nowa zelandia 2

Temat przeniesiony do archwium.
331-360 z 658
Na leb nam nie cieknie bo przy kupnie patrzelismy zeby konstrukcja byla solidna i dach spoko, bo to najwazniejsze aby dom od srodka sie nie rozpadl i od gory :) Teraz juz mniej pada ale w okresie zimowym to wlasciwie mozna przyjac w Auckland ze jak zacznie padac to przestanie po kilku tygodniach :) Za to nie ma co chodzic po trawie bo tu wiekszosc terenow to blota. Nasz caly suburb i kilka okolicznych byl kiedys bagnem ktore przerobiono czyt. zasypano smieciem na tereny budowlane. Lae wg guru od rynku nieruchomosci nasza dzielnica jest w tej chwili najlepszym miejscem Auckland do mieszkania :D Najbardziej sie rozwija, najwiecej sie remontuje i spokojnie jest. Robia teraz cale centrum handlowe obok, lacznie z centrum bankowym wiec miod malinka :) Latwe dojazdy itp, tak wiec spodziewam sie dobrej ceny za domek ;)
Dodatkowym powodem naszego dlugiego urlopu w Polsce (oprocz tego ze to najkorzystniejszy moment dla nas) sa urodziny mojego rodziciela ktoryz to w kwietniu konczy lat 60. Poza tym czas odwiedzic babcie staruszeczke - 86 lat. No i bratanice pora zobaczyc :) No i tak jak dla was tam w Polsce marzeniem sa wakacje w Nowej Z to dla nas tutaj marzeniem sa wakacje w Polsce... Ech, jeszcze troche :)
No to ładnie Kasiul ładnie ale jak to w języku managerskim "plany są niczym a planowanie wszystkim" życzę wam aby sie udało rozumiem że domek w kiwilandzie sprzedajecie i zarobicie na tym jeszcze to bajka, ja też kupiłem mieszkanko w wawie w starej miłosnej na domek mnie nie było niestety stać :)) ale mieszkanko niczego sobie na dole 70 na górze 25 m2 więc sie nie dusimu z rodzinką i każdy ma swój kącik :) a i przez 2 latka nie mało jestem do przodu bo mieszkanka w wawie podrożały więc jestem happy. Ale nie wiem o co chodzi ale ciągnie mnie do zmiany miejsca zamieszkania a to już moja 4 przepowadzka w ciągu 9 lat była i ciągle myślę o wyjeździe poza naszą ukochaną ojczyznę choć teraz troszki trudniej bo we czwórkę trzeba by wyruszyć, zobaczym co czas przyniesie jak sie nie uda jeszcze przez chwilę w polsze to ruszę pośladki i śmignę bo się nieda dłużej. A widzę że rodzince sioe powodzi nie wiem gdziemieszkają ale 13000 u nas to luzik po całości i dom i auta i wsjo można utrzymać spłacać i takie tam. No cóż teraz jestem nadole jak gówno na kole raz na górze raz na dole więc mam nadzieję że sie w końcu zmieni. Ale Kasiul plany macie szczytlne i zero obciążeń więc dacie radę a poza tym angileski to prawie wasz język ojczysty a ja mogę jedynie systematycznie zapominać to czego sie nauczyłem, ale dam radę, ja nie dam chałupa jaguar pod domem i jacht na mazurach już niebawem :)))))) żarty ale trzeba pożartować w obecnej rzecczywistości
Witajcie starzy i nowi Davidkowie ;-)
Własnie dzisiaj wróciłem z lasu. Grzyby można kosić. Róg obfitości prawdziwy. I zapomina się o prawdziwych problemach. U mnie nawet rower poszedł w chwilową odstawkę. Jak człowieka do tego słoneczko połechce to gdzież by tam z Polski wyjeżdżał! Czy ja w Nowej Zelandii mógłbym zaliczyć takie grzybobranie?
Lech suszący i marynujący.
