kwalifikacje nauczycieli języka angielskiego

Temat przeniesiony do archwium.
61-90 z 132
pamiętacie? kiedyś w radio mozna było posłuchac słuchowisk dla dzieci, takich jakby teatrzyków, z dzwiękiem i nawet czasem piosenkami, czasem tylko czytane ksiązki z ładną intonacją.
Pytanie: jak takie \"słuchowisko\" powiedzieć po angielsku? Czy jest na to jakieś ładne, konkretne słowo?
Mr Z: >Podejrzewam że to mechanizm obronny.>
Oj takkkkkk...... to prawda, mechanizm obronny i kompleksy.....
Karolinka-turystka:
CAE to bardzo prosty egzamin, ktory kazdy Amerykanin z wyksztalceniem srednim zda napewno. Zda tez i CPE! Bardzo prosty Amerykanin tego nie zda, ale to tak samo jak nie wymaga sie od przecietnego polskiego rolnika matury z jezyka polskiego!
Co do tego czy wiedza gdzie Polska lezy: wyksztalceni wiedza, a nie wyksztalceni nie. Zreszta Polska to niewielki kraj gdzies tam w Europie. Tylko nam Polakom wydaje sie byc pepkiem swiata. Mialam tutaj tez taka znajoma Polke co na pare miesiecy przyjechala i tez sie madrzyla, ze przecietni Amerykanie nie wiedza gdzie lezy Polska. Na co ja zapytalam: a gdzie dokladnie lezy polnocna Dakota? Co jest stolica? tez nie wiedziala...
A potem opowiedzilam jej historie z mojego zycia: Otoz na studiach mialam kolege z Nairobi, ktory nie mogl sie nadziwic, dlaczgo ja Polka nie wiem dokladnie gdzie w tej Afryce lezy to Nairobii... No coz....... kazdy ma inna perspektywe mapy, a Polacy nader eurocentryczna...
A co do tuszy Amerykanow: jest sporo otylych.... Ale nie bede narzekac, bo w Polsce po 30 roku zycia i po dwojgu dzieci wiele Pan tez nie jest chuda... NAJCZESCIEJ TO KWESTIA GENETYKI....... A na polskich non-stop sniadanie-kolacja kanapkach, pierogach, miesiwach to 4litery tak samo rosna jak na frytkach czy hamburgerach... Czemu ludzie na polskich wsiach sa niezbyt szczupli najczesciej powyzej pewnego wieku??? Przeciez caly czas sie w polu ruszaja i powinni byc wszycy chudzi jak patyki!!!!!!! Kwestia generyki i zywienia.
A co do politykow to nie ocenialabym calego narodu po prezydencie, bo to swiadczy tylko o tym , ze nie ma karolinka zielonego pojecia o systemie wyborczym w USA, bo to skomplikowana sprawa: sa elektoraty i ostatni elektorat decyduje. To nie jest tak jak w Polsce ze jak powyzej 50% to wiadomo... Ojjjjjjj nieee.... Prezydenci sie zmieniaja, a ludzie sa rozni. Jeszcze 20 lat temu Polacy tez nie byli komunistami... choc rzad byl komunistyczny i tylko glupcy by kazdego Polka za komuniste brali.
A ja mieszkam od wielu lat w USA i kwicze z tego co tutaj niektorzy wypisuja BUhahahahahah! Na codzien pracuje , zyje z roznymi nacjami i z Amerykanami, ale takich historii jak Polacy tworza po krotkiej wizycie to nigdzie nie ma buhahahahahha! A mieszkalam w UK , Szwecji , Francji i ciagle podrozuje i naslucham sie...
