nowa zelandia 2

Temat przeniesiony do archwium.
511-540 z 658
O rany :| No to mnie zszokowalas... Bylam pewna, ze warto skonczysz tu szkole, bo ja na staly pobyt nie mam szans (technik informatyk - pol roku pracy w tym zawodzie, nieskonczone studia turystyczne, sredni angielski...) wiec myslalam, ze skonczenie tu szkoly da mi jakies 90% pozniejszej emigracji, slyszalam ze w Australii to skutkuje. Widzialam szkoly konczace sie dyplomem w Au za $15,000 a w NZ za okolo $4,000 chyba ze zle szukam. Najpierw i tak musze podszlifowac angielski i zrobic IELTS. Oczywiscie ze mam cierpliwosc, dziekuje ogromnie za pomocna dlon! Mysle aktualnie nad seasonal work permit, ktora PODOBNO moze wydluzyc moj pobyt o 6 miesiecy i da mozliwosc pracy bo nie wiem co innego moge zrobic :( To wszystko takie skomplikowane a skoro juz tu jestem powinnam poczynic jakies kroki. Moze byl ktos w podobnej sytuacji? Pozdrawiam cieplo.
w skrocie o co chodzi z wizami poczatkowymi. Wiza turystyczna daje mozliwosc pobytu ale nie pracy, na 9 lub 12 miesiecy od momentu wjazdu (a nie od zaaplikowania o wize). Roznica miedzy 9 a 12 wynika z kwestii wykazywania pieniazkow. Czyli jesli masz 1000 dolarow na kazdy miesiac to spokojnie masz 12 mies. Jesli masz np karte sponsoringu to pokazujesz tylko 400 ale mozesz zostac tylko 9 miesiecy. Seasonal work permit dziala dokladnie na tych samych zasadach tylko ze daje mozliwosc pracy w okreslonych regionach na farmach, w sadach itp w NZ. Tak wiec wize taka mozesz wyrobic do 12 mies pobytu liczac od momentu wjazdu. pamietaj jednak by zlozyc mozliwie jak najszybciej wniosek. W Auckland obecnie czeka sie ok5-6 tygodni raptem na wize turystyczna!!! Szkola nie ualtwia ci zadnej imigracji, taks amo jak posiadanie ziemi. Zeby zrobic imigracje musisz cos pokazac czyli jakeis umeijetnosci ktore potencjalnie wzbogaca NZ. Imigracja to potencjalnie biznes, znizek i ulg i ulatwien jak dla narodow azajtyckich nie doswiadczysz wiec trzeba sie naaltac i wydac kase na tlumaczenia oraz ewaluacje papierow.
Na marginesie IELTS - zdawac ten egzamin mozna tylko kwestia na ile punktow :) Imigracyjnie musisz miec conajmniej 6.5 punkta jesli chcesz sama robic sobie imigracje. Ja jako drugi aplikant musialam miec tylko 5 pktow choc i tak mialam wiecej jak 6.5. Zastanow sie tez na co ci naprawde ten IELTS - jego waznosc uplywa po 2 latach i nie stanowi juz zadneej wlasciwie wartosci po tym czasie, zwlaszcza wartosci imigracyjnej. A mimo wszystko egzamin taki kosztuje. Prawo IELTSa mozna obejsc w NZ pracujac rok dla anglojezycznego pracodawcy przedkladajac pismo od niego ze twoj ang jest ok.
Co do szkol. JAKIE szkoly konczace sie JAKIM dyplomem. W NZ wlasciwie wszystko konczy sie dyplomem, czesto gesto jest to dyplom of attendance :) Przede wszystkim musi byc zatwierdzony przez NZQA i nalezaloby sprawdxic jakiego poziomu bo moze sie okazac ze zaplacisz 4 ooo a dyplom nie da zadnych uprawnien. Znam ludzi co maja dyplomy uczestnictwa a maja problem z uzyciem znaku ? z klawiatury. Znaczy sie wychodzi im / zamiast ? To taka roznica miedzy dyplomem a dyplomem, wiec radze porownac dokaldnie co daja te szkoly.
Pzodrawiam serdecznie
Kasiul
Ja przez Wasze ostatnie posty nie mogę przejść !
Jak czytam o tych wszystkich aplikacjach - sracjach, pieniążków odkładanie,kwity na sranie ! IELTS i całą biurokrację to mnie krew zalewa !
Moja córka wybiera się do USA na praktykę (studentka anglistyki) - Ludzie !!!! jaką oni tam mają biurokrację.
A kij wszystkim anglosasom w ucho. Ja mam to w DU....żym poważaniu.
Jak to dobrze, że nie emigrowałem (sorry Kasiul !).