Davidko - w naszym przypadku plany wyjda :) Bo sa planowane :) Tak jak udalo nam sie wyjechac i zostac ot tak w NZ :P Brat mieszka w Poznaniu obecnie, rodzinnym miescie swojej zony. Przed slubem zaczal szukac roboty tam i dostal z palcem w nosie. Zarabial tam na dzien bry 7000 netto ale po roku sie wkurzyl bo musial wlasny papier toal. przynosic bo szef nie zapewnial :P Poszedl na niby mniejsze ale w sumie ze zasuwa jak mrowek jakis to ma i wiecej i papior tez ma ;) Takiego mam brata - prawdziwy Polak - katolik, pracoholik, oszczedny, prorodzinny i uczciwy :D Jak on sie uchowal to ja nie wiem ;D
co do grzybow - tutaj tez sa, mozna zbierac bo miejscowi nie zbieraja nic. Nawet jak kiwus ma drzewko z grapefruitem to wszystko spada i jest traktowane jak smiec - Kiwsu kupuje nie sadzi, chyba ze ma sad - biznes. Po tym mozna poznac Kiwusa i imigranta. Imigrant bedzie zbieral cytrynki z drzewka. grzyby to tu mozna kupic tylko typu grzyby czyli nazywaja sie mashrooms a sa to pieczarki. W bardziej specjalistycznych sklepach mozna cos szlachetniejszego ale malo i drogo okropnie.
Tesciowa moja wczoraj znowu byla na grzybach. Maja dom z kawalem ziemi i stawami kolo lasow wiec daleko chodzic nie musi :) Przynosi kilka wiader grzybow i kilkanasie kleszczy na sobie :D
Hallo Kasiul and LechW hallo too.
Byłem dzisiaj na grzybkach 1 h ale cosik nizabardzo coż z 50 podgrzybków jedynie ale mam już i prawdziwe i podgrzybe kilka wianków nasuszonych :)).
Kasiul no to pofarciło sie bratu, mnie warszawka nie trzyma jak będzie robota za konkretne pieniądzory to moge mieszkać na podkarpaciu :D i cieszyć się klimatem i widokami górskimi. Ale słabo jakoś na razie mi sie wiedzie, choć mówiłaś że brat sales hm a może wrzuciłabyś zapytanko do brathersa czy wakacików jakiś u nich niet to może zapodałbym swoje cv albo sie spotkał i jakiś razgawor bym zrobił. Będę wdzięczny :))
LechW kurcze toś naciął grzybowskich pozazdrościć ale teraz przed tobą full roboty nawlekanie, gotowanie, marynowanie :))
Ale co wam powiem to wam powiem piękny jest ten nasz kraj i nie chce się go opuszczać no chyba że życie zmusi smutne to.
A Kasiul zapomniałem pogratulować...planowania, nieźle, nieźle. Ach zapomniałem wam powiedzieć że jakbyście mieli jakieś zapytania czy też potrzebowali pomocy w kwestiach lekarskich to służę ( pracowałem w kilku specjalizacjach przede wszystkim dermatologia (preparaty alergologiczne) i ginekologia (antykoncepcja, również po) szerokie kontakty profesorskie dostę do preparatów więc jeśli tylko coś to służe wiedzą i pomocą. Dobrej nocy wam życzę see you
No wiesz tam tylko inzyniery pracuja :) Brat dostal to bo inzynierek no i pracowal kiedys w podobnym zakresie. Wakacikow na razie nie ma bo rzadko kto odchodzi :)
Co do lekarstw... Jak bedziemy w Polsce to sie bedziemy udawac do lekarzy. Tutaj lekarstwa wchodza pozno na rynek. Swego czasu masc na grzybka ktora nam mamusia przyslala z Polski, weszla na rynek jakies dwa lata pozniej tutaj... Antykoncepcja... pisalam juz o tym :) Tutaj lekarz pierwszego kontaktu przepisuje pigulki a skierowanie do ginekologa dostaje sie tylko wtedy gdy "cos cieknie" i to tez po uprzednim spojrzeniu lekarza pierwszego k, czy aby na pewno cos cieknie...
