dodam jeszcze ze przeczytalam wszystkie wypowiedzi na roznym forum nic konkretnego,ale szukam dalej ;) wypowiedz z roku 2008
" Państwo T. z Gdańska mają poważny i nietypowy problem - zapisali się na kurs języka angielskiego w szkole Speak Up. Po kilku lekcjach chcieli zrezygnować, jednak - jak twierdzą - szkoła im to uniemożliwia.
- Razem z żoną wykupiliśmy kurs, który kosztował nas 4 tys. złotych na głowę - mówi pan T. - Przy podpisywaniu umowy dowiedziałem się, że możemy zrezygnować z nauki, bez żadnych konsekwencji do 14 dni od daty podpisania dokumentów. Pomyślałem, że to bardzo dobrze. Okazało się jednak, że pierwsza lekcja zawsze odbywa się w terminie dłuższym niż dwa tygodnie od podpisania umowy.
Jak tłumaczy pan T., spowodowało to, że nie mógł zweryfikować jakości nauczania. Po kilku lekcjach postanowił z żoną zrezygnować z nauki i wypowiedzieć umowę.
- Chciałem rozpocząć naukę od samych podstaw. System nauczania opiera się na lekcjach z komputerem, banalny program komputerowy uczył angielskiego, rozmawiał, śpiewał. Najgorsze było to, że prawie w ogóle nie było kontaktu z żywym człowiekiem. Nie miał kto sprawdzać zadanych przez komputer prac bądź przerobionego materiału.
Według pana T., wszystko testował komputer, bez wyjaśnień, tłumaczeń, objaśnienia zasad pisowni czy gramatyki.
- Najśmieszniejsze było to, że moja żona, która dosyć dobrze mówi po angielsku, miała rozwiązywać na komputerze takie same dziecinne zadania jak ja, który prawie nie zna języka - dodaje nasz rozmówca. - Kiedy udało mi się wreszcie dostać na lekcję z żywym lektorem, też spotkał mnie zawód. Pani, która miała nas uczyć, rozdała nam po prostu skserowane z podręcznika kartki i kazała odpowiedzieć pisemnie na znajdujące się na nich pytania. Na nic się zdały moje protesty, kiedy próbowałem wytłumaczyć, że ni w ząb nie znam angielskiego i trudno mi mówić w tym języku, a co dopiero pisać. Pani stwierdziła, że ona ma tylko te kartki i taki jest program.
Najdziwniejsze w całej sprawie jest jednak to, że za kurs państwo T. nie mogli zapłacić gotówką - ani całej kwoty, ani w ratach.
- Powiedziano nam, że nie ma takiej możliwości i musimy wziąć kredyt. Wychodziła wręcz ze skóry, abyśmy podpisali stosowne umowy kredytowe i po kilkunastu minutach zgodziliśmy się. Okazało się później, że były to celowe zabiegi. Cały system opiera się po prostu na zaciągnięciu kredytu poprzez tę szkołę w banku - mówią państwo T. - Teraz piszemy już trzecie pismo, aby rozwiązać umowę ze szkołą Speak Up i jak na razie na nic się to zdaje.
Boją się, że będą musieli spłacić cały kredyt bankowi (razem 8 tys. zł), a jeszcze grożą im kary za zerwanie umów.
- Klient w każdym momencie ma prawo zerwać umowę - mówi Alina Rocka, miejski rzecznik konsumentów w Gdańsku. - Rezygnacja może być jednak połączona z kosztami naprawienia szkody. Co do kredytu, nie wyobrażam sobie, aby klient był zmuszany do jego zaciągnięcia i obciążony kosztami jego uzyskania. Jeżeli wiąże się to z kosztami, jest to niezgodne z prawem.
Z umowy kredytowej z bankiem wynika jednak, że kredyt był bez prowizji i oprocentowany na 0 proc., a rzeczywista roczna stopa oprocentowania wyniosła 0 proc., a całkowity koszt 0 zł.
- W naszych umowach nie ma żadnych klauzul zakazanych. Są stale monitorowane przez prawnika. Przykładem na to, że wszystko jest w porządku, jest kontrola Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta, przeprowadzona na początku roku. Nie wykazała ona nieścisłości - odpowiada Anna Papierska, dyrektor ds. obsługi klientów Speak Up.
Jak twierdzi Anna Papierska, każdy przypadek niezadowolonego klienta jest rozpatrywany osobno.
- Jeśli ktoś jest niezadowolony z naszych usług, może też zwrócić się ze skargą do UOKiK lub skierować sprawę do sądu - mówi Papierska.
Po pomoc
Jeżeli umowa, którą podpisaliśmy, zawiera niedozwolone postanowienia, takie klauzule nie wiążą nas z mocy prawa. Najczęściej dotyczą dodatkowych kosztów w wyniku wypowiedzenia przez nas umowy świadczenia usług lub odmowy zwrotu części opłat wniesionych za cały semestr, jeżeli zrezygnowaliśmy z nauki przed jej zakończeniem. Jeżeli przedsiębiorca nie przychyli się do naszego stanowiska, powinniśmy zwrócić się do sądu rejonowego lub okręgowego o uznanie danego postanowienia za niewiążące. Na przykład, jeżeli chcemy odstąpić od umowy- a w jej warunkach znajduje się postanowienie wykluczające taką możliwość lub przewidujące rażąco wygórowaną karę - to możemy powołać się na niedozwolony charakter postanowienia umownego i - jeżeli przedsiębiorca nie uwzględni naszych racji - dochodzić swych roszczeń sądownie.
Można przy tym korzystać z pomocy miejskiego lub powiatowego rzecznika konsumentów lub jednej z organizacji konsumenckich (Federacja Konsumentów albo Stowarzyszenie Konsumentów Polskich). "