Zależy od uczelni. Z najsurowszego podejścia do fonetyki praktycznej słynie poznańska IFA. Możesz wybrać między RP a General American. Jeśli nie jesteś w stanie w ciągu roku nauczyć się jednym z nich, nie zdajesz pnja i cześć.
Ja już zajęć z fonetyki nie mam, pnja też (na 5 roku już nie ma) i mój 'akcent' się już nieco zepsuł.
Kiedy pracowałam w szkole językowej miałam spory dylemat - czy mówić do uczniów nieskazitelnym (na tyle, na ile udało mi się wyprodukować) RP, czy też może upraszczać im, wsadzać np. "r", na końcu wyrazów. Poradziłam się więc pani dr uczącej metodyki i radziła mi mówić RP, ponieważ w 'życiu' nikt moim uczniom nie będzie upraszczał w ten sposób słuchania (native może mówić wyraźniej kiedy sobie nie radzimy, ale raczej nie przyjdzie mu do głowy zmieniać swoje samogłoski, bo rczej nie będzie potrafił).
Teraz pracuję jako tł.ustny i tutaj niepisane zasady mówią, że ani bardzo amerykański, ani strasznie nadęty brytyjski akcent nie sa mile widziane, bo są trudne w odbiorze dla nie-native'ów (a dla nich się najczęściej tłumaczy), więc preferowany na jest delikatna mieszanka, czyli taki international English, gdzie ciężko stweirdzić, skąd się pochodzi.