Krew by mnie żywcem zalała jak bym miał dyskutować o takich tam ... sracjach.
Tyle jest pięknych rzeczy w życiu.

Nie nie zniósł bym tego jak by mi jakiś australijski czy nowozelandzki przygłup łachę robił w sprawie sracji - biurokracji na papierze.
No i jeszcze chciałbym dodać, że na przykład w takich USA to nie można puszki piwa na ulicy otworzyć (albo na ławce w parku).Przyjdzie policeman i karę wlepi. Nie żebym był za piciem, chlaniem na ulicy czy rzeczach nieobyczajnych, gorszących.
Co to jest do cholery za wolność? demokracja? jak nawet piwa kulturalnie i po ludzku na łonie natury nie wolno i wchodzi się człowiekowi na głowę z przepisami?

Właśnie też z koleżanką rozmawiałem co wyjechała do Szkocji. Podobno tam jest strasznie ohydne jedzenie (chemia i hormony). Ludzie młodzi są beznadziejni (przygłupy i chamy) ale już starsza generacja bardzo miła i sympatyczna.

Jeśli chodzi o ludzi to jednak ponoć tylko Australia i Nowa Zelandia wyróżnia się ludźmi sympatycznymi i na luzie ( i jedzenie też lepsze niż w USA czy GB).
No kaurat te wizy i te tam to ja rozumiem - proste - chcesz zamieszkac w danym kraju to i musisz pokazac czemu. Polski urzad Imigracyjny tez istnieje ale zeby dostac pozowlenie na staly pobyt to na glowie trzeba stanac. Moze to sie wydaje tobie takie zawile ale tak naprawde NZ imigracja jest najaltwiejsza chyba na swiecie tzn. pod wzgledem zroznicowania wiz i wymagan. Co oczywiscie pociaga za soba skutki posiadania duzego nadbagazu nie umeijace nic czyli tzw family category :))) W Poslce rowniez nie mozan sobie piwka pic na ulicy. Wiem bo mnie spisali chyba ze dwa razy przed wyjazdem z Polski. A raz mnie spisali za palenie w miejscu niedozwolonym, ot taka kryminalistka ze mnie. Demokracji tak naprawde nie ma nigdzie. Ja akurat walczyc o rpawo do picia w parku nie bede bo uwazam ze powinny byc wyznaczone miejsca typu ogrodki piwne. Co do jedzenie to sie nie zgodze - nieporownywalna jest dostepnosc dobrego jedzenia w USA czy GB jak w takiej NZ. Jesli chodzi o wybor to moge tutaj kupci moze dwa rodzaje jakiejs przystajacej kielbasy a pozostale 99% rynku to te insze o smaku papieru. Zeby porzadny chleb jak polski kupic musze zasuwac do specjalnej piekarni ktora wcale tak duzo filii nie ma i w zasadzie musze liczyc na to ze maz bedzie przy okazji w okolicy to moze i kupi.
Oczywiscie ze sa ciekawsze rzeczy do rozmowy jak imigracja ale chyba jesli ktos sie decyduje na imigracje to musie wiedziec co nieco. Nie jest to zaden kosmos.
No nic, na razie sobie ide bo miaalm dzis znou 105 h dzien pracy i mykam na herbatke :)
Pzodrawiam Kasiul
A mnie dzisiejsza poranna Yerba Mate w dobry nastrój wprawiła (jestem za korzystaniem z innych kultur ale globalna wioska już mniej mi się podoba).
Wyskoczyłem z tym piwem w parku bo lubię na przykład spedzać czas na rowerze i jak wyjdzie pić piwo pod sklepem to moja wola i moja sprawa i nikt raczej nie wzywa w Polsce wtedy policji (żaden ze mnie pijak).
W Polsce spotkam chłopa na polu i wdaję się w rozmowę i okazuje się, że to człowiek ciekawy, obyty, oczytany a brudne portki tylko z biedy...
W Stanach na pole nawet nie wjadę bo kolczastym drutem ogrodzone "PRIVAT".
Dzisiaj Premier powiedział w telewizji, że jak ustąpi Rząd w sprawie Doliny Rospudy (Obwodnica Augustowa, jedyne takie bagna w Europie) to autostrad nie będzie. No teraz to mnie wnerwił...(ściemniał generalnie)
Zapytasz Kasiul "Co ma piernik do wiatraka?" a to mianowicie, że swój rozum mamy i nie ma co się dać nabijać w butelkę propagandzie:
Czy to jest propaganda amerykańska, nowozelandzka czy polska.
Cenię wolność...i skowronka nad głową.
.::Jestem pelen podziwu dla niektorych ludzi. Czasami mysle, ze sam sobie komplikuje zycie, ale podobno zycie to najlepszy uniwersytet...

