anglistyka UAM P-ń

Temat przeniesiony do archwium.
91-120 z 123
a jak dla mnei te studia są dla cyborgów i ludzie o stalowych nerwach. póki co znam dwie osoby z roku, które w ogóle nie miały poprawki.
Dzięki wielkie, ale ,cholera, ja właśnie potrzebuję planu na semestr zimowy:))
Bo ja wiem, z tym wsjo to pewnie nie jest taki beznadziejny pomysł. Prawdopodobnie będziesz się tam czuła trochę wakacyjnie. Kolega na moje pytanie(byłam kiedys ciekawa) JAK JEST WE WSJO odpowiedział: Wyobraź sobie że wszyscy, studenci i wykładowcy we wsjo wyjmują leżaki i powoli nacierają swe ponętne ciała oliwką, oblicza w stronę słonca i wsłuchują się w ciszę letniej riviery. To, że ponętne i na rivierze to juz moje dodatki, usprawiedliwiam kolegę, ale czy taka wizja nie rozprasza ewentualności depresji? Pomyśl o nich wszystkich na plaży, że szczególnym uwzględnieniem szanownych natywnych i ich zapewne bladych północnoeuropejskich łydek przyobleczonych w palmiaste bermudy!!! Czy jest Ci weselej??? Ja się zataczam ze śmiechu. I pozdrawiam.
To poczekasz sobie jeszcze z 2-3 tygodnie.
2-3 tygodnie??załamać się idzie z tą naszą oświatą.........no nic w każdym razie dziękuje za odzew i chciałabym zapytać czy wiesz może czy można przenosić się do innych grup zajęciowych?
Po wpisach widzę, że nic się nie zmieniło od kilkunastu lat :-) Skończyłem anglistykę w 1994 i miałem takie same uczucia: skończyć te studia można z wrzodammi na żołądku z nerwów. Traktowanie studentów jak podludzi było na porządku dziennym, wykładowcy i ćwiczeniowcy mieli jakieś okropne kompleksy, żeby tak wyżywać się na innych. Indywidualizm i własne zdanie były tępione. Koniec końców skończyłem anglistykę z lekką niechęcią do j. angielskiego i kultury angielskiej (zresztą nie tylko ja, ja się spyta osoby z mojego przedziału wiekowego co sądzą o studaich na anglistyce to się mocno skrzywią...nie chcą wracać do tych wspomnień :-)
Szczytem wszystkiego jest zrobienie niejakiego Witkosia (obecnie prof?) prodziekanem do spraw studenckich. To chyba jakiś ponury dowcip - szczególnie jedna historia jaką słyszałem o chamstwie i braku wrażliwości tego Pana (chodziło o śmierć bliskiej osoby pewnej studentki) powoduje, że ...nie wiem...mam ochotę go odwiedzić po tylu latach i powiedzieć co o nim myślę...
na ifie burdel organizacyjny to norma. A grupy mozna zmieniać, najłatwiej tego dokonać w ciągu tych pierwszych dni. Oczywiście warto mieć dobry powód.
Naprawdę nie wspominam pierwszego roku tak źle (a poprawek nie miałam) - piątek cały wolny, poniedziałek tylko w-f, w sumie 3 dni nauki. Hm. "Oblewalność" chyba wynika z nieznajmości formy egzaminów pnja, bo w tym roku pięknie niemal wszyscy w pierwszym terminie zdali. A tak, na pierwszym roku zdarzało się, że ktoś podchodził do ustnego bez przeczytania artykułów, na opracowanie których ma się cały rok, a o których się mówi w czasie ustnego. Genrealnie bardziej przychylam się do opinii, że te studia są dla cyborgów LUB ludzi o stalowych nerwach.
"3 dni nauki"... chcialas powiedziec 3 dni zajec od rana do wieczora... a pozostale "wolne" dni w wiekszasci przeznaczalo sie na przygotowanie do zajec... wiec bez przasady z tym luzem...
A twoja geneza "oblewalnosci" jest raczej chybiona... nie pamietam zeby ktos szedl zielony na egzamin bez przeczytanych artykulow, niewiedzac jak ten egzamin w ogole wyglada... Tak tylko wypowiadam sie w obronie tych, ktorym nie wyszlo na pnja i to nie dlatego ze sie z choinki urwali.