Egzaminu Cambridge to nie wywieraja tez wrazenia jak sie szuka pracy w UK, bo tam to cie oceniaja po tym co SLYSZA, a nie po jakims papierku. To samo w USA, co slysza ma znaczenie a nie tona papierow. W USA egzaminy jezykowe przydaja sie tylko jak idziesz na studia TOEFL, bo poza tym to cie na interview egzaminuja
A gdziez to ta karolinka wsrod niewyksztalconych Amerykanow sie obracala?
Ja z wieloma bardzo inteligentnymi studiowalam. Tacy sami oni glupi jak i w kazdym kraju A zapytac nalezy ILE NOBLI dostaja Amerykanie? WIECEJ NIZ JAKI KOLWIEK KRAJ.
1.Powiesz, ze to obcokrajowcy mieszkajacy w US.
Bzdura! Spojrz karolinko na nazwiska! Amerykanie i to od wielu pokolen! 2.Powiesz karolinko,ze to dlatego , ze to wielki kraj!
Bzdura! Popatrz na ilosc nobli i populacje zrob porownanie na ilosc Nobli na 1 mln ludzi w kazdym kraju i tez wyjdzie ze TO USA ma najwiecej!
3. Powiesz, ze to najzamozniejszy kraj i stac ich na badania?
Stac i inne kraje europejskie tez, a zreszta skoro kraj zamozny to i nie tacy idioci w nim mieszkaja, bo jakos lepiej sobie radza niz w Polsce. 20 lat temu Polska byla czolowka tzw. bloku wschodniego. A teraz? Bezrobice najwieksze!!! Budzet Polski lezy na plecach, z 4 kopytami do gory i kwiczy!!! Rzady sie zmieniaja jak w kalejdoskopie!!!
Problem w Polsce polega WLASNIE NA TAKIM POCZUCIU WYZSZOSCI JAKI KOLEZANKA REPREZENTUJE. Kazdy czuje sie lepszy i dba tylko o swoj interes. Polacy nazywaja glupota i Amerykanow prostote podejscia do zycia i stadny instynkt. Lepsza nadeta mina Polki z wysztalceniem. hahahah!
Postrzegani przez Europejczykow czesto jako narod o „naiwnych twarzach dzieci”, Amerykanie daja szanse wypowiedziec sie kazdemu i dlatego sa innowatorscy. Jak zauwazylam w Europie, kiedy kilku jajoglowych magistrow czy doktorow powie, ze cos „nie istnieje” to wszyscy stwierdza ze to „nie istnieje” recytujac to przez lata niczym gombrowiczowskie „ Slowacki wielkim poeta byl”, bo byl ,jesli dyplomowani twierdza i tak jest przyjete, chocby mialo tworzyc wiekowe neurozy i iluzje.
Stany Zjednoczone to wielki wielki kraj. W Polsce tez masz ludzi prostych, wystarczy wyjechac poza miasto. Mysle ze porownujesz przecietnego Amerykanina z kolezankami z wydzialu, ktore Cie otaczaja, albo tymi z pracy po studiach, a nie z prostymi Polakami , ktorych tez pelno.
TEFL www.teflcourse.net (nie mylic z toefl egzaminem), jest miedzynarodowym egzaminem uprawniajacym do nauki jezyka angielskiego na calym swiecie. Obejmuje zagadnienia dydaktyczne, pedagogiczne, oraz jezyk angielski na poziomie nieco wyzszym niz Cambridge Proficiency Exam (CPE). To egzamin ktory otwiera ci drzwi jako nauczyciel angielskiego ESL w kazdym kraju. I niekoniecznie trzeba byc English native speaker aby to zdac, acz poziom post-CPE jest wymagany.