A co do tego piwa no to O.K. napic sie kulturalnie w parku, ale jak widze co sie ludziom robi w glowach jak wypija wiecej to tragedia.
Nie to zebym sam nie pil, tez sie lubie napic na swierzym powietrzu, ale gdyby wszyscy chcieli pic ile chca i gdzie chca to chyba caly czas musialbym lazic ze spluwa, a i tak wystarczy, ze jak ide juz do jakiegos baru to z gazem paralizujacym - przynajmniej mozna wyeliminowac ryzyko wyrzadzenia komus krzywdy, a i sam czuje sie wtedy pewniej - wiem co mowie juz raz mialem taka akcje z debilami figofago co to nie oni bo u siebie i z kolegami - zmaganie sie z banda debili mi sie nie widzi - szkoda mi zebow.

Katrina? i jak fajnie ogladac niebo przez teleskop? Kiedys mi chodzil taki pomysl, zeby sobie cos takiego kupic, ale to moze jak juz bede mial mniej wydatkow. W ogole drogi jest taki sprzet?
Piwo piwem - powiem tak - lepiej zabronic wszystkim niz pozowlic wszytkim bo wlasnie scenariusz ze spluwa sie klania. Niestety zyjemy w takich czasach ze zeby miec spokoj trzeba stawiac dosc sporo zakazow. Nakazow tez :) I tak moj maz pije piwo albo na wlasnym kawalku ziemi albo na balkonie i tyle.
Niebo tak sobie za to Ksiezyc pycha. Gwiazdki wygladaja wlasciwie tak samo jak golym nieuzbrojonym okiem :) Ksiezyc mnie normalnie zabil i sie gapie jak szalona :) W NZ dosc niedrgo - mam dwa. Jeden taka popierdolka przenosna kosztowal $200, drugi firmy BOSMA juz $400 ale roznica jest. Nie dosc ze w mocy to i w gabarytach :) jak na arzie BOSMY nie ciagalam ze soba na plaze :))) Za to ten drugi w walizeczke i hop :) Do tego dochodza rozne soczewki ale generalnie teleskop przychodzi z dwoma. Nie polecam kupowac koncowki odwracajacej bo niestety rozmazuje obraz :)
A Walentynkowo dzisiaj :) W pracy dzis nasz zespol Superwisiorow otrzymal nagrode Best Team. Osiagniecie nie lada, jesli wziac pod uwage ze wygralismy ze wszystkich departamentow 2 hoteli i innych firm typu kasyno, restauracja itp. Honor nie lada, bo na to sie patrzy u nas w firmie i zawsze wiadomo kto co i jak :) Podobno maja byc za to tez jakies pieniadze tylko nie wiadomo jakie :)
Poza tym od meza dostalam NIkona na Walnietynki a on ode mnie porzadny album o fotografii cyfrowej :) Z ktorego sama teraz bede korzystac skoro taki sprzet mam hehe.
Poza tym robie nadgodziny w tym tygodniu i znowu mnie pchely pozarly.... Ale widzialam bomby na pchly w pracy wiec chyba dlugo sobie nie pozyja :))))
Pozdrawiam Kasiul
Nowozelandczyk przeżył upadek z 4000 metrów. Wczoraj mówili w TV - jak tu nie wierzyć że to odporny naród ;-))

