Czesc Bator,
sorry za spozniona odpowiedz ale bylem w strasznie kiepskim nastroju po tym 0:1 z Niemcami. Podobnie jak w po meczu w `74... od siedemdziesiatej piatej minuty plakalem jak bobr razem z Janem Tomaszewskim, mysle ze my obaj wylalismy w ten dzien wiecej lez niz spadlo deszczu wtedy na stadionie we Frankfurcie; tydzien temu natomiast, szczeka opadla mi w ostatnich minutach meczu na stol z takim hukiem, ze siedzacy obok mnie koledzy ogladali sie za siebie czy aby znowu cos gdzies w Belfascie nie wybuchlo a barmani pokazywali na mnie palcami kiwajac ze zrozumieniem glowa(glowami?) i szeptajac ukradkiem cos do siebie...
Nie, zebylbym jakims zawzietym kibicem czy fanem pilki noznej ale... zabolalo mnie to, ojj... zabolalo!
Co do Twojej propozycji - juz od kilku dobrych tygodni wybieram sie do MCRC aby wreszcie poznac osobiscie tą PANI-ą i niestety zawsze stoi cos na przeszkodzie.
"Dla chcacego nie ma nic trudnego!" powiesz z pewnoscia teraz i oczywiscie ja bede musial przyznac Tobie racje... ja tez jestem tego zdania, ze to tylko wymowki, ze przeciez w sobote moglbym wykombinowac tą godzinke i zajzec do Polskiego Stowarzyszenia no bo przeciez miedzy innymi i z tego wzgledu wlasnie tutaj czyli w Belfascie wyladowalem - aby cieszyc sie spotkaniami z rodakami. Ci bardziej zlosliwi pytaliby dlaczego akurat w Belfascie a nie np. w takim Londynie lub kazaliby wracac do kraju bo tam polskosci wbrod ale... nie uslyszalbym tego po raz pierwszy, zapewnie i nie po raz ostatni; smieje sie z takich reakcji, o obrazaniu sie nie ma w ogole mowy...
Reszte dopisze mailem.