FCE CAE CPE nie upowazniaja do nauki jezyka, ale to zalezy od tego co kto CHCE honorowac,no chyba ze jakas szkola w Polsce z braku anglisty i z FCE sie bedzie cieszyc:)
A propos kwalifikacji native\'ow.

Piszesz, ze to nie zaden specjalista jezykowy, tylko taki sobie czlowieczek, ktory chce zwiedzic swiat, albo uwaza, ze moze nauczac angielskiego, bo zna ten jezyk. Blad!!! Taki native jest dobry, ale do gadki przy piwie, ale na pewno nie za pieniadze...
Faktycznie, plus, ze slyszy sie zywy jezyk, ale zywego, prawdziwego jezyka mozna sluchac chociazby ogladajac amerykanskie filmy, ktorych jest cale gros, sczegolnie, ze teraz mozna sobie wiele za friko sciagnac z netu.

Osoba bez przygotowania metodycznego do nauczania angielskiego i bez zadnej wiedzy o polskim i tak nie bedzie poprawiac bledow uczniow (co juz stwierdzilam wielokrotnie majac z nimi do czynienia), uznajac, ze dopoki zrozumiale, to poprawiac nie trzeba, i wychodzac z zalozenia, ze taki POlak i tak sie angielskiego w POlsce dobrze nie nauczy, nie mowiac juz o pdlapaniu akcentu...

Tak, ze zatrudnianie jakiegokolwiek native\'a, byle tylko mozna sie zareklamowac, ze takowy w szkole pracuja jest bez sensu i lepiej miec zajecia z kompetentnym polakiem niz facetem handlujacym pietruszka w GB, czy USA.

Istenieja tez podobno kompetentni native speakerzy... Ale sa to ludzie wyksztalceni, a takze musza przejsc przez kurs metodyczny, podobny do tych organizwany w POlsce dla nauczycieli nie po anglistyce uprawniajacy do nauczania w szkolach. Idealem jest oczywiscie jak taki nauczyciel zna rowniez polski, bo wtedy wie, co stanowi dla polaka klopot.

POzdrawiam,
KOciamama.
Droga/i Z,

Najlepsza nauka fonetyki jest nienaganna wymowa nauczyciela i korygowanie bledow uczniow. NIe trzeba wyrabiac w nich poczucia, ze jeslio nie beda miec osobnej czesci lekcji pod tytulem fonetyka, to nikt ich nie zrozumie. Transkrypcji fonetycznej tez mysle, ze trzeba uczyc, ale stopniowo i przy okazji, zeby poziom meta nie byl \"number one priority\" na lekcji.

Co do nauki fonetyki, to niestety byla swiadkiem jak taka lekcja moze byc nieefektywna... NIektore osoby faktycznie poprawiaja swoja wymowe, ale sa to osoby, ktore tak czy inaczej by sie jej poprawnie nauczyly przy dobrym nauczycielu, a wiekszosc niestety powtarza slowa poprawnie jak ich nie widzi, ale jak czyta powiela stare bledy...

No i jeszcze jednmo zjawisko, (u studentow anglistyki czy kolegiow, bo to oni przechodza przez fonetyke) Mianowicie wyuczenie sie zwrotow znajomych z ksiazek do fonetyki z akcentem (zazwyczaj brytyjskim), ale gubienie akcentu gdzy przychodzi do zwrotow nie wkutych...

POzdrawiam,
KOciamama.
Ciesze sie ze ktos sie tuatj ze mna zgadza, podoba mi sie Twoja argumentacja. Bo nic mnie tak nie denerwuje jak takie niczym nie podyktowane poczucie wyrzszosci.
>nauczania można
>się nauczyć, trzeba tylko lubić ludzi (uczniów, studentów),
>zaangażować się w to co się robi, starać się...

