DUNROSS jestem po egzaminie i lece do Londynu

Temat przeniesiony do archwium.
331-360 z 412
otoz. przebiegi sa takie jak najbardziej nie mozliwe (z pewnymi wyjatkami nie dotyczacymi polskich badz jakichkolwiek kierowcow z poza ukladu). a problem skrzyni czy tez remont silnika - badzmy powazni - toz to nie nam zalezy na jezdzie "dla firmy" tylko firmie zalezy na tym aby ktos placil "radio rent". nawet jesli jestes owner driver zawsze w krytycznych sytuacjach mozesz porobic jako 50/50 driver na firmowym aucie (chyba ze znow czegos nie wiem - taka dygresja do znawcy tematu), zadna dzierzawa (moze maly kredyt) bo to jest wlasnie "mina" , na ktorej mozna sie zawiesic. lepszy mesio z 2001 wlasny niz nowka skodzina od lichwiarzy. cos mi sie widzi ze kolega pomalu gubi sie w faktach, a moze juz wyjechal (tak sobie dywaguje). lotniska, porty - ok. ale bez przesady. (wczoraj wieczor bylem w porcie w Portsmouth, a potem w miescie z ciekawosci - ruchu nie widzialem specjalnie). 330 mil dziennie - az zazdrosc bierze...
pozdrawiam
cos znow ucichlo. by the way, znow bylem w porcie w Portsmouth i tym razem spedzilem wiecej czasu w miescie aby sprawdzic jaki jest ruch. no powiedzmy ze nijaki, taki jak wszedzie. zastanawiam sie jak zrobic 10 000 mil w miesiacu kiedy odjazdza sie z "ranku" a za 10 min. sie jest z powrotem. cuda, Panie cuda...
Witam wszystkich! Ale was wciągnęła ta kwestia przebiegów! Ale tak na serio zrobić ok 10 k. mil to nie problem. Mnie wypada średnio ok 150-200 mil na nockę i do tego kurs na lotnisko (150mil) nad ranem (niemal codziennie, a czasem nawet dwa razy) Jak się to do kupy zbierze to koło 10000 miesięcznie się uzbiera.
Co do kwestii dzierżawy czy posiadania własnego samochodu to moje zdanie jest niezachwiane TYLKO DZIERŻAWA. Po przeliczeniu własne auto może wychodzi ciut taniej, ale nie mógłbym patrzeć jak angielskie bydło niszczy coś co należy do mnie. Prosty przykład: otóż niedawno jakaś brytyjska krowa zlała mi się na tylnym siedzeniu! Po kilku latach używania nikt nie odkupi od was ex-taksówek za rozsądną cenę, bo primo- będą zniszczone i secundo- w Anglii zaniżenie przebiegu jest niedopuszczalne więc trzeba będzie sprzedawać z przebiegiem 2[tel]tys mil. Poza tym posiadając własne auto i tak warto mieć umowę z jakimś garażem na ewentualne auto zastępcze, a to dodatkowe koszty...
ktos faktycznie potrzebuje tutaj snu :D
tak, żyję jeszcze i dalej pracuję w tej branży.. obecnie pracuję w firmnie greentomatocars w Londynie. jest o tyle ciekawie, że we flocie są tylko samochody Toyota Prius, te hybrydki, jeden standard samochodu ułatwia sprawę. a powód jest prosty: firma stawia na ekologiczne autka...

o tyle mam dobrze, że nie muszę się martwić o żadne opłaty za samochód, ubezpieczenie, naprawy serwisyjne czy przeglądy. jedyna cena to dzielimy się z firmą wszystkimi zarobkami. 5[tel]a powyżej 1000 funtów obrotu w tygodniu jest 60 % dla nas. jeżeli ktoś byłby zainteresowany z okolic Londka to można mi dać znać, bo firma się rozwija i mamy dobre kontrakty w Londynie.

jeżeli chodzi o dzierżawę czy kupno to jest to taka sama dyskusja jak o wyższości świąt Wielkiej Nocy nad Bożym Narodzeniem i odwrotnie.

są zalety i są wady, to zależy gdzie się pracuje...

do następnego usłyszenia.
podniosę temat
Ciekaw jestem czy jeszcze są przyjęcia w jednej z firm taksówkarskich w Pompy.
Jeśli masz i zechciałbyś się podzielić nimi będę zobowiązany postawić piwko ;)

Mój email [email]

A i oczywiście pozdrawiam wszystkich Polaków z Portsmouth (sam tu mieszkam od kilku wiosen)

