Praca w angli zalatwiona przez job4u

Temat przeniesiony do archwium.
31-38 z 38
| następna
Witam ja chciałem zapytać czy pisze sie ktos na ten wyjazd, bo wydaje mi sie ze to jest jakis przekret na rozmowie telofonicznej nie było nawet jednego pytania po angielsku zeby sprawdzic poziom angielskiego,co wy o tym myslicie??
Przekręt, smierdzi, że hej, żaden pracodawca czy agencja pracy w rozmowie z pracownikiem nie ukrywa swoich danych, ludzie opamietajcie sie. W UK cieżko nawet na miejscu znalezc prace bez doswiadczenia w UK, pierwsze biora do pracy Angoli, ktorzy juz pracuja za najnizsza krajowa!
Nie widze mozliwosci znalezienia pracy z Polski.
Cwanaiki maja kilka sposbow na wałek, albo sciagaja was na mieszkanie-przeplacone i nic wiecej nie oferuja, czy jak ci z worcester, kontaktuja z agencja pracy i pracujecie 2 dni w tygodniu i nic wam nie zostaje po oplaceniu ich mieszkania a i na jedzenie braknie, albo
biora zuli spod sklepu , reejstruja na nich rachunki bankowe, oferuja sie na darmowych portalach majac 100twarzy, 100adresow e-mail, 100 telefonow prepaid i 100 lipncyh ofert pracy. Mechanizm jest taki ze nawet oferuja bezplatny transport wowczas albo i bezplatne zakwaterowanie a jedyny koszt to np 30zl za jakie tam dokumenty, sam dostalem oferte do wyjazdu na juz wszystko oplacepon, tylko 319zł zaplac za tlumaczenia dokumentów- pytam jakich, jak mam wszystko przetłumaczone. Najpierw "dziękuje zw wspólpracę" a potem jak wysłalem im zwrotke ze dane osobowe do przelewu i ich IP zgłaszam na policje jako probe wyludzenia polcecialy w mailu huuuje.
To na tyle :)
Oosbiscie abukowałem bilet powrotny ryanair z wyprzedzeniem bez bagażu za 120zł z promocji do UK. Przyleciałem na 3 dni - 2 nocki do znajomych kolegi, ktorzy uzczyli mi swjego adresu na początek ,ale mogłem sie zatrzymac wylącznie na 2-3 dni i przespać na kanapie. Znam angielski, na miejscu zrobiłem angielskie uprawnienia na wozek widłowy za 120f w cztery godziny (mam polskie urzedowe anglojezyczne nie honorowane tam uprawnienia i doświadczenie ), zarejestrowałem sie w 3 porzadnych agencjach pracy, ale bez angielskich referencji bardzo ciezko o prace na full time.
O numer NIN zadzwoniłem jeszcze z Polski, bo mialem adres znajomcyh gdzie bede niby mieszkal, załatwiełm w 1 dzien na miejscu, tak miałem umówione spotkanie-jest free, otwarłem konto na paszport w HSBC- opłata jest 7f meisiecznie jak sie nie ma potiowedzenia adresu to inaczej nie otworzycie. Na 3 dzien wrocilem, numer NIN juz mam, konto w banku mam, uprawneinia angielskie mam, kartę prepaid na ktora załadowałem 20f tez mam, pracuje dalej za 1800zł w Polsce i czekam. Wysyłam CV z angielskim adresem i angielskim numerem na ogloszenia z jobcentre i a jak sie trafi oferta bezposrednio od pracodawcy pojade od strzała bo pracowąc przez agencje 2-3 dni w tygodniu za 6,19f to ja dziękuję. Nie mam 1[tel]f na wyrzucenie w błoto, a szukanie pracu na kosztuje .. i co zostawienie pracy w Polsce jaka by ona nie była.
LUDZIE NIE DAJCIE NACIAGNAC, SZUKAJCIE PO ZNAJOMYCH ALBO ZNAJOMYCH ZNAJOMYCH JAK JA, KOSZTOWAL MNIE TEN CALY WYJAZD 800ZŁ i od 2 tygodni czekam, gwarant na wiosne cos gdziekolwiek bez posrednikow polaków w UK znjade, a nie dam sie oszustom wyrypać, majac nin i konto moge nawet tydzien w hostelu przemieskzac i szukac pokoju tam gdzie praca po publicnq komunikacja w UK to mega klapa !
To ogłoszenie znowu pojawiło się w sieci:
Poszukujemy elektrykow i pomocnikow elektrykow samochodowych do pracy w Angli. Wymagany j.angielski komunikatywny. Stawka 9.50 funta/h,oraz14.25funta/h nadgodziny.Legalne zatrudnienie na umowe o prace,urlop platny,pakiet socjalny;ubezpieczenie,składki emerytalne.Minimum 40h/tyg,dla zainteresowanych osob możliwość zakwaterowania.Praca od zaraz!!! Tel.[tel][email]

