raz, ogladajac program najslabsze ogniwo, jedna z uczestniczek byla hungarystka, i na pytanie jaka ma prace odpowiedziala, ze jest bezrobotna.
nie oszukujmy się, po zakreconych filologiach trudno o pracę w swoim zawodzie.
nie ma tylu chętnych na nauke angielskiego, co na nauke tajskiego, serbskiego.
nie wiem, czy jest tyle samo zlecen na tlumaczeni z angielskiego, co na serbskiego, czy innego, mniej popularnego od angielskiego jezyka.
w rezultacie, jestes bezrobotny, albo pracujesz nie w soim zawodzie ( i az ciśnie mi sie an jezyk, napisac, ze masz prace, ktora cie nie pasjonuje).
gdyby byly podpisy na tym forum, to ja bym sobie ustawiła - że nie chcę nikogo obrazić.
bardzo chcę studiowac filologie niderlandzka, ale pierwsze pytanie jakie sobie stawiam, i inni jak slysza moj pomysł, to jest, co mozna po tym (dziwacznym) w ogóle robić.
e, tam, jak interesuje, to interesuje, nie?
obrotny, i zaradny człowiek sie zawsze gdzieś zakręci.