jest po drugiej stronie, moze nikt taki, a może jakiś złośliwiec z bliskiego otoczenia, a moze jakis pamiętliwy przełożony, bezposredni, albo i nie, który ceni sobie w swoich współpracownikach przede wszystkim opanowanie i kulturę osobistą. I po co wyrywac sobie kiedys resztki włosów z głowy z powodu takiej towarzyskiej gafy na randce w ciemno.
Ale nic z powyższego, oczywiscie nie ma tu akurat miejsca.
> a może jakiś złośliwiec z bliskiego otoczenia, a moze jakis pamiętliwy przełożony, bezposredni, albo i nie, który ceni sobie w swoich współpracownikach przede wszystkim opanowanie i kulturę osobistą. I po co wyrywac sobie kiedys resztki włosów z głowy z powodu takiej towarzyskiej gafy na randce w ciemno.

Nie ja zaczynałem tę wymianę zdań, poza tym odpowiadałem Żywieckiemu. Przelozony wystepujacy incognito i mszczacy sie za slowa nieskierowane do niego... Czy to fair?
A po czym szanowny pan wnioskuje iż jestem panną?
Późnej porze nalezy zapewne zawdzięczać Pański bardzo selektywny odbiór mojego komuniakatu. Przecież zostało napisane, że żaden z przytoczonych przeze mnie scenariuszy nie znajduje tutaj zastosowania, czyli umówmy sie raz na z a w s z e , że nie wiem o czym Pan mówi...
Jezeli jeszcze znajdzie Pan w sobie, jakieś zasoby cierpliwosci wobec mojej osoby, to podziele sie tylko końcową osobistą uwagą: jestem za tym, żeby ludziom, którzy nas meczą odpłacać taką samą monetą, jestem za złośliwością, humorem, sarkazmem czy zwykłym oburzeniem. Ale jest coś, o czym nie muszę Panu mówić, co zobowiązuje nas do pamietania o naszej własnej godności, choćby w imię szacunku dla siebie samych i tego srodowiska , które sobą reprezentujemy. Rynsztokowe słowa niech pozostaną w rynsztoku, jeżeli chcemy aby dystans, jaki nas od niego dzieli nie malał. Serdecznie pozdrawiam i prosze wybaczyć mój udział w tej dyskusji, jesli nie przypadł on Panu do gustu, albo poczuł sie Pan sprowokowany.
No cóż, nawet jeśli sie pomyliłem, to najwyżej w 50 procentach, no cóż zaryzykowałem.
> co zobowiązuje nas do pamietania o naszej własnej godności

Wszystko pięknie, ale... widać, że nie jest Pan obyty z tym forum. Proszę częściej odpowiadać na pytania, a wkrótce okaże się, jak wiele cierpliwości ma Pan w sobie. Czasem trzeba tu szarpnąć brudem. Ja bym bardzo chciał spotkać takiego Żywieckiego czy innego skarabeusza na żywo, bo wtedy komentarze niemerytoryczne nie wchodziłyby w grę.
Cierpliwości mam dużo, gdy widzę, że rozmawiam z odpowiednio usposobioną osobą. A randka w ciemno, zwłaszcza jednostronna, takiej wiedzy nie daje.
>A po czym szanowny pan wnioskuje iż jestem panną?

Your caboose\'s itching to say something.
porozmawiamy jak się dowiesz, co to znaczy zarabiać na własne studia, a na razie jak nie masz do powiedzenia na ten temat, to spadaj.
>No cóż, nawet jeśli sie pomyliłem, to najwyżej w 50 procentach, no
>cóż zaryzykowałem.

Nie, nie pomyliles sie:) Gratuluje celnego strzalu;)
Temat przeniesiony do archwium.
31-60 z 68

 »

Studia językowe