To najlepiej nawiązać kontakt z jakąś redakcją lub czasopismem, portalem tematycznym i np. pisać skróty artykułów z prasy zachodniej, choćby jako freelancer.
Tego zawodu uczy się w praktyce, robiąc tłumaczenia.
A znam przypadki osób po filologii słabo znających język wiodący danego kierunku-angielski, niemiecki i mam znajomych nie-filologów świetnie władających językiem obcym.Np. koleżanka-socjolog była w czasie stypendium we Frankfurcie tłumaczką dla dziewczyny germanistki.Ja na anglistyce uczyłam angielskiego 2 studentów-Rosjankę i Włocha bo pomimo studiowania filologii języka praktycznie nie znali.Więc różnie bywa.
A studia nie dają gwarancji zatrudnienia w danej dziedzinie.Więc jeśli chcesz pracować w tłumaczeniach to wcześnie trzeba zaczepić się w jakimś biurze tłumaczeń.
Praktyka i kontakty zawodowe to podstawa.
Ja idę do zawodu tłumacza drogą okrężną i mnie to odpowiada.Poza filologią mam wiedzę z innych dziedzin i to pomaga mi w pracy.No i zapobiega efektowi przesytu samym zajmowanie się językiem, gramatyką opisową itd.
Dodatkowo taka sytuacja sprawia,że język traktuje się jako narzędzie a takie podejście pomaga w tłumaczeniach ustnych i w nauczaniu dla konkretnych, stricte użytkowych celów.
I wybierz dziedzinę życia, która cię interesuje-chomiki, rowery, astronomię cokolwiek co cię naprawdę kręci.Jak będziesz w tym mocno siedzieć to wybijesz się ponad przeciętną i może uda ci się zaistnieć w tej niełatwej branży.
Trzeba się na czymś skupić i stopniowo pogłębiać wiedzę z tego zakresu, we własnym zakresie a nie licząc na to,że ktoś nas tego nauczy.To tak naprawdę jedyna ścieżka do zawodu.
Moja ciotka nie-filolog została tłumaczem tekstów branżowych bo jest farmaceutą i musiała się dokształcać, literatury po polsku było mało a po angielsku mnóstwo.Za to słowników branżowych było mało.Jej ojciec był tłumaczem,więc trochę jej pomagał.Dużo tłumaczyła sama i teraz ma drugi fach w ręku.
Inna ciotka ma podobnie a z wykształcenia kierunkowego jest oceanologiem.
Mój tata zajmuje się tłumaczeniami technicznymi a jest z wykształcenia inżynierem.W liceum był w klasie angielskiej, jego tata był tłumaczem i tak jakoś samo poszło.Poza tym zna świetnie rosyjski bo studiował w Rosji.
Wszystkiego można się samemu nauczyć tylko wymaga to pracy i jest czasochłonne.
Ja uczę się angielskiego od dziecka, to mój drugi język, w którym myślę, kocham, pracuję, mówię przez sen itp. a taki stan umysłu wykształcił się u mnie pod wpływem mojego codziennego życia(podróże, obcojęzyczni krewni, znajomi itp.) a nie studiowania na filologii, więc trudno mi powiedzieć czy filologia daje taki sam efekt.
Ja zaczynałam od przekładu dramatów-dla przyjemności bo lubię je czytać.
Adaptowałam je dla przedstawień grupy przyjaciół.W czasie studiów poproszono mnie o tłumaczenie konferencji biznesowej, potem wykładu, o edycję magazynu i tak się potoczyło.Jak znasz język i będziesz mieć trochę szczęścia to może zostaniesz tłumaczem.Grunt to znać się na czymś i zadbać o to,żeby inni wiedzieli na czym się znasz.
Ja znam język i mam duszę freelancera i nie narzekam ;-)