A kasy za chorobowe dalej mi nie wyplacili grrrr. Mialo byc w sobote na koncie a dalej nic nie ma. No nic, bede robic burdel w firmie. Az zaplaca.
Z wydarzen dzisiejszych. Zmarl krol Tonga i jest zaloba. Helenka sklada hold (tak szumnie to nie bylo jak papiez kojfnal). Jak sie jest glupi i zlamie sobie kosc to w szpitalu dadza srodki rpzeciwbolowe i kaza isc do domu i czekac. Czemu? Strajk radiologow!!!!!! Obecnie jest moda na starjki, efektem sa m.in. puste polki w marketach... Teraz szpitale... Hotele juz byly :)
Ho hoho Kasiul widzę że u was jak tak dalej pójdzie to stan wojenny będzie :) u nas na półkach w latach 80 to przynajmniej ocet stał ale żeby pusto było to nigdy a swoją drogą to szkoda że hotele już nie strajkują bo przynajmniej byś trochę odpoczęła.
Hehehe no, te polki puste to mi lezke zakrecily :) Wczesniej to to widzialam jak przenosili market do super hiper multipleksu marketowego i wyprzedawali wszystko :) pusty sklep normalnie :) Akurat dobrze ze nie ma juz strajku w hotelach bo ja na strajk isc nie moge wiec burdel niezly jak ci polowa ludzi idzie strajkowac bo robota musi byc zrobiona. Jako gosc nie jestes zainteresowany ze w wyniku strajku twoj pokoj nie bedzie sprzatniety albo ze w wyniku strajku nie mozesz dostac pokoju w hotelu... Ech, zawsze Kasiul po dupie obrywa :D Niestety jako ze chca nierealnych stawek za swoja nijaka prace to i na strajki chodza a pracy nie maja.
Robi sie coraz cieplej i/lub sloneczniej. Leci sobie Enigma i jakos mi tak razniej jest. Jak za starych dobrych czasow w moim poniemieckim bunkrze czyli mieszkanku w starym budownictwie :) Radosna atmosfera znaczy sie. Jakis pajak uwil sie w kokonie pod sufitem i nie moge sie zebrac by go odkurzyc.... Trzeba jednak bedzie, bo dran naprodukowal pajeczyn a jak mi sie rozmnozy czy co tam on robi w tym kokonie to dopiero bede miala wesolo.... A oto prosze panstwa stylowe pajeczyny nadajace charakter temu domowi... Pajaki to istne skaranie tutaj, muchy tak samo. Pajakow ma sie mnostwo pajeczyn tez ale wylapywane sa tylko muszki a nie muchy... Troche ksiazek poszlo, wiec i luzniej na polkach, moge te biedulki poustawiac po ludzku teraz... I tak leci tydzien za tygodniem coraz bardziej zblizajac nas do megaurlopu :D
Pająki powiadasz - czarne wdowy i tarantule choć te drugie to pod dywanem mogłyby sie zaplegnąć a nie pod sufitem :)), ale skoro książek sie pozbyłaś to pająki mają gdzie brykać i sie rozmnażać :) a może niedługo jakiś wążpodejdzie do ogródka :) a swoją drogą Kasiul jak tak wszystko w koło zacznie sie rozmnażać bo oczywiste czas przecie taki bo wiosna blisko to może i u was coś przybędzie znaczy sie Kasiul sie rozmonoży i małego kiwiego urodzi :) to by sie działo i mały kiwi Polskę by zobaczył kraj ojczysty rodziców, ale by było. No Kasiul co ty na to napewno LechW i Lamam mają podobne odczucia i życzenia dla Kasiula