Piotr
...no i jakoś że tak powiem zdechło. coś mi się widzi że "chłopak z plakatu" odpadł albo sie mu cyfry pomyliły...może kiss jeszcze się odezwie?
"odzywam" się... ;-)
Witam wlasnie skonczylem trening w firmie dunross we Wroclawiu bylismy w 7 osob tylko ja z Polski reszta z Rumunii.Ciekawilo mnie czemu juz Polacy nie sa zainteresowani praca w Anglii.Jedna osoba odpadla ale dlatego ze nie potrafila jezdzic i egzamin tez nie za bardzo jej poszedl.Szkolenia prowadzi nowy koles nazywa sie Justin jest bardzo sympatyczny i oby byl prawdomowny.Przyjechalem specjalnie z Anglii na ten kurs szkoda ze tak pozno moze jak bym wczesniej przeczytal ten temat to bym nie musial jechac do Polski ale nie zaluje przynajmniej sie z rodzinka spotkalem.Mam pytanie co do pracy w Londynie moze bym nie musial pracowac dla firmy Lancaster w Londynie i placic im za caly kurs 50L tygodniowo az do 1500L tylko bym oddal im za wyrobienie licencji PCO poniewaz dokumenty zostaly juz wyslane i czekam na odpowiedz kiedy mam jechac do Londynu podejzewam ze poczatek stycznia i bym mogl dostac sie do tej frimy w ktorej ty jezdzisz.W firmie lancaster tez daja nowe toyoty prius .Mam 28 lat prawa jazdy od 10 lat zmienilem na agielskie trwalo to prawie 2 miesiace ale w koncu mi wymienili bo zgubili moj dowod osobisty .Posiadam angileski samochod jezdze od 3 lat po Anglii takze nie ma problemu z prowadzeniem.
Jak bys mogl dac mi znac Kiss Fan na emaila [email] byl bym bardzo wdzieczny!
Shemek mam prośbę jeżeli możesz cos napisać na temat kursu we \Wrocławiu wiecej. Czy tylko do Londynu rekrutowali? Czy te 7 osób to był cały kurs? Czy coś mówili o perspektywie zarobków przy kryzusowej sytuacji w UK?
podnoszę.
Witam. Chcialbym spytać jak aktualnie wygląda ruch w interesie ? Robiono niedawno sonde wsród kierowcow black cabs z Londynu i oceniali spadek zarobkow o ok. 20%...
W Polsce jedna z firm rekrutujacych podaje niezmiennie ze mozna spodziewac sie rocznego dochodu brutto ok. 18-23.000 funtow...
Jesliby wziasc pod uwage ten dolny prog i odjac od tego ok. owych 20% wychodziloby ok. 14.400/rok ~11.700netto, 1200/miesiac ~978netto. A jak to wygląda w rzeczywistosci ?
widzę że się znów ożywiło.
co rozumiesz przez brutto - netto? a nie słyszałeś że "prasa kłamie" he,he,he.
Witam,
Śledzę ten blog właściwie od samego początku. Sam oczekuję właśnie na przyznanie mi licencji na Londyn, ale chciałbym zapytać jeżdżących już (Kissfan, O-Marek, Conyu, Portsmouth) w bardzo prosty sposób:

1. czy osobiście odczuwacie, że obecna sytuacja w UK przyczynia się do spadku waszych zarobków/zleceń ?
2. czy widoczna jest zmiana w podejściu do Polaków (nie mówię tu o tym, co podawane jest w mediach, ale o Waszych doświadczeniach z klientami i managementem firm, w których jeździcie) ?

Media napędzają całą spiralę i dodatkowo przyczyniają się do całej tej psychozy, a mnie chodzi o Wasze chłodne kalkulacje.
chcialbym zapytac jak firma prowadzi teraz rekrutacje?
jaka firma prowadzi teraz rekrutacje w Polsce?
Przez brutto rozumiem dochod uzyskany przed podatkiem dla fiskusa i ubezpieczeniem NI. w sumie bardziej istotne jest netto bo to sa pieniądze do naszej dyspozycji. Kwota miesieczna podana jest prop. wg rocznego rozliczenia. Tygodniowo to byloby odpowiednio 276 br/ 225 net (to ostatnie juz po wszystkich oplatach dla operatora).
Ale wiadomo ze tygodnie potrafia byc rozne i latwiej oszacowac miesieczny dochod.

