Dokładnie 2 lata temu byłam oszukana w podobny sposób właśnie przez naciągacza- Polaka, który mieszkał w Anglii. Pięknie- ładnie napisane ogłoszenie w internecie + telefony od naciągacza, że praca na pewno będzie, że zakwaterowanie jakieś 50 funtów na tydzień. Tylko wsiadać w autobus i jechać. Pamiętam jak napisał do mnie na wiadomość prywatną chłopak który też się podobnie wrobił.
Oczywiście zachęcona myślą o wielkiej przygodzie i mega kasie zdecydowałam się na wyjazd. Do dzisiaj nie mogę uwierzyć, że się na to zgodziłam i naraziłam rodziców na taką gotówkę. Musieli wydać prawie 2 000 zł. Ja oczywiście rok po studiach, "podszkolę angielski" . A co więcej wyjazd w ciemno i "zaufanie" do gościa o którym nikt nic nie wiedział. Pamiętam, że jak już zajechaliśmy do tej speluny w Bradford- bo inaczej się tego nazwać nie dało( brak stołu w kuchni i myszy biegające o kredensach)- na bodajże 2 czy 3 dzień zobaczyliśmy jakieś pisma przychodzące na czlowieka który właśnie wynajął nam te mieszkanie i "załatwił pracę". A nazwiska wszystkie były myląco podobne- Piotr Nowakowski, Piotr Nomakowski i jeszcze inne których dzisiaj na szczęście nie pamiętam.
No ale wróćmy do sprawy- podróż przebiegała wspaniale, chłopak, który dał się wrobić tak samo jak ja, a o którym już wcześniej wspominałam, dołączył już w Anglii. Wszystko dalej pięknie, ładnie, ale przygoda zaczęła się kiedy zajechaliśmy pod " Polish CLUB" który wtedy właściwie był już przerabiany na coś innego.
Wysiedliśmy z autobusu z tymi wszystkimi bagażami w nadziei że ktos tam na nas czeka, ale po Piotrze Noma/Nowa kowskim ani śladu. Dzwonimy, piszemy. ja nawet zaczęłam się rozglądać po okolicy, no ale jakby nie patrzeć Bradford wielkie miasto. A w nim pełno Pakistańczyków. Kiedy straciliśmy już calą nadzieję, nagle podjechał właśnie jeden z nich z propozycją że nas podwiezie. (jak później się zresztą okazało szukał żony). mieliśmy adres do "rezydencji" a więc nowo poznany kolega zawiózł nas na miejsce.
Tam grupa studentów także z Polski i Pan Noma/ Nowakowski. Głośno się strasznie kłócili, ale nie zwróciliśmy na to uwagi, tylko czym prędzej uiściliśmy opłatę za "rezydencję" ( za pierwszy tydzień + wpisowe. wyniosło nas to jakieś 120 funtów). I to był chyba ostatni raz kiedy widzieliśmy Pana N. Zaczęła się rozmowa z resztą o co tu chodzi. Wszyscy zaczęli opowiadać że siedzą tu od tygodnia. Pracy jak nie było tak nie ma, a osoba wynajmująca ( Pan N) każdego dnia mówi , że praca już od jutra będzie. Ja zrozpaczona : co tu robić?
Funtów ze 20 zostało, tylko jakieś zupki chińskie w plecaku i inna żywność tego typu,a pracy jak nie było tak "ni ma". jednak największe zaskoczenie spotkało nas kiedy przyjechał prawdziwy właściciel domu (Pakistańczyk) z kolegą tłumaczem- Polakiem. Okazało się że mamy się wynieść do jutra rano,a landlord żadnej kasy nie dostał od nikogo. Mój kochany towarzysz podróży się zmył bez mojej wiedzy. A gdyby nie pomoc studentów z Zielonej Góry to nie dałabym rady.
Wyszłam na prostą tylko dlatego, że oni mi pomogli, i zabrali ze sobą na tydzień do znajomych których poznali w pracy w jakiejś piekarni i potem ja sobie załatwiłam robotę w fabryce ( po której nie zwróciło mi sie nawet za przejazdy). No, ale mądry Polak po szkodzie. Morał z tego taki : LUDZIE, NIE DAJCIE SIĘ NABIERAĆ TYM OSZUSTOM.
Jeżeli jedziecie za granicę to tylko w pewne miejsce i jeśli macie tam rodzinę albo dobrych znajomych, a nie tak jak ja "z ogłoszenia". Większość ludzi myśli tak jak ja myślałam. Pojadę za granicę, aby nie siedzieć w domu. Niektórym się udaje i wychodzą na prostą nawet jeśli zostali oszukani, ale przeciez słyszy się o tych ludziach którzy przepadli gdzies tam w Anglii, albo jeszcze częstsza wersja- wrócili z niczym, a nawet po minusie. To tylko moje wypociny,ale czasem nawet te studenckie wakacje warto przesiedzieć w domu, niż się pakować w takie coś co ja się wpakowałam. Teraz jak na to wszystko patrze z perspektywy czasu to nie moge uwierzyć że dałam się nabrać takiemu oszustowi z internetu.
Może i są jeszcze jakieś ogłoszenia autentyczne, ale ja jeszcze takich nie spotkałam. Zresztą po tym jak się dałam "nabrać" już nawet nie szukam. ; )
edytowany przez Hatsumomo_San: 16 lip 2013