Tutaj najgorszym pajakiem jest white tail spider, jego dziabniecie moze zabic niemowlaka a doroslemu ladnie puchnie to co zostalo ugryzione. A dzieciow to jeszcze nie bedzie i nie ma takiej mozliwosci zeby byly :) Stawiam na swiadome planowanie rodziny i w moich planach dziecko jawi sie dopiero po moich 30 urodzinach. Czyli jeszcze mam troche luzu hehehe. Ostatnio czytam wypociny matek imigrantek i mnie trwoga opada. Jak na pytanie kogos kto chce przyjechac o podanie anmiarow na jakies rozsadne lokum odpowiadaja Hilton... Jak mam tak zdurniec to lepiej pozniej jak wczesniej :) Poza tym dziecko bede rodzic w tym kraju w ktorym zdecyduje sie juz osiasc, a sie zapowiada ze to bedzie Australia. Ksiazki wyprzedalam tylko te z kategorii smiecie czyli romansidla jakies i wywody filozoficzne Bhagavad Vita, nie mam nerwow ani na opisy pocalunkow przez 30 stron ani na filozofie Hindusow... Wole o Darwinie poczytac :D
Na rodzenie nie jest nigdy za późno ale lepiej wcześniej niż później :) bo później będziesz miała 40 lat i małe dziecko a twoje koleżanki będą wydałwały córki za mąż hehe :) oczywiście żarty choć tak to jest. Z medycznego punktu lepiej pierwsze przed 30 niż po, mniej powikłań i problemów ciążowych i porodowych.
No chyba że przeciwwskazania zdrowotne to zupełnie inna inszość
Specjalnie dla naszego Kasiulka swojskie klimaty
http://www.ereoh.com/2up/?p=912 ja leżałem i pękałem do rozpuku
No tak wiekszosc moich kolezanek dzieci sobie juz porobila. I wiesz co? Fajno ze one sie ciesza, ale jak mi jedna strzelila ze no wiesz dzieci to pociecha, jak se nie zrobisz to kto ci na starosc kapcie poda... wypalilam jej ze pies mi w pysku przyniesie :) I jakos wszystkie sie tych dzieci dorobily przypadkiem. I tak ta od kapci siedzi z dzieckiem u swojej babci a maz zarabia kase zagranica zeby moc kupic jakis wlasny kat. Akurat ja wole jak moj brat - jak sobie wyremontowali chalupke to sobie i dziecko zrobili a bratowa rodzila juz po 30ce i komplikacji nie bylo. Dziecko chore ale i tak chore by bylo wczesniej bo na to wplywu nie ma. A rosnie jak na drozdzach i brat mowi ze juz gowniara go zaczepia jak on wychodzi do pracy :D Poza tym jak pisalam checi jeszcze nie ma wiec tylko dlatego ze latwiej rodzic mnie nie przekonuje jeszcze hehehe. Nod obra czas i na mnie do pracy. Oczywiscie wlasnie zaczelo padac, ech.
No to temat mamy z głowy Kasiul.. ja wiem bez zobowiązań łatwiej i tu masz słuszną rację bo bujać sie z młodym lub młodą po świecie to przyjemne nie jest.