Tak, wspomnienia i ja mam nieprzyjemne. Minęło parę lat a na widok wykładowców z ify, których raz po raz mijam robi mi sie po prostu słabo. Jeśli chodzi o delikatność to większość nią nie grzeszy, podejrzewam, że Polacy przejmują pewien styl bycia od Anglików, który jest dla ludzi tutejszej kultury i warunków po prostu bolesny i obraźliwy. Niestety. Szkoda że niektórzy tego nie potrafią zrozumieć. Anglików trzeba olać i zostawić ich swojej bezmyślnosci i powszechnej niechęci do rozumienia niższych zapewne istot, a Polaków w podobnym guście omijać szerokim łukiem. PLAGA BRAKU ELEMENTARNEJ KULTURY i przedziwne stosunki międzyludzkie oparte na lekceważeniu to choroba anglistyki w Poznaniu.
dzięki :)

szczerze to mnie trochę pocieszyło. zresztą mam tam koleżankę z kl z LO, była raczej cienka z angielskiego a zdała sesje w czerwcu i teraz miała luz. ja za to dziś się dowiedziałam jaki cienias jestem no i pnja całe w dupe ...
hehe ach ta kochana IFA :) jak dobrze, że już nie moja. dziś przy wyjściu z 604 usłyszałam życzenia od dr. Wysockiej "oby mi nei złamali kręgosłupa morlanego" na tej wsjo nieszczęsnej ... szkoda, że jej nie odpowiedziałam gdzie mi go złamali tak, że bardziej się nie da.
ja niestety ifę będę miło wspominać jedynie pod względem ludzi jakich tam poznałam, bo poznałam super osoby :)
hm, ode mnie z 7osobowej grupy 2 mialy wrzesien wolny + te ktore podchodzily 2 raz do pnja zdaly we wrzesniu. :P chyba jestesmy wszyscy cyborgami.
na szczescie moj kregoslup moralny jeszcze sie trzyma choc i tak jest juz bardzo bardzo mocno nadwyrezony, co do prof witkosia nie jest on juz od spraw studenckich , zgadzam sie z opinia ze konczac ten kierunek ma sie dosc wszytskiego co zwiazane z angielskim i anglia (dlatego dobrze jest miec jakas odskocznie - wiem jak ciezko sobie cos zorganizowac na ifa ze wzgledu na czas), ktos wczesniej wspomnial ze latwo bylo zdac pnja - mozesz mi wierzyc w tym roku naprawde bylo latwow zeszlym roku oblewali bo mieli taki kaprys i na ten egzamin nikt nigdy nie przychodzi nieprzygotowany pozdr ;)
Na pierwszym roku nie przemęczałam się, był czas na wszystko. Drugi wykończył mnie fizycznie zajęcami na 8.00 4 razy w tygodniu i do 20.00 3 razy w tygodniu plus w międzyczasie latanie do szkoły na obserwacje (błąd w planie dla drugiego roku nie zagwarantował nam jednego wolnego przedpołudnia na te praktyki - podobno to bardzo śmieszne było >:-[ ). Zdecydowanie bardziej dał mi w kość 2 rok. Trzeciego się boję. Boję się szkoły (trafiłam na bardzo trudną szkołę z łysą i bezszyjną młodzieżą). Boję się egz licencjackiego. Ale spoko. Powoli, metodycznie do przodu.
Co do tych trzech dni zajęć, a reszty poświęconej na anukę to masz częściowo rację. Rzeczywiście nie było weekendu wolnego od nauki. Ale też nie warto się skazywać na towarzyską pustynię i nie wystawiać nosa z książek bo to jest już po prostu smutne. U mnie działa to na takiej zasadzie, że jak mam gdzieś wyjść wieczorem to efektywniej pracuję w ciągu dnia, żeby zdążyć i mieć wolną głowę.
Co do genezy 'oblewalności' - nzma kilka osób, które nie zdało pnja w pierwsyzm podejściu właśnie z tego powodu - że nie przeczytału artykułu, nie było ich akurat na tych zajęciach no i wypadło, że nie przypomnieli sobie przed samym ustnym tych temató. Niestety znam też świetne osoby, które nieczego nie zaniedbały, a jednak już ich na ifa nie ma :(
coś WAm powiem, skończyłam IFA mam męża brytyjczyka a mimo to wołami mnie nikt do Anglii nie zaciągnie, tak działa ifowska trauma
ale Anglikiem, na szczęście nie jest
mnie teraz wołami nikt na ifę nie zaciągnie. zraziłam się;) chociaż ludzie kończą, mówią, że łatwo było ... różnie to jest :)
heh... jak tak czytam to sobie mysle ze za kilkanascie dni sie zacznie... ;( buuuuuuuuuuu... (sorry, musialam wylac z siebie ten zal ;)) Niestety, IFA Poznan polega na tym, ze sie cieszysz z dostania sie na nia przez pierwsze kilka tygodni, a potem sie martwisz cale 5 lat zeby z niej nie wypasc... Ale cooo tam, wszystko jest dla ludzi.:) Pozdrowionka dla wszystkich broniacych w tym roku licencjatu. DAMY RADE!;) A jak nie, trudno, przecież cały świat się wokół Novum nie kręci! (przynajmniej dla mnie ;))
dokladnie, calkowicie sie zgadzam!
