\'polskiego\' oczywiście - trudno było zgadnąć, że to błąd, prawda?
>widze ze nie rozumiesz podanej wyzej wypowiedzi
Nie, to ty czegoś nie rozumiesz.
Popadacie w skrajności.
Albo mamy przekonanych o swojej nieomylności anglistów, albo ludzi, którzy twierdzą, że anglista to zero.
Albo przekonanych o swojej nieomylności nativów i tych, którzy twierdzą, że natives są the best, albo ludzi, którzy twierdzą, że natives są z łapanki i właściwie to niczeog nie nauczą.
Nie wszystko jest czarne lub białe, jest jeszcze kolor szary:)
>czasami dyplom mgr filologii o niczym nie swiadczy
zgadzam się
> o wiele czesciej
>swietnymi nauczycielami sa osoby majace wyksztalcenie niekierunkowe.
No cóż, akurat moim ideałem jest nauczyciel, który jest świetny, lubi swoją pracę, ludzi i ma wykształcenie kierunkowe. I spotkałam kilku takich.
>czesto jednak absolwenci anglistyki czuja sie wobec takowych osob o
>wiele wazniejsi
Mogę powiedzieć od kogo czuję się ważniejsza:
- od nauczycieli, którzy mają FCE i twierdzą, że to aż za dużo żeby uczyć dzieci, bo przecież spokojnie wystarczy poziom intermediate
- od nauczycieli, którzy po raz drugi czy trzeci oblewają FCE lub CAE ale wciąz są przekonani o swojej świetnej znajomości języka angielskiego
- od nauczycieli, którzy wybierają tylko takie książki dla uczniów, do których jest polski \'teacher\'s book\'
- od nauczycieli, którzy uważają, że są świetni tylko dlatego, że np. byli dwa lata w GB czy USA.
Mam znajomych, nie po filologiach, którzy mają CPE czy Celtę którzy lubią uczyć, wciąż SIĘ uczą - i wcale nie sądzę, że są gorsi ode mnie, ani że ja jestem lepsza od nich.