A u nas słoneczko ranek przywitało i od razu sie nastruj poprawił. A nie rozumiem polityki kiwasów, skoro brakuje im ludzi w niektórych obszarach to dla czego nie chcą ułatwić ludziom tam zamieszkanie przez socjla, pomoc itp dla emigrantów :))
Bo to jest typowo kiwuskie podejscie do sprawy - nie maja specjalistow, swoich nie wyksztalca na odpowiednim poziomie ale i nie ulatwia asymilacji. ostatnio w ramach happeningu zyciowego czytuje sobie namietnie forum kiwuskie na www.trademe.co.nz. No i tam padlo w jakims watku ze owszem imigranci nam sa potrzebni ale zeby prace najpierw dawac Kiwusom!!!!! wydawalo mi sie ze problem lezy wlasnie w tym ze Kiwusi nie umieja wystarczajaco a ci co umieja to jest ich malo... Wniosek byl taki: niewazne co Kiwi umie ale powinein byc stawiany pierwszy. Znowuz jakies warsztaty expo dla imigrantow tez nie rozwiazuja problemu bo sa dla rezydentow, a tu wiele naroda na work permitach. Zreszta sprezentowanie atlasu drogowego NZ tez nie jest super hiper bo to se sama moge kupic :) To tak jak z moim chorobowym, wyklocilam w koncu ze kurde blaszka po ^ miesiacach to po 6 miesiacach i mi zaplaca. tyle ze zeby na swoje postawic to nei zaplaca na bierzaco czyli juz tylko dopiero z nastepna wyplata. A zaleglosci podlegaja pod "natychmiastowosc"... A tego to na zadnym migrant expo nie powiedza, to czlowiek zeby musi zgubic na przepisach zeby wiedziec. Niby rozwiazaniem sa unions czyli zwiazki zawodowe ale tak naprawde to wiele nie pomagaja tylko placic im trzeba, Jedynie co zrobili to kilka strajkow dla smiechu ze jednak cos sie dzieje. A nasz hotel jak mial podniesc stawke poczatkowa to i tak podniosl tylko unions probuja wszystkich przekonac ze to dzieki strajkom... Polityka :) Dlatego nie polecam w NZ pracy z ludzmi i/lub na stanowiskach kierowniczych. Wiecej w tmy polityki i czerwonych flag jak pracy.
Z dziećmi to jest tak; dopóki nie masz dzieci to nic na ten teamat nie wiesz. Pamiętam, że ja też się martwiłem o uwiązanie i niemożność wyjazdu w góry. Kiedy twoje maleństwo się urodzi to zmienia się cała perspektywa i nie chcesz planować swojego czasu bez niego. Trochę wyrzeczeń to kosztuje. Takie jest jednak życie i dojrzewamy przez cały czas do pewnych zadań i funkcji. Pewnych rzeczy nie da się przyspieszyć i nie ma sensu przyspieszać... Sorry ale moja zwariowana rodzinka mi przeszkadza, dokończę później...
No więc kontynuując ( choć i tak tematu wyczerpać się nie da bo to nie temat rzeka lecz temat:życie). Długo nie rozumiałem tak naprawdę powiedzenia że: "małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duży kłopot" To tak po prostu jest. Uczysz się całe życie i głupi umierasz...
Na dzieci w życiu przychodzi po prostu czas albo nie przychodzi i tyle... Jak ktoś za bardzo przekombinuje z planowaniem, ustawianiem, przeliczaniem to ten czas nie przychodzi i mówi się trudno. Jeśli małżeństwa nie mają dzieci z wyboru to niestety nie znam przypadku aby wytrwały ze sobą bardzo długo.
Z dziećmi chyba jest tak jak z życiową wyprawą do innego świata. Kosztuje to ogrom wyrzeczeń i trudów ale w końcu mówi się: warto było, kosztowało ale tylko rzeczy które nawet czasem zabolą dają stysfakcję.
Czy cofnął bym zegar i wybrał inne życie bez dzieci? To tak naprawdę absurdalne pytanie! Ale odpowiedź jest oczywista: nigdy, przenigdy...