to jest najwazniejsze! lubic ludzi. Wole studenta ktory lubi uczniow i angazuje sie czynnie, niz leniwa babe po anglistyce ktora ma wszystko w nosie, nic nie robi, tylko zadaje cwiczenia w ksiazce...
niestety publiczne szkoly nie respektuja certyfikatow CELTA/DELTA. osoby z tymi kwalifikacjami moga uczyc jedynie w szkolach prywatnych. Dla tych nadetych mgr filologii co powypisywali te bzdury na tej stronie powiem - to dobrze ze nie respektuja tych certyfikatow bo w szkolach publicznych pozostanie nadal sam chlam (tzn mgr anglistyki) , a ci co w pocie czola pracowali na CELTE I DELTE (o kosztach nie wspomne) a wczesniej na CPE zdany na \"A\" beda pracowac tylko w renomowanych szkolach prywatnych. Zreszta, moj najlepszy nauczyciel angielskiego jakiego mialem w zyciu wcale nie byl po zadnej filologii - mial dar nauczania i znal jezyk doskonale. A sam kilka lat temu mialem na korepetycjach dziewczyne z mgr filologii angielskiej po US ktora nie wiedziala ze jest duza roznica miedzy Present Simple i Continuous. Dla niej to bylo zamienne. Nie mowiac nic o jej wymowie. Dla mnie taki dyplom to zenada. Dlatego nie poszedlem na filologie tylko na inne studia i zdalem inne certyfikaty. A dzis ucze angielskiego w renomowanej szkole w Wlk Brytanii i zwisa mi czy ktos tam w Polsce respektuje moj certyfikat czy nie. A co do Amerykanow to mam tu wiele do powiedzenia ale jednym zdaniem - nawet w Alabamie kazdy redneck zna jezyk lepiej niz niejedem mgr filologii angielskiej w Polsce.
Pracuję i w szkole państwowej i w renomowanej szkole prywatnej. Do której grupy się więc zaliczam?

A co do uogólnień:
najlepszy nauczyciel francuskiego jakiego miałam, to byla dziewczyna - Francuzka, która przyjechała tutaj poduczyć się francuskiego. We Francji pracowała jako sprzątaczka. Nie posunęłabym się jednak tak daleko, żeby stwierdzić, że sprzątaczki są najlepszymi nauczycielami języka.
sprzataczka francuzka przyjechala sie poduczyc francuskiego w polsce i to moze ty jeszcze ja uczylas???? ciekawa historia...
ciekawy jestem co ty robisz teraz w tej \"renomowanej\" szkole? sprzatasz moze?
widze ze nie rozumiesz podanej wyzej wypowiedzi. chodzi o to, ze czasami dyplom mgr filologii o niczym nie swiadczy - o wiele czesciej swietnymi nauczycielami sa osoby majace wyksztalcenie niekierunkowe. czesto jednak absolwenci anglistyki czuja sie wobec takowych osob o wiele wazniejsi jakby to im sie tylko etaty nalezaly. a jest grono osob po certyfikacie Celta/Delta ktora bardzo trudno zdobyc i sa traktowani jako osoby \"z ulicy\" i bez kwalifikacji. i to jest nie fair.
\'polskiego\' oczywiście - trudno było zgadnąć, że to błąd, prawda?

>widze ze nie rozumiesz podanej wyzej wypowiedzi
Nie, to ty czegoś nie rozumiesz.
Popadacie w skrajności.
Albo mamy przekonanych o swojej nieomylności anglistów, albo ludzi, którzy twierdzą, że anglista to zero.
Albo przekonanych o swojej nieomylności nativów i tych, którzy twierdzą, że natives są the best, albo ludzi, którzy twierdzą, że natives są z łapanki i właściwie to niczeog nie nauczą.

Nie wszystko jest czarne lub białe, jest jeszcze kolor szary:)

>czasami dyplom mgr filologii o niczym nie swiadczy
zgadzam się

> o wiele czesciej
>swietnymi nauczycielami sa osoby majace wyksztalcenie niekierunkowe.

No cóż, akurat moim ideałem jest nauczyciel, który jest świetny, lubi swoją pracę, ludzi i ma wykształcenie kierunkowe. I spotkałam kilku takich.

