W tej profesji z analizowaniem kosztow ma sie przeciez do czynienia co rusz - PCO drivers sa samozatrudnieni i musza kolekcjonowac wszystkie kwity, rachunki, itd. oczywiscie znany jest mi ten przyblizony branzowy wskaznik dochodu na poziomie 250-400/tyg. (po wszystkich 'rents') ale mowiac skrotem od jesieni 'w
trawie piszczy co nieco' i panuje cos w rodzaju hmm.. stanowczego podwazenia wyspiarskiego wizerunku 'dobrobytu'.
W calym tym zamecie tylko zainteresowani (tu: kierowcy) moga faktycznie ocenic czy jest o co kruszyc kopie. W sumie wiec spodziewalem sie takiej opinii jaka przedstawiles,bo wszyscy (no prawie) znaja zamilowanie mediow do afer, katastrof, itp. atrakcji.
Odnosnie konkretnych zarobkow b-cabbies nie chcialbym sie wypowiadac, ba nie chce nawet o nich myslec, bo tak czy inaczej ta dzialka jest zarezerwowana dla rodowitych Londynczykow. Akurat byla o nich po prostu wzmianka w artykule, ale mowa jest caly czas o 'naszej' branzy.
O minicabs przewaznie nikt i nic nie pisze, pozostaje to jakas tajemnicza dziwna strefa o ktorej nawet miejscowi wyspiarze niewiele wiedza.
Jak juz zdarzaja sie wzmianki to dotycza zazwyczaj jakichs przekretow i ekscesow ktore sa jakoby 'chlebem powszednim' w tej branzy,
jak np. bulwersujacy przypadek zeszlej jesieni w Oldham (k. Manchesteru) gdzie jakis czub podszyl sie pod private hire drivera i wywiozl pare dziewczyn i chlopaka na jakies przedmiescie pod pozorem 'krotszej trasy' i tam rzucil sie na nich z uzyciem mlotka wraz ze swym kompanem, ktorego wezwal w czacie 'kursu' pod pozorem kontaktu z 'operatorem'. Pasazerowie ledwo uszli z zyciem a sprawcy (z ukradzionymi portfelami) uciekli.
Ten i inne takie przypadki spowodowaly że wyprodukowano dla tv kilka spotow ostrzegajacych przed wsiadaniem do 'cywilnych' aut ktorych wlasciciele usluznie podjezdzaja do kraweznikow i opuszczajac szybke pytaja "Taxi?.."