Lech, mysmy nie wyrzekli sie posiadania dzieci. Po prostu nie uwazam aby bylo dla mnie wskazane miec dzieci juz bo to najlepiej rodzic. Jesli by sie mialo okazac ze nie mozemy rodzic z jakichs tam przyczyn to zawsze zostaje adopcja. Max za 5 lat bedziemy powolywac na swiat potomka, a planowanie no coz... Moze sie przesunac w te lub wewte, nie powiedziane :) Powoli sobie juz dojrzalam do myzli posiadania dzieci, ba do mycia matka, cos co jakies 10 lat temu bylo dla mnie jakas literatura fantastyczno-naukowa. Zycie mi sie nie skonczy po porodzie, tego sie nie boje. Widzisz, tylko ja mam juz takie podejscie do zycia ze dziecko chce chowac we wlasnym a nie cudzym domu... Na wlasnym podworku z wlasnym kangurem czy innym psem pod bokiem. Chce uniknac odmawiania dziecku (chyba ze w celach wychowawczych). moja matka musiala mi odmawiac bo po prostu nie mozna bylo nic kupic. Meza matka odmawiala bo nie miala pieniedzy. a zeby mnie tak skrecilo zebym miala wlasnemu dziecku odmowic ksiazeczki bo jej nie ma lub nie ma na nia pieniedzy... Jak nie ma na ksiazeczek to nie ma na lekarza itd itd. Nic to damy rade i za kilka lat bede machac dumnie fotkami malenstwa bo jak wiadomo zniosla kura jajko :)
jeszcze 4 dni pracy i wolne :D I tak sobie zycie plynie powoli...
Z innej beczki.
Nie wiem jak wy ale ja jestem pod wrazeniem samej siebie ze udalo mi sie doczlapac do wrzesnia w tym roku... Mimo coraz ladniejszej pogody jestem coraz bardziej zmeczona :( Remont nieustajacy, pobyt mamusi, nowa praca, strajki, afery polityczne itp... Czy i wy macie wrazenie ze ten rok jakos wyjatkowo naladowany byl? Czy to tylko w NZ KasiuloKaszubom tak sie dzialo?
Mój ten rok Kasiul to porażka 31.12 zakończyłem arbajt 1,5 miesiąca odpoczywałem mając pewność że JA NIE ZNAJDĘ ROBOTY ? hehe a tu...niespodzianka więc pod tym względem rok te kilka miesięcu do udanych nie należy. Ale pobyt w domku sprawił że mam fantastyczny kontakt z synkiem Kacper 5 lat wspólne ryby (wędkujemy) wspólne wyprawy na rowerze (nauczyłem go w kwietniu na dwóch kółkach) wspólna gra w piłkę więc pod tym względę super i rok do udanych zaliczam więc gdzieś sie to wszystko bilansuje ale bardziej na plus bo robota jak nie ta to inna a dzieci mniejsze już nie będą więc jak zainwestujesz czas w życie rodzinne to zaprocentuje w przyszłości.
Zaczynając porażka miałem na myśli tylko zawodowe sprawy :)
hi all
cóż, czasu za wiele nie mam, więc i nic nie wypisuje. Ale co do dzieci, to zgadzam się z przedmówcą, czas z dzieckiem nigdy nie jest stracony, a to, że mu się poświęca czas tylko procentuje na przyszłość. A to, że roboty nie masz, wiesz, myślę sobie, że samo cv niewiele daje, trzeba się umieć dobić do roboty, i tu ogromną rolę odgrywają znajomi, którzy mogą Cię rekomendować. Nie załątwić ale rekomendować, powiedzieć "przyjdzie, pogadacie, jak Ci nie pasuje, to podziękujesz". Pewnie to trochę naiwne, ale moje doświadczenia takie właśnie są. Piękne CV każdy napisać może, jak nie może to mu napiszą, to samo z listem motywacyjnym.
Co do zarobków, no sorki, ale to co Ty davidko wypisujesz i Kasiukek w kwestii brata swego, to dla mnie niejaki kosmos. Choć z drugiej strony wiem, że Wszawa jest miastem gdzie się zarabia znacznie więcej niż gdzie indziej, ale i koszty są dużo wyższe, więc pewnie się to jakoś bilansuje. Jednak do Warszawy nigdy przenigdy bym nie chciał... mnie warszawiacy delikatnie mówiąc drażnią i ja ich chyba też.