Teleskopy w Polsce wytwarza firma Uniwersał z Żywca.
Przy okazji się pochwalę, że uczyłem kiedyś astronomii...
W Nowej Zelandii i tak bym tylko na Krzyż Południa się gapił bez teleskopu ;-)

Co do dnia zakochanych to jako konserwatysta chcę przypomnieć, że był taki dzień a właściwie noc w naszej tradycji (Noc Świętojańska)i wtedy to był nasz dzień zakochanych. Do tej pory utrzymali tą tradycję skandynawowie (chyba).
A więc puszczać wianki na wodzie dla ukochanej w noc świętojanską (czerwiec) TAK a małpować amerykanów nie za bardzo (chciaż jak kto lubi).
Noc Swietojanska znam. Walentyek wlasciwie nigdy nie obchodzilam dzis mi cos wpadlo do glowy i o dziwo mezowi tez. Mozna powiedziec =-nasze pierwsze Walentynki hihi. Tyle lat po slubie :) Chyba bardziej jako ot okazja by sobie sprawic jakies podarunki niz faktyczne obchodzenie Valentine's Day. My nawet Wigilii nie obchodzimy...
Ja astronomii nie uczylam, uczylam sie troche :) W szkole :) Tu to trzeba na studia isc hehe
Facet przezyl ale fartem bo kawalek dalej i w jakies badyle by wlecial czy co tam. A tak pluco mu sie zapadlo cos tam cos tam - maz mi mowil bo ja akurat w pracy jeszcze bylam i nic nie wiem ;) Pracowalam na obrzydliwych kapitalistow co nie sa skorzy do placenia OT :)))
Witam wszystkich ponownie :)

Troche sie nie odzywalam, bo bylam w... angielskim amoku :)
Nie zgodze sie, ze w GB jest ohydne jedzenie... Wlasnie ostatnio debatowalam nad zarciem z tesco tutaj i w pl i... Tutaj zarcie owo jest o wiele bardziej zjadliwe niz w polsce. Z czego to wynika. Ano przede wszystkim z tego, ze tutaj sklepy typu: piekarz, miesny nie sa tak popularne jak w polsce. Ale wierzcie mi, chleb jest pyszny (nie jadam zadnych dmuchancow). Miecho - calkiem ok. Wszystko kwestia, co kupujesz i za ile... Na targu maja mnostwo warzyw do wyboru - nawet o tej porze roku. A cytryny naprawde pachna :)
Ludzie sa mili i sympatyczni, a zwlaszcza jak masz kase :)

Tutaj tez pokazywali tego spadochroniarza - niesamowici ci nowozelandczycy :)
"Ludzie sa mili i sympatyczni, a zwlaszcza jak masz kase :)"
No niezle, kupowac sympatie za pieniadze? To tak jak i z tym sztucznym zarciem -ladne, piekne, smacznie wygladajace i smacznie smakujace - wiesz ile tam chemii, zeby to tak wygladalo i smakowalo jak opisujesz? W PL-u moze i bieda, nedza warunki do rozwoju slabe i w ogole, ale jesli chodzi o to czym sie zywimy to wydaje mi sie ze mamy najzdrowsze jedzenie - jesli sie chce to mozna cos dobrego i smacznego przyrządzić i mamy te przewage nad innymi, ze mamy zdrowe pokarmy.
Przyrode i nature to my mamy zdrowa i ladna tylko chore spoleczenstwo tzn. ci co za nas podejmuja decyzje, jak mamy zyc, zeby ktos nie pomyslal, ze i jego to sie tyczy.