KIedyś anglistyka się kończy. Jesli ktos ma problemy z cerą, w nocy budzi się co 2 godziny spięty jak do skoku wiecznie bolą go plecy i bezustannie chce mu sie płakać, może mieć nadzieję że po opuszczeniu instytutu o którym tak tu sobie gawędzimy wyżej wymienione objawy ustąpią. Zastanawiam się po co w ogóle trułam sobie tym życie. Przecież to kompletnie nie miało sensu!!! I tak nie pracuję z angielskim.Po dziś dzień śnia mi się rodzajowe scenki z udziałem najbardziej stresogennych osób które chyba nie maja pojęcia jak bardzo negatywnie się wryły w pamięć. Brrrrrrrr...Ciekawe czy oni to w ogóle czytają. Tak na prawdę niektórzy z nas powinni otrzymywać sowite rekompensaty za psucie nam młodości i zdrowia!
Obawiam się, że nawet jeśli czytają, to zacierają z zadowolenia rączki, że wzbudzają takie reakcje. Niestety zdarzają się ludzie zakompleksieni i chorzy na władzę, a "szacunek", który wzbudzają za pomocą siania strachu to żaden szacunek. Tutaj chyba niewiele ma szanse się zmienić.
stradivari, mowisz ze sie nie oplacilo? ze wybralbys inny uniwerek gdybys jeszcze raz zaczynal? niby uam ma renome przeciez...:-)
Nie wiem czy zacierają rączki, własciwie chyba nic ich to nie obchodzi. Niektórzy są swietni, genialni, wspaniali i piękni i obawiam się że raczej mają nas wszystkich gdzieś. Co tam student - trzeba lecieć do kolejnej roboty i odganiać te brzęczące na 6 piętrze muchy. Zeby nie przeszkadzały w zarabianiu.
eee...renoma to podejrzana jakość. IFA ma swoje zalety ( z reguły po prostu brzmimy lepiej niz inni angliści to fakt), ale to wszystko, mój Boże. Czyli moim zdaniem jak na taki wielki prestiż to nie tak wiele. Ktoś powie że kopie pod soba dołki, ale ja po prostu widzę że w tej chwale i sławie więcej legendy i propagandy niż prawdy.
jeżeli to jakiekolwiek pocieszenie, to na UJ jest tak samo, chociaż może i nawet gorzej,bo cisną nie z praktycznego, a z przedmiotów typu zakuj-zalicz-zapomnij.
Coś w tym jest co piszesz. Wychodzi,że ja również kopię pod sobą dołki, ale to prawda - od pierwszego dnia wpaja się nam i powtarza, że ejsteśmy na najlepszej fil ang w Polsce, że och i ach, złapaliśmy Pana Boga za nogi. Tylko, że pławiąc się w tych zachwytach ani się nie obejrzymy jak inni nas prześcigną. Dobra pozyja uam wynika np. z ilości pracowników naukowych, publikacji, prac itp - tylko, że dla przeciętnego studenta nie jst to aż tak ważne w momencie, kiedy ten super wykszałcony wykłądowca, który wciąż jet aktywny naukowo ma np. kiepski warsztat metodyczny i nie bardzo umie przekazać tą podstawową, która mu już po prostu spowszedniała. Ale chyba każdy nauczyciel się z tym boryka.
Z tego co pamiętam kiedyś przegladałam listę tytułów prac doktorskich pracowników instytutu. Nie chcę obrazić utalentowanych i pracowitych osób które zapewne pracują na IFA ale ogólne wrażenie, które mozna było odnieść to: Nic dziwnego że anglistyka w Poznaniu ma milion doktorów i 150 profesorów w przedziale wiekowym od 15 do 25 lat, jeśli niemal każdy z nich ten doktorat czy habilitację poświęca jednemu fonemowi...może i trochę nudne, momentami żmudne ale prosta i szybka droga do celu...Może trochę przesadzam, ale spójrzcie na te błyskawiczne sukcesy naukowe krytycznym okiem...
Jeszcze jedno. Czy obecnie też tak jest, że wykładowców, którzy powinni być, sądząc po tytułach i dorobku niesłychanie porywający nie sposób podejrzewać o jakąkolwiek pasję? Za moich czasów wielu wykładowców rzeczywiście nie chciało przekazać swojej pasji, albo jej po prostu nie miało. Otaczająca wielu aura mniej więcej oznaczała tyle: ci studenci i tak w nic sie nie chcą angażować, nic ich nie obchodzi o czym mówię a poza wszystkim i tak by przecież tego nie byli w stanie pojąć. Kiedy to kompletna bzdura.
o rany...ale zawsze przypominaj sobie łydki...i się nie przejmuj.
Temat przeniesiony do archwium.
91-120 z 123