I ostatnia zaległa sprawa - w kwestii cashooba i jego wywodów dot. pracy. Moi mili, jeśli zdaje się wam, że w naszym cyrku łatwiej wam będzie utrącić głupka, to się niezwykle mocno zawiedziecie. Polska jest pełna głupków, różnica z tego co się orientuję międzi NZ a Katolandem polega na tym, że w nz fawyryzuje się maori w dowolnych kombinacjach etniczno kulturowych, a w Katolandzie kuzynów, znajomych, i różnych takich. Przykładów może podać co najmniej kilka z własnego podwórka. kasiulku, taki wykład dla sekretarek nic nie da, bo nic a nic im nie pomoże. A jak sobie pomóc? Łatwo nie jest, ale moja rada taka- gdzie kolwiek jesteś, wiąż własną karierę z kimś ważniejszym od siebie, lub kimś kto ma większe kontakty. Pchnie Cię do góry, jak sam dzięki temu coś uzyska. Zagadnienie o którym pisze cashoob nie jest z gatunku jakiejś niewiadomo jakiej wiedzy, moc zainstalowaną policzyć umie każdy, kto wie co to jest i dodawać umie. Co jest priorytemowe, co mniej czyli tzw. selektywność- to już większa sztuka, co nie znaczy że sztuka. Ale jak oni nie umieli, to znaczy że kiepy, i przeskoczyć ich to nie jest wielka sztuka. Może to co piszę zakrawa o tzw. dupoliztwo, ale wcale niczym takim być nie musi.
a... kończę, bo mi weny brakować zaczyna. Odezwę się jeszcze. Jak z urlopu wróce, co nie znaczy davidko, że odpoczywam. Mój urlop jest czymś że się tak wyrażę efemerycznym, w bardzo luźnym rozumieniu tego słowa.
jeszcze jedno, wczoraj miałem nowy semestr z angola, i ludzie kurna, nie jestem najgorszy hehe... ;)
przypomniało mi się coś, więc i o tym napiszę. Historia prawdziwa. Był sobie kiedyś Zakład Energetyczny, który sprzedawał prąd odbiorcom. I w tym zakładzie pracował mój kumpel. NIKT WAŻNY. Jego robota polegała głównie na siedzeniu, i katalogowaniu elementów sieciowych, które gdziesz tam wyszły i weszły. Typowa nierozwojowa praca. Z nudów, dosłownie z nudów, zamiast katalogować cały ten kram na setkach stron papierów, które były potrzebne tylko jemy, zbudował bazę danych tego draństwa. I jakiś czas później, doszło do góry, że on takie coś zrobił, i awansował o stołek wyżej, czyli na szefa czegoś tam. Co nie było żadnym awansem, poza tym, że teraz on odpowiadał. I zdażyło się tak, że Zakład ten się sprywatyzował (nawiasem mówiąc w całym kraju) i teraz się nazywa vatelfall czy tak jakoś. No a on poszedł na kurs angola dla kadry za friko, kazali mu zrobić podyplomowo ekonomikę, i jest teraz dyrektorem do spraw informatyzacji. A rozpoczął od zera. Kariera może naprawdę przybierać różne koleje, niekoniecznie złe, ale trza w siebie wierzyć, i mieć jakąś wizję tego, co chce się robić, i dążyć do tego, mimo przeciwności.