P.S. Dziewczyny tez mamy zdrowe i ladne ;-)
A polscy faceci jak wypadaja wsrod innych nacji?
Dziewczyny jak nas oceniacie? Powiedzcie cos co o nas myslicie?
A i Noc Swietojanska tez znam, kojarzy mi sie z czyms milym ;-) w ogole lato, paprotki... i czary... wow
Po co kupowac sympatie? Raschi taki dowcip strzelila bo przeciez takie same zaleznosci sa wszedzie. Zawsze znajda sie ludzie mili dla ciebie bo masz kase, bo masz pwlywy albo chca cos od ciebie.
raschi pisze o jedzeniu dobrej jakosci. W piekarni ostatniego badziewa nie sprzedaja, cena jest wyzsza odpowiednio od tych z szuperhipermarketow. Ja osobiscie wole dolozyc dolara czy nawet 5 i kupic cos dobrej jakosci i smaczne do jedzenia. Nie zawze udaje mis ie dobrej jakosci jak chocby chleb jak polski bo zwyczjanie mam za daleko do piekarni a austobusem specjalnie tluc mi sie nei chce (jestem niezmotoryzowana). W NZ warzywa i owoce sa raczej drogie. Ostatnimi czsy zywimy sie w maire zdrowo i nasz wozek zakupowy prawie w calosci zaladowany jest roznymi kapustami, marchewkami, szczypiorami itp. I wydajemy na te zakupy o jakies $100 wiecej niz uprzednio. A promuje sie ostatnio mocno warzywa - kampania reklamowa - Warzywa To Twoi Przyajciele. Ceny jednak pozostawiaj wiele do zyczenia.
Faceci? :) Polacy oczywiscie da best :) Powaznie, jak taks obie obserwuje miejscowych Kiwusow to nie umialabym z nimi zyc. Oczywiscie wyjatki znajduja sie po jednej i po drugiej stronie. Porownywalnie - mamy sasiada za sciana. Rodozny Kiwus. W wieku mojego meza. Zainteresowan zero, Playstation, trawka i glosne nap....anie muzyka. Aha, no i samochod z glosnym wydechem i osobista tablica rejestracyjna.
Polacy nie dosc ze przystojniejsi to i bardziej zaradni. Nie musze wolac fachowca by mi przepchal rure w zlewie czy pralke naprawil. Albo sama zrobie albo maz zalatwi.
To tak w skrocie :)
Kasiul
A no pewnie, ze chemia jest...
Tylko mi nie mowcie, ze w naszym polskim zarelku chemii nie ma. Moze jest mniej, ale bez watpienia jest, co widac po polskiej mlodziezy: rodzice normalnego wzrostu, a dziecko nagle 1.75-1.80. A moze to po dziadku? :)
Te ich tutejsze truskawki, pewnie ze tylko ladnie wygladaja bo raczej nie smakuja dobrze o tej porze roku... Jednak jesli sie chce, to i w GB mozna cos smacznego i zdrowego przyrzadzic.
Polacy plci meskiej sa NAJfajniejsi!!!
Zgadzam sie z Kasiulem: zaradni, z zainteresowaniami i w ogole cudowni. Zadni tam Amerykanie, czy Kiwusi. Polak na meza najlepszy! :)

Tutaj tez zauwazylam: chodzenie do pubu to jest dla angoli zajecie nr 1 i do tego siedzenie (lub stanie) nad 1 piwem przez 2 godziny - super zycie :)
Sluchajcie, musze to napisac :)

Robia tutaj taki mostek - wymieniaja deski na nowe, bo czesc z nich juz jest stara i ruszaja sie co nieco. Trwa to juz 2 tygodnie. Codziennie tamtedy przechodze z 'nadzieja', ze juz zrobili. Jednak trwa to i trwa i konca nie widac... U nas to juz dawno byloby zrobione: 2-3 dni i po krzyku, a tutaj kazdy ma czas, nie spieszy sie... W sumie fakt, robota nie zajac...