>czesto jednak absolwenci anglistyki czuja sie wobec takowych osob o
>wiele wazniejsi
Mogę powiedzieć od kogo czuję się ważniejsza:
- od nauczycieli, którzy mają FCE i twierdzą, że to aż za dużo żeby uczyć dzieci, bo przecież spokojnie wystarczy poziom intermediate
- od nauczycieli, którzy po raz drugi czy trzeci oblewają FCE lub CAE ale wciąz są przekonani o swojej świetnej znajomości języka angielskiego
- od nauczycieli, którzy wybierają tylko takie książki dla uczniów, do których jest polski \'teacher\'s book\'
- od nauczycieli, którzy uważają, że są świetni tylko dlatego, że np. byli dwa lata w GB czy USA.

Mam znajomych, nie po filologiach, którzy mają CPE czy Celtę którzy lubią uczyć, wciąż SIĘ uczą - i wcale nie sądzę, że są gorsi ode mnie, ani że ja jestem lepsza od nich.
TEFL! W praktyce zeby zapisac sie na kurs nalezy byc native speakerem. W Europie jest bardzo niewiele osrodkow (praga, barcelona i paryz) a jednym z nich jest American University in Paris. Tam trzeba pokazac paszport na dzien dobry i jak nie jest on z kraju anglojezycznego to nie ma dyskusji i nalezy opuscic sekretariat. W internecie pewnie nie jest to nigdzie zaznaczone. I nigdzie nie ma mowy o zadnym postCPE. Oni nawet nie wiedza co to egzminy Cambridge. O wiele lepiej zdac jest CELTA / DELTA ktore sa uznawane w krajach UE i Commonwealth\'u. a TEFL tylko gdzie niegdzie poza USA. Jak ktos juz wydaje co najmniej 1500euro na taki papier to niech sie pod tym podpisze jakas renomowana uczelnia (Cambridge) a nie jakas instytucja-kogucik z New Jersey, ktorej nikt nigdy nie widzial. TEFL - odradzam!
Szukam właśnie informacji na temat 2006 r, gdyż mam mgr innego kierunku, podyplmowe z metodyki wraz z przygotowaniem pedagogicznym i ostatnio dzweoniąc do kuratorium dowiedziałam się, że to już nie wystarczy. Trzeba mieć licencjat lub mgr filologii... Masz może jakieś informacje - pewne na ten temat np numer jakiegoś rozporządzenia
hej, nie jestem wprawdzie autorem strony:) ale uczylam w szkole angielskiego i wiem, ze jesli nie skonczylas koledzu albo filologii ang., a posiadasz cae lub wyzej to dodatkowo musisz miec kurs pedagigiczny (sama znajomosc ang. nie wystarcza). O takie kursy pytaj w CENie - Centrum Edukacji Nauczycieli - pani metodyk od jezykow na pewno poda Ci adres w Twojej miejscowosci, gdzie takie kursy sie konczy. Niestety trwaja one przynajmniej rok. To sa przedmioty typu pedagogika, psychologia, dydaktyka jezyka angielskiego.
pdzr:)
kurcze!!! mam dosyc ludzi, ktorzy uplota sobie certyfikat z inglisza i juz chca go strasznie uczyc. Do tego trzeba byc prawdziwym lingwista, jezykowcem z urodzenia, ze smykalka do jezykow, ze swietnym akcentem, po prawdziwych studiach wyzszych, pelnej anglistyce.
English to swietosc, trzeba ten, i kazdy inny jezyk, umiec celebrowac.
1. musisz miec mgr
2. min CAE
3.mozesz robic taki kurs w koledzu w wawie
w sumie ciekawa dyskusja ale malo kto porusza sprawy zwiazane z tematem a mianowicie kwalifikacje,

spory sa bez sensu, ja znam kolesia ktory wylecial z pierwszego roku anglistyki na uamie a zdal cpe na b, a takze laske po anglistyce, ktora nie zdala cae, bo jak twierdzi nie zdazyla czasowo.