i mam pytanie czy ktoś wyjechał na to? Może znacie kogoś? Wiem że to śmierdzi ale brak pracy zmusza do poszukiwań...
Anglia-praca w magazynach z komunikatywnym j.angielskim.Legalna forma zatrudnienia,ubezpieczenie,platny urlop,zakwaterowanie.Praca od zaraz.Pomagamy w zalatwieniu wszelkich formalnosci po przyjezdzie.Zainteresowanych prosimy o kontakt tel;[tel]lub [email] Co o tym myslicie? Dalej szukaja naiwniakow?
WItam ale ja nie rozumie w jakim celu tacy oszuci wystawiaja takie ogloszenia??
W celu bezcelowego sciagniecia polaka do angli???
Czy wystawiaja taka oferte pracy niby jedziemy do niej a jak co do czego przychodzi to jestesmyu wykorzystywani i tyramy jak woly na polu albo pracujemy bez wynagrodzenia ????


Bo dla nas polakow jadacych tam jadac w ciemno to na pierwszy rzuk oka jest tylko strata pieniedzy na przejazd i organizacje.


edytowany przez adrpak: 12 kwi 2013
No i jak tu ocenić prawdziwość takich ogłoszeń?
Kolejny wątek oszustwa z job4you. Ostatnio pojawiła się lista wolnych miejsc w Berkeley Hotel w Lodnynie. Wszystko wygląda bardzo profesjonalnie, po wysłaniu CV, od razu mnie zakwalifikowali do pracy masażysty, później jeszcze jeden formularz do uzupełnienia i informacje jak załatwić wszystkie formalności. Później przyszła umowa do podpisania, na niej wszystko elegancko, na kolorowym, firmowym papierze, z podpisem menadżera. Imię i nazwisko się zgadzało z oficjalną stroną internetową, telefon i adress e-mail już nie. Dzisiaj zadzwoniłem do Human Resorces i oczywiście dowiedziałem się, że była to kolejna próba podszywania się pod holel. Straciłem tylko sporo czasu i 7zł na telefon do Anglii. Mam nadzieję, że przestrzegłem innych, oszczędziłem ich czas i nerwy. Pozdrawiam
Dokładnie 2 lata temu byłam oszukana w podobny sposób właśnie przez naciągacza- Polaka, który mieszkał w Anglii. Pięknie- ładnie napisane ogłoszenie w internecie + telefony od naciągacza, że praca na pewno będzie, że zakwaterowanie jakieś 50 funtów na tydzień. Tylko wsiadać w autobus i jechać. Pamiętam jak napisał do mnie na wiadomość prywatną chłopak który też się podobnie wrobił.

Oczywiście zachęcona myślą o wielkiej przygodzie i mega kasie zdecydowałam się na wyjazd. Do dzisiaj nie mogę uwierzyć, że się na to zgodziłam i naraziłam rodziców na taką gotówkę. Musieli wydać prawie 2 000 zł. Ja oczywiście rok po studiach, "podszkolę angielski" . A co więcej wyjazd w ciemno i "zaufanie" do gościa o którym nikt nic nie wiedział. Pamiętam, że jak już zajechaliśmy do tej speluny w Bradford- bo inaczej się tego nazwać nie dało( brak stołu w kuchni i myszy biegające o kredensach)- na bodajże 2 czy 3 dzień zobaczyliśmy jakieś pisma przychodzące na czlowieka który właśnie wynajął nam te mieszkanie i "załatwił pracę". A nazwiska wszystkie były myląco podobne- Piotr Nowakowski, Piotr Nomakowski i jeszcze inne których dzisiaj na szczęście nie pamiętam.