pozdrawiam,
raschi
a ja oficjalnie pdoaje ze starcilam poczucie humoru. Zaczelo sie wczoraj a zakonczylo jakies 2 h temu. Zaczelo sie od tego ze musialam sobie kupic buty. Wygodne trampki albo adidasy tylko ze cale czarne. Do pracy. taki cholera wymog ze moga byc najbrzydsze byle cale czarne, nawet podeszwa. A sportowe chcialam daltego ze ostatnie skorzane takw laily czyms niepojetym rzekomo skora ze mi sie odechcialo. No i dostalam trampki. Kosztowaly sobie bagatelka $80. Cena z kosmosu. Potem psozlam podpisac kontrakt na komorke. Wsio bylo ok tylko sie okazalo z ekomorki do alpska nie dostane tylko nazajutrz. Bo musi byc autoryzacja. Szczesciem maz mogl odebrac ale skle w sobote otwarty miedzy 9 a 12 - ja w pracy.... Wieczorem na domiar smiechu dostalam email od psychopaty. Spac nie moglam jakos, sasiad standardowo dudnil za sciana i biegal po balkonie. efekt - moze 4 h przespane. O 5 rano zupelnie zaczelam zatarcac resztki humoru jako ze znalazlam notatke od tegoz sasiada w jezyku naszych braci - Rosjan (sasiad Kiwus...) bedaca odpowiedzia na list upraszajacy o zmilwoanie sie i nie katowanie muzyka o 2 w nocy... W pracy szefowa strzelila focha bo nie zostawilysmy notki ze idziemy na sniadanie. Tak mniej wiecej w ten desen rpzez caly dzien, Na koniec szefowa jakos nie mogla zrozumiec czemu chce sobie isc po 9.5 h. pracy. Na domar smiechu szefowa jest na linii zwlanaiania wszysktich co ja wkurza byle pierdolka tak wiec z malego it ak zespolu kurczymy sie coraz bardziej. Stazysci na szkoleniu wybaluszja oczy i mam wrazenei ze dlugo nei pociagna i odejda przed uplywem stazu. To tak w skrocie wyglada zycie codzienne w NZ szanujacej sie kobiety uczciwie pracujacej na swoje pieniadze.... I wcale nei narzekam. Nie mam tylko poczucia humoru. Moze je kiedys znajde.... moze na piatekowej ceremonii wreczania swistka... kolejnego :)
No i sie rozumiemy ;-)
tez tak mysle. dzis znowu 11 h pracy... tyle dobrego ze wczoraj wieczorem maz mnie zabral do portu zebym mogla sobie popatrzyc na statek Queen Mary no i byly fajerwerki. Mialam okazje wyprobowac swoj aparat fot ale efektu ejszcze neiw diziaalm bo nie bylo kiedy. pewnie nic mi nie wyszlo bo se durna stojaka nie wzielam.
a ja Cie Kasiulu nie lubie. O nie. Tracisz powoli wszystko, najpierw pamięć, teraz poczucie humoru, jak do Najjaśniejszej przyjedziesz, stracisz rozum, a jak pojedziesz do Australii to sptacisz wzrok (coby na chmary much i innego robactwa nie patrzeć). A potem kupisz sobie mały domek, i kota i tubę do ucha, żeby lepiej słyszeć (bo i słych Ci przytępieje, a widzieć nie będziesz z powodów poprzednich), będziesz siedzieć na ganku w bujanym fotelu z telefonem w ręku, i przez ten telefon obgadywać będziesz sąsiadów. Których będziesz słyszeć, jak sobie żyją. Amen.
Ps. Ciekawe czego mi brak ;) Piątej klepki?
Ps2. Kasiulko Kasiulko... kiedyś Ci napiszę fragment z jakiegoś dnia w mojej robocie. Wówczas humor odzywkasz, w końcu nic tak nie cieszy, jak fakt, że ktoś ma gorzej.
jako z e nie kopie sie elzacego to sie nie bede smiac :)))) Stracic mozna wszystko na szczescie humor mi jakos wraca. Tylko kurde czasu malo na cokolwiek. Gdyby tak wyeliminowac moja szefowa z mojego zycia to :))))) by bylo hehe. Wzroku i tak prawie nie mam to ciezko stracic ;)
A ja tam myślę, że bycie emigrantem to zaczyna być odbierane w Polsce jako obciach ! OBCIACH !
Dzwoniłem ostatnio do brata, który jest emigrantem w Niemczech. I jest taki nieużyty i beznadziejnie nieciekawy. Myśli, że my w Polsce to mamy byle co albo nic i czekamy na prezenty (których on zresztą nigdy nie robi).
Może bym pojechał na przykład do Anglii ale boję się tych zawistnych klimatów i całej rzeszy oszustów z Polski.Jak się nauczę już dobrze angielskiego to będę udawał kogoś innego - nie żeby wstydzić się polskości ale żeby mnie żaden Polonus tam nie poznał.
Jak byłem za granicą to zadawałem się zawsze z tubylcami stroniąc od Polaczków.
Tak mi się więc zdaje, że bycie emigrantem to obciach w dzisiejszych czasach.