niemniej jak to wyglada na prawde z kwalifikacjami? w poznaniu jest masakra bo sa kierunki filologiczne ktore nie nadaja uprawnien pedagogicznych, a nie ma jak ich pozniej zrobic. jest studium podyplomowe, ale ono w sumie nie daje nic poza doksztalceniem nauczycieli angielskiego, a kursow pedagogicznych nie mozna zrobic jak sie nie jest zatrudnionym na karte nauczyciela. z kolei na karte zatrudniaja jak sie ma kurs, wiec bzdura kompletna.
Nauczyciel z takim podejsciem nigdy nie bedzie dobrym nauczycielem, bo zawsze bedzie przez niego przemawiac poczucie wyzszosci, ze porzadnie mozna sie jezyka nauczyc jedynie na filologii, a to nieprawda.

PO pierwsze filologia nie gwarantuje znajomosci jezyka na poziomie "cloze to the native speaker'.
PO drugie, metodyka na filologiach czesto "kuleje", po trzecie w polsce dominuje przerost skupienia sie nad formalnymi aspektami jezyka (patrz nacisk na nauczanie gramatyki).
Wreszcie nauczyciel to zawod praktyczny, i jego zadaniem jest zaciekawienie ucznia przedmiotem, a nie celebrowanie jezyka. Jest to tez zawod zoreientowany na innych, na dawanie. Natomiast dobry filolog i lingwista to zawod zorientowany na siebie samego, wiec na pewno dobrze poradzi sobie z badaniami nad jezykiem i pisaniu madrych dziel na ten temat.

POzdrawiam,
KOciamama.
A ja z kolei mam dosyc tych pozal sie Boze filologow, ktorzy z wyzszoscia odnosza sie do tych "maluczkich" posiadajacych "jedynie" cae czy cpe. Skoro tylko anglisci z prawdziwego zdarzenia (a wiec z wyzszym wyksztalceniem akademickim) maja prawo uczyc w szkolach, to dlaczego tego nie robia? Gardza panstwowa posadka za liche pieniazki... I Ty bedziesz mi mowic o celebrowaniu wiedzy?
Mam dosyc nawiedzonych anglistow, ktorzy twierdza, ze jedynie ich akcent jest poprawny, lepszy od RP. Mam dosyc chorej konkurencji miedzy uczelniami a najbardziej takiego wyszydzania i ponizania "plotacych sobie certyfikat".
Nie wiem czy zdajesz sobie sprawe, ze to wlasnie certyfikaty sa uznawalnym na calym swiecie dowodem na znajomosc jezyka. Dyplom wyzszej uczelni jest niewiele wart w oczach Anglika, Amerykanina czy Japonczyka. Nawet w Polsce szukajac pracy pytaja czy masz jakis certyfikat. Moja znajoma z Krakowa, ktora ukonczyla ANGLISTYKE na UJ byla pytana w wiekszosci firm czy ma przynajmniej cae...
O czym to swiadczy?
w większości zgadzam się z Tobą ... ale:

"Moja znajoma z Krakowa, ktora ukonczyla ANGLISTYKE na UJ byla pytana w wiekszosci firm czy ma przynajmniej cae..." - to już przesada (ze strony tej firmy)
>Moja znajoma z Krakowa, ktora ukonczyla ANGLISTYKE na UJ
>byla pytana w wiekszosci firm czy ma przynajmniej cae...
>O czym to swiadczy?