Odnosnie tych 20% to byla to info podana przez samych taksowkarzy wiec napewno jest to bardziej wiarygodna opinia niz gdyby bylo to cos wymodzonego przez pismakow za biurkiem na podst. jakichs oficjalnych 'tabelek' itp. zrodel.

Na pewno da sie zauwazyc mniejsza klientele, czesc ludzi woli teraz np. kupic browar w marketach i obalic trunek na chacie, tym samym zmniejszajac nieco zarobek knajp no i rzecz jasna kierowcow. Chociaz wydaje mi sie ze cabbies moga miec wieksze przestoje z racji ich taryf.
ktoś już wyżej opisał realia i mniej więcej możesz sobie tam policzyc brutto/netto jak chcesz. ja niewiele mam doświadczenia w przeliczaniu, od kiedy zacząłem w maju nic wiele się nie zmieniło, teraz jest trochę gorzej ale żeby panikowac to nie. paliwo potaniało dośc sporo. aha! myslisz że black cabbies pracują za 1200/mc w Londynie?
HEJ :)
Właśnie, wydaje mi się, że black cabbies to trochę inna sprawa. Oni zwykle są bardzo wybredni, ale też pracują na innych zasadach. Muszę przyznać, że mam mętlik we łbie. Ja zdawałem egzamin u Dereka w Pradze i spotkałem tam właściciela firmy minicab z Brighton. Zadałem jemu, a także Derekowi pytanie wprost o kwestię recesji. Stwierdzili, że dla taksówkarza to jest "złoty okres, bo ludzie bardziej wolą używać taksówek niż utrzymywać własne auta". Jakoś nie chce mi się w te zapewnienia wierzyć. Wolę dzielić to przez dwa.

Mam nadzieję, że Wy macie się dobrze. Z Waszych wątków wynikało, że jest w tym dobry pieniądz. Poza tym, nie słyszałem, żeby z tych co dotąd wyjechali do pracy na minicabach ktoś już rezygnował. Owszem, są lepsze i gorsze okresy, ale tak jest w każdej branży. Poza tym, jeśli ktoś lubi jeździć to myślę, że praca będzie mu odpowiadać. Wcześniej żyłem w Anglii i zauważyłem, że wyspiarzom nie opłaca się pracować w jakimkolwiek sektorze. Więc nic dziwnego, że znajdują się chętni i sprytni, którym się to opłaca.
Pozdrawiam Was serdecznie i dorzućcie trochę od siebie, bo blog ostatnio zakurzony.
W tej profesji z analizowaniem kosztow ma sie przeciez do czynienia co rusz - PCO drivers sa samozatrudnieni i musza kolekcjonowac wszystkie kwity, rachunki, itd. oczywiscie znany jest mi ten przyblizony branzowy wskaznik dochodu na poziomie 250-400/tyg. (po wszystkich 'rents') ale mowiac skrotem od jesieni 'w
trawie piszczy co nieco' i panuje cos w rodzaju hmm.. stanowczego podwazenia wyspiarskiego wizerunku 'dobrobytu'.

W calym tym zamecie tylko zainteresowani (tu: kierowcy) moga faktycznie ocenic czy jest o co kruszyc kopie. W sumie wiec spodziewalem sie takiej opinii jaka przedstawiles,bo wszyscy (no prawie) znaja zamilowanie mediow do afer, katastrof, itp. atrakcji.

Odnosnie konkretnych zarobkow b-cabbies nie chcialbym sie wypowiadac, ba nie chce nawet o nich myslec, bo tak czy inaczej ta dzialka jest zarezerwowana dla rodowitych Londynczykow. Akurat byla o nich po prostu wzmianka w artykule, ale mowa jest caly czas o 'naszej' branzy.

O minicabs przewaznie nikt i nic nie pisze, pozostaje to jakas tajemnicza dziwna strefa o ktorej nawet miejscowi wyspiarze niewiele wiedza.
Jak juz zdarzaja sie wzmianki to dotycza zazwyczaj jakichs przekretow i ekscesow ktore sa jakoby 'chlebem powszednim' w tej branzy,

jak np. bulwersujacy przypadek zeszlej jesieni w Oldham (k. Manchesteru) gdzie jakis czub podszyl sie pod private hire drivera i wywiozl pare dziewczyn i chlopaka na jakies przedmiescie pod pozorem 'krotszej trasy' i tam rzucil sie na nich z uzyciem mlotka wraz ze swym kompanem, ktorego wezwal w czacie 'kursu' pod pozorem kontaktu z 'operatorem'. Pasazerowie ledwo uszli z zyciem a sprawcy (z ukradzionymi portfelami) uciekli.