Co się więc będę martwił. Żyję w Polsce i to się chyba nie zmieni.
Jak będę miał forsę to pojadę do Nowej Zelandii.

Ja stawiam piwo Kasiul bo mnie stać! Ot i co!
Obciachem jest raczej buractwo. Tzw. Fenomen Rodaka wychodzi bardzo jaskrawo na obczyznie dlatego ze nagle zachowanie wykazuje sie na dosc jaskrawym bo innym niz zazwyczaj tle. Zawistna raczej nei jestem, do wszystkiego doszlam sama wlasnymi lapami, no i mezowskimi tez :) Zycia nudnego nie mam - o coto to nie :) Narzekam na brak czasu - to fakt. Ale nudnym mego zycia nazwac nie moge. Wiazac sie z moim mezem wiedzialam bardzo dobrze ze moej zycie bedzie kolorowe i nie monotonne bez znaczenia gdzie. Z drugiej strony moj braciszek malutki w Polsce ma to samo. Ostatnio rozmawialismy to nam wyszlo ze w sumie mamy podobnie - poza sfera posiadania dziecka :) Pod tym wzgledem "cieszymy" sie z mezem wolnoscia. O dziwo zawsze mam o czym z bratem porozmawiac. Brat ma ten plus ze rozumie imigracje jako tako bo wyjezdzal z Polski na pewne okresy czasu, mial nawet wize na 10 lat do USA, planowal wyjazd do Oza. Bratu prezentow nie robie z prostej przyczyny - nie potrzebuje. Bratanice bede obsypywac bo gowniara zasluguje :) Nieciekawe zycie maja tylko ci ludzie ktorzy nie maja fantazji. nie trzeba koniecznie z kraju wyjezdzac by znalezc przygode. Moje zycie ulozylo sie tak i nie zaluje. I jeszcze zmieni sie nie raz. Tak smao jak mojemu bratu.
Fenomen Rodaka zbywam na ile moge. Od Polakow stronie ale nie unikam. Kilku znajmokow itp. Chyba juz za stara jestem na gromady znajomych. Poznalam osobiscie ostatnio Polke w AKL i musze przyznac ze udalo mi sie znowu trafic w jakas normalna kobiete. Nota bene sporo czasu przepedzam z nia na gadu gadu :) Wstydzic sie nie wstydze pochodzenia, chamstwo za to takie wrodzone i wyzyskiwanie z obluda natomiast jest nie do przyjecia. Jako ze Polonia jest mniejsza grupa niz Polacy tak i bardziej wybijaja sie takie typki pt Fenomen Rodaka.
Jutro oficjalnie zostane Kiwi i podam reke Rysiowi (tudzez ch...wi jak niektorzy smieja sie). Dzis moj "piatek" i po sprzarneiciu domku delektuje sie dzinem z tonikiem, przegladam poczte i zaraz wezme sie za dalsze czytanie Amarotha. Nie wiem moze dla kogos to nudne takie zycie, dla mnie wystraczajace :) I w sumie szkoda ze ktos ma brata ktory patrzy na brata z wyzszoscia li i jedynie z powodu zycia miezy wronami. Bo do tego sie to sprowadza - zyjemy miedzy wronami i probuejmy krakac choc czasem dosc zlaosnie to wychodzi. Niektorym :) A fakt ze sie udalo wyemigrowac nie swiadczy o jakosci zycia bo o tym decydujemy my sami a nie instytucje. Jak jest brat polotu to i zycie do d...
To takie lzune spostzrezenia po pracy dluuuuuugiej i malym dzinie :)
Wczoraj mielismy trzesionko - 4.5 w skali Richtera osrodek 35 km od AKL. Przesunelo mnie, babe 65okilowa z krzeslem kawaleczek.... :)
Kasiulek! nie denerwuj się trochę prowokowałem ale faktem jest, że nie spotkałem jeszcze wyluzowanych emigrantów i z dystansem do kraju zamieszkania i szacunkiem do kraju pochodzenia.
Nie ma co jednak generalizować bo jak już wcześniej pisaliśmy rożnie to bywa i czasem ludzie muszą emigrować.
Brat mnie wkurzył ot i co!