No ale wróćmy do sprawy- podróż przebiegała wspaniale, chłopak, który dał się wrobić tak samo jak ja, a o którym już wcześniej wspominałam, dołączył już w Anglii. Wszystko dalej pięknie, ładnie, ale przygoda zaczęła się kiedy zajechaliśmy pod " Polish CLUB" który wtedy właściwie był już przerabiany na coś innego.

Wysiedliśmy z autobusu z tymi wszystkimi bagażami w nadziei że ktos tam na nas czeka, ale po Piotrze Noma/Nowa kowskim ani śladu. Dzwonimy, piszemy. ja nawet zaczęłam się rozglądać po okolicy, no ale jakby nie patrzeć Bradford wielkie miasto. A w nim pełno Pakistańczyków. Kiedy straciliśmy już calą nadzieję, nagle podjechał właśnie jeden z nich z propozycją że nas podwiezie. (jak później się zresztą okazało szukał żony). mieliśmy adres do "rezydencji" a więc nowo poznany kolega zawiózł nas na miejsce.

Tam grupa studentów także z Polski i Pan Noma/ Nowakowski. Głośno się strasznie kłócili, ale nie zwróciliśmy na to uwagi, tylko czym prędzej uiściliśmy opłatę za "rezydencję" ( za pierwszy tydzień + wpisowe. wyniosło nas to jakieś 120 funtów). I to był chyba ostatni raz kiedy widzieliśmy Pana N. Zaczęła się rozmowa z resztą o co tu chodzi. Wszyscy zaczęli opowiadać że siedzą tu od tygodnia. Pracy jak nie było tak nie ma, a osoba wynajmująca ( Pan N) każdego dnia mówi , że praca już od jutra będzie. Ja zrozpaczona : co tu robić?

Funtów ze 20 zostało, tylko jakieś zupki chińskie w plecaku i inna żywność tego typu,a pracy jak nie było tak "ni ma". jednak największe zaskoczenie spotkało nas kiedy przyjechał prawdziwy właściciel domu (Pakistańczyk) z kolegą tłumaczem- Polakiem. Okazało się że mamy się wynieść do jutra rano,a landlord żadnej kasy nie dostał od nikogo. Mój kochany towarzysz podróży się zmył bez mojej wiedzy. A gdyby nie pomoc studentów z Zielonej Góry to nie dałabym rady.


Wyszłam na prostą tylko dlatego, że oni mi pomogli, i zabrali ze sobą na tydzień do znajomych których poznali w pracy w jakiejś piekarni i potem ja sobie załatwiłam robotę w fabryce ( po której nie zwróciło mi sie nawet za przejazdy). No, ale mądry Polak po szkodzie. Morał z tego taki : LUDZIE, NIE DAJCIE SIĘ NABIERAĆ TYM OSZUSTOM.

Jeżeli jedziecie za granicę to tylko w pewne miejsce i jeśli macie tam rodzinę albo dobrych znajomych, a nie tak jak ja "z ogłoszenia". Większość ludzi myśli tak jak ja myślałam. Pojadę za granicę, aby nie siedzieć w domu. Niektórym się udaje i wychodzą na prostą nawet jeśli zostali oszukani, ale przeciez słyszy się o tych ludziach którzy przepadli gdzies tam w Anglii, albo jeszcze częstsza wersja- wrócili z niczym, a nawet po minusie. To tylko moje wypociny,ale czasem nawet te studenckie wakacje warto przesiedzieć w domu, niż się pakować w takie coś co ja się wpakowałam. Teraz jak na to wszystko patrze z perspektywy czasu to nie moge uwierzyć że dałam się nabrać takiemu oszustowi z internetu.

Może i są jeszcze jakieś ogłoszenia autentyczne, ale ja jeszcze takich nie spotkałam. Zresztą po tym jak się dałam "nabrać" już nawet nie szukam. ; )
edytowany przez Hatsumomo_San: 16 lip 2013
Temat przeniesiony do archwium.
31-38 z 38
| następna

« 

Pomoc językowa

 »

Pomoc językowa - Sprawdzenie