Ten i inne takie przypadki spowodowaly że wyprodukowano dla tv kilka spotow ostrzegajacych przed wsiadaniem do 'cywilnych' aut ktorych wlasciciele usluznie podjezdzaja do kraweznikow i opuszczajac szybke pytaja "Taxi?.."
co palisz? własnie skończyłem dyżur i byc może ze zmęczenia nie ogarniam twojego toku myślenia...
w Twoim poście wyczuwam retorykę jednego z kolegów wcześniej się wypowiadających i to nawet bardzo.
no i znowu cisza
Hej Conyou :)

przerwę ciszę, jeśli mogę. Właśnie dostałem powiadomienie z PCO, że pierwszy etap rozpatrywania licencji mam za sobą. Teraz rozpoczęli kolejny, który potrwa nieokreślony czas. Derek (gość od szkoleń w Pradze) mnie o tym uprzedzał. Tymczasem siedzę w domu i pracuję jako tłumacz, na dniach robię podejście do egzaminu na przysięgłego. Po co mi zatem jazda na taxi? W dobie kryzysu wolę się zabezpieczyć jak mogę. A poza tym, chcę związać przyszłość zawodową z Anglią.

Conyou, jeździsz w okolicach Torquay? O ile pamiętam tak wynikało z wcześniejszego postu, kiedy dopiero się o to ubiegałeś. Ja wcześniej żyłem w Poole (obok Bournemouth), Boże jak tęsknię za tamtymi okolicami. Nie chcę pytać o zarobki (choć uważam, że takie pytanie hańbi), ale powiedz czy od momentu, kiedy rozpocząłeś jazdę dryndą, czujesz, że zastój uderza po kieszeni? Stwierdziłeś, że nie ma powodów do paniki. Mam nadzieję, że faktycznie tak jest. Znajomy z Bognor Regis określił, że zauważa się mniej klientów w restauracjach i Anglicy stali się mniej rozrzutni. Ciekawi mnie jak przekłada się to na minicaby. Z kolei kuzyn w Szkocji podawał, że nocami ruch jest niesamowity i minicaby nie wyrabiają się z obsługą zleceń. Ech, słyszeć co inni mówią, a poznać osobiście to tak jak próbować lizać lizaka przez szybę.
Moim największym błędem był powrót do "kochanej ojczyzny"; leci już drugi rok od tego powrotu, a ja czuję, że mi życie utknęło. W Anglii udawało mi się wszystko i miałem znacznie większe perspektywy niż w dzisiejszej Polsce. Ale założyłem, że jeśli w Anglii potrafię to i w Polsce sobie poradzę, a tu nie aż tak różowo. Ceny jak z kosmosu, ale zarobki niestety nizinne.

Fajnie, gdyby odezwali się stali bywalcy bloga, i oczywiście jego "ojciec"-KissFan. Pozdrawiam Was serdecznie. DO następnego!
nie doczytałeś dobrze. to nie ja pisałem o torquay ale ktoś z tamtąd podawał jakieś dane. ja pracowałem na farmie w okolicy salisbury a teraz jestem w devon ale dalej na zachód.
polecam lekturę:

www.phtm.co.uk
w Torquay jest Leszek40 i to on pisał o swojej firmie. był też Arragon, który ponoć się tam wybierał. a Derek Wesoły nadal śle maile zachęcające do udziału w jego pseudo kursach, za które potem trzeba zwrócić Ł1500 na miejscu. jeśli kogoś interesuje to: www.uktaxi.eu. czas u niego może nie zmarnowany ale gwarancji że potem ktoś dla kogo niby się szkolisz da Ci możliwość pracy to 50/50 a jeśli już to na "dzień dobry" z obciążeniem kredytowym. prawie każda firma rekrutuje na własną rękę kandydatów z europy wschodniej nawet teraz. jeden z moich znajomków z Plymouth spotkał właściciela firmy, dla której jeździ w knajpie na rozmowie z przygodnie spotkanymi Polakami nt. pracy... da się? wszelkiego rodzaju kursy i szkolenia poza miejscem potencjalnie wykonywanej pracy są trochę jak sex przez internet - no niby też fajnie ale nie do końca.
p.s.
zauważyłek kilka "nowych" osobowości, które niedawno się zarejestrowały ale temat znają bardzo dogłębnie. może jakaś polemika albo chęć sprawdzania czujności...
Temat przeniesiony do archwium.
331-360 z 412

« 

Programy do nauki języków

 »

Pomoc językowa