Faktem jest, że stosunek do emigracji jest inny teraz w Polsce.
Za komuny to był i wyczyn i szczęście jednocześnie. Opowiadano kolorowe bajki.
Teraz ludzie często traktują jako zło konieczne, szczególnie jak trzeba w ciemno jechać.
Wielu już ma w Polsce zarabiać podobne kwoty w Polsce co za granicą.

Jedno co bym zmienił to naszą polską mentalność, że za granicą Polak Polakowi wrogiem jest....
Bynajmniej sie nei zdenerwowalam :) Tak sobie polalam wode :) Powiem ci ze to nie tylko polska mentalnosc. Inne nacje tez to maja, to chyba jakas psychoza imigracji. Moze pokolenia - nie wiem. Zal mi przypadkow gdy imigracja jest zlem koniecznym. i szkoda ze musza zachodzic.
Wyobraźcie sobie, że teraz trwa walka w Polsce o Dolinę Rospudy!
To jest tak jakby australijczycy chcieli wysadzić w powietrze Great Reef Barrier a Nowozelandczycy na przykład Skały Naleśnikowe albo któryś z Fiordów.

W Dolinie Rospudy można co najwyżej wytyczyć ścieżkę rowerową ale nie budować autostradę.
Kocham swój Kraj ale jak wybudują tam autostradę to się będę go wstydził.
Czy my Polacy mamy być głupkami?
RATUJMY DOLINĘ ROSPUDY !!!
Hej Wszystkim.
Jest tu ktos kto pracuje w geodezji w NZ? wiem ze jeden chlopak pisal ze pracuje w geodezji ale cos dawno postow nie pisze:/ Narazie mam zaplanowane jeszcze 2 lata w Polsce ale coraz czesciej zastanawiam sie nad wyjazdem chcialem sie dowiedziec o ile ktos sie orietuje jak pracodawcy a przede wszystkim prawo w NZ respektuje polskie uprawnienia zawodowe (o ile wiem czegos takiego nie ma w NZ, nie ma odpowiednika - ale moge sie mylic), czy trudno przestawic sie na ich system metryczny i na jakich programach pracujecie jakie kursy sa mile widziane
co do "przerobki zawodow to polecam poczytac strone nzqa.
...trzeba miec fantazje ;) no wlasnie, ale cholera mnie wziela z tym forum, napisalem wiekszy post i kurde mi go wywalilo, a chcialem do czegos nawiazac z ta emigracja i zyciem. Mniejsza juz z tym bo nie wiem czy aby byloby to wazne co chaielem powiedziec.

Tak czy siak bedac tam czy tu to bedzesz miala co opowiadac swoim dzieciom Katrina.

Pozdrawiam
Temat przeniesiony do archwium.
511-540 z 658

 »

Pomoc językowa