O a jak mnie się kiedyś zechce, to ionną opowieść opiszę, ale być może dopiero jak się skończy, bo ona jeszcze trwa i mam nadzieję na szczęśliwy koniec
Hehe wyklad dla sekretarek :) Bo sie czepialy to o co w koncu mu chodzi wiec tak napisal. To oczywista czary z mleka nie sa, dlatego przykladem byly... dla sekretarek ;P Tutaj tak samo jak w Polsce jest to tzw kumoterstwo i juz mnie nie dziwi. Dostalam pstryczka w nos od losu i sie nauczylam ze pewne sprawy sa uniwersalne. Brat moj prace obecna tez dostal z polecenia, bo firma tylko takich na koniec przyjmuje. No ze brat az ostatni debil nie jest heheh i mial kwalifikacje to i prace dostal i teraz pierdzi w stolek. Znaczy sie pracuje poniekad :D Zalezy co sie pojmuje pod slowem kariera. Ja sobie pojmuje praca ktora lubia za normalne pieniadze co by bylo np w polskich warunkach dla mnie od 2500 zl w gore. No to nie mam jakis wygorowanych marzen, nie? :) No i niby "kariere" zrobilam w tym co robie ale jakos nie jest to szczytem moich marzen, bo niestety ludzie z ktorymi pracuje wplywaja na to ze praca zaczyna mnie meczyc, nuzyc i denerwowac.I tak sobie mysle ze skoro moja mamusia umiala sie przekwalifikowac w wieku lat 40 cos to ja chyba moge w wieku lat 20 cos :)
Lamek, oczywista ze koniec bedzie szczesliwy. Nauczylam sie tez juz ze nawet jesli cos wypada nie tak jak chcielismy to i tak wychodzi na dobre pozniej. A w dzieci bede czasu inwestowac ile tylko sie da. U nas bylo tak ze matka z nami siedziala w domu az do wieku przedszkolnego zeby dziecia samej podszkolic i pobawic sie z dzieciem. A pozniej hajda do przedszkola zeby dziec z innymi dzieciami uczyl sie zycia w spoleczenstwie. i na ludzi (chyba) wyszlismy :)
chichot...
dzis mialam okazje dostac w swoje lapy oryginalne lost property. Kajdanki :) Jako ze wisialy sobie na lampie a w tv bylo... no bylo :) to dostalam napadu smiechu. Will od mini baru tez mial geve rozesmiana na korytarzu - okazalo sie ze tez to widzial ;) I tak zesmy sobie chichotali wspolnie a jako ze czasu nie bylo by to zniesc na dol to lazilam z woreczkiem o zawartosci akjdanek ;) Mialy takie fajne czarne futerko :D Wibratora juz znalazlam, jeszcze troche i bedzie komplet :) Jako ze nasze lost property jest po uplywie czasu okreslonego oddawane bezdomnym to mysle ze ktos bedzie mial radosc "karnalna" :))))))
Witam...

moze zaczne od tego iz znajduje sie obecnie w bardzo trudnym punkcie zwrotnym mojego zycia... w ktorym to musze podjac decyzje.... pewnie nie jeden(-na) z was znajdowal sie w tym miejscu co ja...... mianowicie nie ciesze sie juz mlodzienczym wiekiem nie jestem tez jakims starcem mam 24 latka, jakies pol roku temu zostawilem studia, niestety brak pieniedzy.... :( no ale coz tak bywa.... myslalem juz o roznych wyjsciach o roznych sposobach rozpoczecia nowego zycia bo o tamtym chce zapomniec... chce od nowa gdzies indziej zaczac zyc... oddychac, cieszyc sie tutaj w polsce sie dusze... chce poznac nowych innych ludzi... myslalem o wstapnieniu nawet do legii cudzoziemskiej.... nie wiem moze to i dobry pomysl... ale jak pomyslalem ze bede musial zabijac ludzi... za pieniadze... domyslam sie jakbym skonczyl..... i tak jakis czas temu wpadlem na pomysl wyjazdu do NZ... przemyslalem to juz wiele razy... i chcialbym tam wyjechac... zaczac nowe zycie, podjac prace jakakolwiek na poczatek... wiem ze bedzie trudno wszedzie na emigracji jest trudno obcokrajowiec to towar drugiej a niekiedy i trzeciej kategori... wiem bylem za granica ponad rok.... przed studiami... ale teraz chce sprobowac gdzie indziej.... i tutaj prosilbym o wasza pomoc... jakas rada,pokierowaniem... czyms co mi pomoze.... za wszystkie odpowiedzi bede bardzo wdzieczny.... wiecej o sobie moge napisac na email....

P.S....
podobaja mi sie wypowiedzi KASIULI na forum.... :)) zuch dziewczyna :))
Temat przeniesiony do archwium.
331-360 z 658

 »

Pomoc językowa