I tu wychodzi na jaw zderzenie tego, czego uczą w szkole - poprawnościowych regułek, z tym jak to w praktyce bywa. Dla nas, Polaków, wychowanych w kulturze języka o rozwiniętej honoryfikatywności (która zresztą, co prawdopodobnie ma też miejsce w angielskim, ulega stopniowej redukcji, w celu zaoszczędzenia czasu na konwenanse) nie łątwo przeskoczyć jest na swojskie zwracanie się per ty do osób nieznanych, prawdopodobnie starszych i wyższych pozycją czy stopniem naukowym. Przynajmniej ja wciąż odczuwam tę barierę. Pisząc do takiej osoby po angielsku, zwracam się Pan, Pani. Poważniejsze wątpliwości pojawiają się zwykle, gdy oni odpisują mi zwyczajnie Dear X. Jednak jakoś nie czuję się uprawniona do zwracania się do nich po imieniu. Wolę pójść w stronę takiej większej formalności, niż popełnić faux pas spoufalania się.