O ignorancji.
Zgadzam się w 100 %
U mnie w bardzo dobrym liceum jest 5 nauczycieli po filologii i 3 po college'u.Jedna anglistka ma Advanced i inne studia i jest ona naszym doradcą!!!
łał, oni wiedzieli co to CAE! moje uznania! i zdziwienie też.

a ja się spotykam z tym, że co poniektórzy wiedzą co to FCE,
a juz CAE lub CPE to nie. a o LCCI to mało kto słyszał lub też wcale.

a że się skończyło anglistykę, to dla pracodawcy nie jest równoważne z tym, że się zna angielski, serio!
Racja , jeśli chcesz nauczać j.ang np. w niemczech to honoruja tylko egzaminy TEFL , CELTA , DELTA , a najlepiej gdybyś miał wszystkie 3 . Co do polskich szkół to z CAE można nauczać ale tylko do 2006 r i to w małych szkółkach , za rok trzeba mieć ukończone wyższe studia filologiczne , przygotowanie pedagogiczne i kilka innych wymagań. A co do stanów tez się zgadza TOEFL , SAT1,SAT2 lub GWAT to podstawa , a jak chcesz studiować w GB to CAE lub CPE na nic ci się nie przyda , a FCe to se możesz....Wymagają IELTS i kropka.
Nie wiem w jakiej szkole byłeś ale chyba dawno , wymagania stawiane nauczycielom wzrosły niebagatelnie , wiedz uczniów spadła zaś znacznie , pracuję w Liceum Profilowanym nauczając języka ang. i niem. Od dawna nikt mnie niczym nie zaskoczył. Po między mną i 99%nauczycieli a uczniami istnieje przepaść intelekualna no chyba ,że chodzi o rodzaje prochów czy techno wtedy to nasi pupile są górą.
Po przeczytaniu tych postów jest mi niedobrze.CAE czy CPE przewyższa mgr filologii angielskiej? Ciekawe jakiej. To czemu do cholery ja z CAE na A mam problemy z dostaniem się na anglistykę? Czemu niedostanie się na anglistykę z CPE jest coraz częstsze? Osoby z CAE czy CPE, które się tak wywyższają to nadęte bufony, które myślą, że jakiś certyfikat świadczy o niewiadomo jakieś znajomości języka. Filologia to nie jest kurs językowy, to są poważne studia, na których praktyczna nauka języka jest jednym z elementów, a do pełnej znajomości języka potrzebna jest wiedza "od podszewki", a nie umiejętność rozwiązania zadań typowych dla danego egzaminu językowego.
Dziwna jest ta dyskusja. Większość z Was nie rozumie istoty certyfikatów Cambridge. Mają one tylko potwierdzać znajomość języka na odpowiednim poziomie i w żaden sposób nie można ich porównywać ze studiami językowymi. Kiedys przed naszą transformacją ustrojową, potwierdzeniem takiej znajomości były tzw. egzaminy państwowe lub resortowe. Świadectwo ich zdania upoważniało pracodawcę do stałego dodatku do poborów, który zależnie od oceny wynosił od 80 do 120 zł przy średniej płacy 15[tel]zł. Oczywiście dodatek przysługiwał tylko pracownikom, którzy w swojej pracy musieli mieć do czynienia z językiem obcym (choćby czytanie i tłumaczenie jednego listu służbowego dziennie). Obecnie certyfikaty Cambridge zastąpiły te egzaminy , chociaż niektóre resorty nadal je organizują.

Dziwi mnie trochę, że są ludzie z wykształceniem filologicznym, którzy chcą ubiegają się o certyfikaty. Jak można porównywać pięcioletnie studia, wymagające czytania setek powieści i certyfikatem, do uzyskania którego wystarczy nauka przez godzinę dziennie?

A to, że są absolwenci studiów, którzy mają kłopoty z wymową, czy nie pamiętają znaczenia kilku słów, nic nie znaczy. Przecież są inżynierowie, którzy projektują walące się mosty. Czy to oznacza, że nie warto studiować na politechnice, lub że lepiej zatrudnic technika?
znajomosc angielskiego zostaw dla siebie bo jak nie masz znajomosci lub nie wplacisz lapowki (tak jak to jest w Łodzi) to nie masz szans tostac sie na anglistyke na bardziej znany uniwerek
Temat przeniesiony do archwium.
61-90 z 132

« 

FCE

 »

Pomoc językowa